MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Natura poety

Redakcja
- Tak, dokładnie ćwierć wieku temu nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazał się tomik "Biały paszport". Otrzymałem za niego równowartość jakichś trzech ówczesnych średnich pensji. Za honorarium kupiłem sobie wieżę hi-fi. Ale poetycko debiutowałem dużo wcześniej, w 1968 roku, na łamach "Głosu Młodzieży Wiejskiej", gdzie Tadeusz Nowak prowadził dział poezji. Zaraz potem moje utwory ukazały się w "Życiu Literackim". Z czasem lista pism znacznie się wydłużyła. A i tomików także - dziś mam ich na swoim koncie bodajże szesnaście.

Z ANDRZEJEM WARZECHĄ, laureatem nagrody "Złoty Laur za Mistrzostwo w Sztuce", rozmawia Krzysztof Maćkowski

- Wręczenie nagrody zbiega się z 25-leciem Twojego poetyckiego debiutu.
- Nawet mistrzowie w sztuce mają swoich mistrzów. Kim są Twoi?
 - Trudno wskazać jednego. Lubię wielu poetów. Za wyobraźnię, metaforykę, umiejętność tworzenia nastrojów baśniowo-metafizycznych cenię Harasymowicza, choć mnie samemu daleko do jego poetyki. Czytam go dla przyjemności. Tak samo jak Poświatowską, Nowaka, Barana, Ziemianina czy Krynickiego. Mojemu ideałowi poetyki bliskie są krótkie wiersze o skondensowanym znaczeniu, będące jednocześnie intelektualne i pełne emocji, działające zarówno na zmysły, jak i umysł. Takie utwory znajdziemy w wielu wschodnich kulturach, by przywołać choćby Chiny.
- Pociąga Cię nie tylko mowa wiązana. Znana jest Twoja miłość do sztuk plastycznych.
 - Wychowałem się w Nowym Sączu, wśród takich twórców, jak Bernard Wójcik, Ryszard Pieczkiewicz czy Adam Walczyński. Można więc rzec, że ze sztukami plastycznymi związany jestem niejako organicznie. Przez piętnaście lat na łamach "Dziennika Polskiego" prowadziłem rubrykę, w której przedstawiałem twórczość krakowskich, i nie tylko, twórców. Do dziś piszę o tym teksty. Nie mam wykształcenia plastycznego, ale dzięki temu - jak mi się wydaje - moje oceny są świeższe, bardziej prawdziwe. Krzywiącym się na to twierdzenie powiem tylko, że kiedy studiowałam na polonistyce, dodatkowo uczęszczałem na zajęcia z historii sztuki. Intuicyjny odbiór sztuki popieram więc także uniwersytecką wiedzą.
- Z "Dziennikiem Polskim" związany jesteś od zawsze.
 - Zacząłem w nim pracować jeszcze w latach 60. w Nowym Sączu. Kierownikiem tamtejszego oddziału gazety był znakomity fotoreporter Jerzy Pieśniakiewicz. Za Boga Ojca nie potrafił on swoich zdjęć opatrywać krótkimi podpisami. Mnie to nie sprawiało trudności, zacząłem więc pracę w "Dzienniku" od pisania tychże kilkuzdaniowych komentarzy.
- Potem były studia w Krakowie...
 - ... po których na poważnie zająłem się redakcyjną pracą. Jak każdy młody dziennikarz pisałem o wszystkim. Robiłem więc relacje z pochodów pierwszomajowych, akcji żniwnych itp. Przez pewien czas byłem szefem oddziału terenowego w Tarnowie. Do dziś pamiętam, jak pierwszego dnia, kiedy objąłem placówkę, koordynujący pracę wszystkich oddziałów, obecny prezes Wydawnictwa Jagiellonia Wojciech Taczanowski, zadzwonił do mnie i powiedział, że na jutro mam mu przesłać osiem stron tekstu. I nie ma uproś. Wpadłem w popłoch. Nie miałem jednak innego wyjścia, jak napisać żądaną ilość korespondencji. Z czasem zacząłem pisać o tym, co jest mi najbliższe: kulturze i sztuce.
- Przeszedłeś wiele szczebli dziennikarskiej tzw. kariery...
 - Byłem także m.in. redakcyjnym "biegłym". To taka osoba, która starszym kolegom biegała po wódkę. Często musiała ona ze swojej wierszówki dokładać do interesu. Zaznaczam jednak, że w "Dzienniku" nigdy pijaństwo się nie szerzyło.
- Czy otrzymanie "Lauru za Mistrzostwo" oznacza, że osiądziesz na laurach?
 - To absolutnie nie leży to w mojej naturze. Cały czas się uczę, nie tylko doskonaląc poetycki warsztat. Właśnie teraz, w wieku 55 lat, nabyłem umiejętność pisania na komputerze. A wracając do "Lauru za Mistrzostwo"; wyróżnienia tego typu mogą otrzymywać szewcy, krawcy i kucharze, dlaczego nie mieliby ich dostawać artyści? A tak na poważnie, cieszy mnie ta nagroda z dwóch powodów. Raz, że przyznało mi ją bardzo kompetentne jury, dwa - że nie dostaje się jej za jednorazowy "wybryk artystyczny". Jest ona docenieniem wieloletniej twórczej pracy.

Biały paszport

 
 Pomiędzy trybuną a ołtarzem
 (jedno i drugie bywa zbijane
 z nie heblowanych desek)
 stoi poeta
 z białym paszportem wiersza

 Metafizyk majowej manifestacji
 nieślubne dziecko
 siwych teologów

 Pomiędzy ołtarzem
 a trybuną
 pobożny ministrant
 wiecujących
 domowy nauczyciel
 swojego proboszcza

 Z białym paszportem wiersza

ANDRZEJ WARZECHA

 
 Z tomiku "Biały paszport" z 1975 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski