Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Tosca" od Karola Starka

Małgorzata Wąsacz
Do dziś w budynku na narożniku ulic Gdańskiej i Świętojańskiej mieści się drogeria
Do dziś w budynku na narożniku ulic Gdańskiej i Świętojańskiej mieści się drogeria
Przed wojną po bławaty chodziło się do Pilaczyńskich, po chleb do Bigońskich, a po perfumy do Starka. - Tę drogerię prowadził mój dziadek Karol Stark - opowiada wnuk Andrzej.

O drogerii nie wie zbyt wiele. - Trochę mi o niej opowiedziała mama Krystyna, córka Karola Starka. Niestety, zmarła w 1991 roku - wyjaśnia pan Andrzej.

Perfumy w powietrzu

Często w drogerii na rogu Gdańskiej i Świętojańskiej bywał Romulad Pilaczyński z mamą. Jego ojciec Józef, właściciel sklepu bławatnego przy ul. Gdańskiej, przez lata przyjaźnił się z Karolem Starkiem. Pan Romuald wspomina: - To był bardzo obszerny lokal. Jak się wchodziło, w powietrzu wyczuwało się przyjemny zapach. Stoisko z perfumami znajdowało się po prawej stronie. Po artykuły chemiczne trzeba było się pofatygować w głąb sklepu. Zawsze w nim panował porządek. Wszystkie towary stały na swoim miejscu.

Z uśmiechem do klienta

W drogerii pracowało kilka ekspedientek. Jednak często zdarzało się, że za ladą stawał Karol Stark. - Każdy klient, który był obsługiwany przez samego właściciela, czuł się wyróżniony. Przed wojną kupcy przykładali ogromną wagę do odpowiedniego szkolenia personelu. Do klienta zawsze trzeba było się odnosić grzecznie i z uśmiechem - dopowiada Romuald Pilaczyński.
Woda kolońska z Niemiec
Oczywiście najważniejsze w sklepie były perfumy. Hitem lat trzydziestych wśród pań była "Tosca". Te perfumy zachwycały nie tylko cudnym zapachem, ale także niebieskim flakonikiem. Na pewno nie były produkowane w Polsce. Z kolei panowie najchętniej spryskiwali się niemiecką wodą kolońską "Kölnisch Wasser 4711".
Karol Stark często sam stawał za ladą

Proszek z "Symfonii"

W połowie lat 30. Karol Stark podjął decyzję o rozszerzeniu działalności. - W 1937 roku dziadek, wraz ze wspólnikami, zawiązał spółkę "Symfonia". Była to wytwórnia wyrobów kauczukowych. Mieściła się przy ulicy Nakielskiej 151a. Na początku 1939 roku Niemcy chcieli ją odkupić. Dziadek nie chciał sprzedać fabryki, więc została spalona - opowiada pan Andrzej.
Romuald Pilaczyński dopowiada: - W fabryce produkowano też proszek do prania. Tata zrelacjonował mi pewną rozmowę z moim dziadkiem Karolem Starkiem. Martwił się on o opakowania, które blakły pod wpływem działania sody znajdującej się w proszku. To był ważny element w walce z konkurencją, z której najgroźniejsze były proszki Persila.

W niemieckich rękach

Gdy wybuchła wojna, Niemcy przejęli drogerię na rogu Świętojańskiej i Gdańskiej. - Tata został aresztowany w listopadzie. 19 stycznia 1940 roku wywieziono go do Mauthausen. Zmarł 26 maja 1941 roku. W dokumentach, które otrzymała babcia dwa lata później, można przeczytać, że przyczyną śmierci był wylew krwi do mózgu - mówi pan Andrzej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska