MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Toruń. Czy miejskie spółki sportowe czeka finansowa katastrofa?

JOACHIM PRZYBYŁ [email protected]
Sportowy walczą jak mogą. Dwie toruńskie spółki sportowe z finansowym udziałem miasta ledwie zipią.
Sportowy walczą jak mogą. Dwie toruńskie spółki sportowe z finansowym udziałem miasta ledwie zipią. Paweł Skraba
Dwie toruńskie spółki sportowe z finansowym udziałem miasta ledwie zipią. Magistrat próbuje je ratować za wszelką cenę. Czy jednak nie kosztem innych klubów?

Spółki hokejowa i piłkarska zostały utworzone przez władze miasta w czerwcu 2010 roku. Już wtedy na ten cel przeznaczono 600 tysięcy złotych, bo w obu wypadkach większościowym udziałowcem został Toruń: na piłkarską spółkę wyłożył 400 tys. zł, na hokejową dwa razy mniej.

Plany były wspaniałe. Magistrat wyznaczył władze obu spółek i nakreślił ich cele, nie tylko sportowe. Także narzucenie nowych standardów organizacyjnych, kontrolowanie gospodarki finansowej i zbudowanie wiarygodności obu klubów dla kolejnych sponsorów.

Pożyczki na murawie

Dziś wiarygodność obu spółek szybko topnieje. Piłkarz Elany Mariusz Sobolewski w niedawnym wywiadzie dla "Nowości" opowiada o rosnącym lawinowo zadłużeniu, wypowiadanych umowach najmu mieszkań dla piłkarzy spoza Torunia.

Przeczytaj także: Toruń dzieli kasę na sport. Starczy dla wszystkich?

Klub nie wyklucza skierowania sprawy do sądu, ale czy może być pewny swoich racji? Według naszych informacji, już jesienią kilka razy wisiał na włosku wyjazd piłkarzy na mecz, a klub musiał ratować się pożyczkami, żeby opłacić autokar. Sytuację pogorszyły transfery piłkarzy spoza regionu, którzy niewiele wnieśli do gry, a byli znacznie drożsi niż ich poprzednicy.

Podobnie wygląda sytuacja w spółce hokejowej. Po awansie Nesty Karaweli praktycznie w ani jednym miesiącu nie udało się uregulować wszystkich zobowiązań. Klub opiera budżet na firmach powiązanych z miastem i budową centrum handlowego Karawela. To jednak nie wystarcza, zwłaszcza że jeden ze sponsorów nie wywiązuje się z umowy.

Problemem są nie tylko pieniądze, spółka długo nie potrafiła zapewnić hokeistom nawet podstawowego sprzętu (w kilku meczach zawodnicy nawzajem pożyczali sobie kije). Prezes Bogdan Rozwadowski początkowo groził karami za ujawnianie trudnej sytuacji spółki, ostatnio jednak przyznaje, że klub nie jest w stanie zapewnić hokeistom i trenerom odpowiednich warunków do pracy.

Miały być chlubą...

Rzeczywistość miała wyglądać zupełnie inaczej. Obie spółki miały rozkwitnąć, a miasto miało nawet zarobić na sprzedaży udziałów. Dziś może szybko zostać same z rosnącym problemem. Według naszych informacji, przynajmniej jeden udziałowiec piłkarskiej spółki zamierza wycofać się z interesu przy pierwszej okazji.

Kto zdobędzie tytuł Sportowca Regionu 2011? Głosuj na swoich faworytów!!

Hokeiści wegetują w ekstraklasie, w Elanie I liga wciąż jest hasłem na sztandarach, choć organizacyjnie i finansowo spółka bardziej pasuje do III.

Miasto powoli przygotowuje się do wdrożenia planu ratunkowego, choć może on drogo kosztować pozostałe toruńskie kluby i przede wszystkim podatników. Pierwszym pomysłem jest budzący wielkie kontrowersje transfer pieniędzy z miejskiej spółki Biogaz (ponad 90 proc. udziałów gminy) .

Studnie bez dna

Firma pod pozorem wykupienia usług reklamowych przygotowała przetarg, który praktycznie wyklucza z kolejki wszystkie pozostałe toruńskie kluby. Tylko dwie miejskie spółki mogą bowiem spełnić warunek dostępu do obiektu na minimum 2 tysiące miejsc.

Wiadomości z Torunia

Po co taki zapis? Nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, od lat trybuny Tor-Toru i stadionu przy ul. Bema nie wypełniły się w takiej liczbie. Na Elanę przychodzi garstka kibiców i grupa szalikowców, średnia na meczach hokejowych nie przekracza kilkuset widzów. Zaskakujący jest także warunek występów minimum w II lidze. Gdyby potraktować go dosłownie, to piłkarze nie powąchaliby ani złotówki: zespół przecież tak naprawdę występuje w III lidze.

Mimo sporych kontrowersji pieniądze zapewne i tak trafią do obu klubów (w sumie ok. 200 tys. zł), ale wygląda na to, że jedynie odsuną w czasie poważny kryzys finansowy. Ratunkiem dla spółek jest wyłącznie znalezienie poważnego inwestora z zewnątrz, który będzie gotów przejąć większościowy pakiet udziałów. W innej sytuacji Nesta Karawela i Elana staną się dla Torunia studniami bez dna.

KOMENTARZ AUTORA: Jeśli wierzyciele stracą cierpliwość, to w pierwszej kolejności zapukają do gabinetu prezydenta Michała Zaleskiego. Jako przedstawiciel głównego udziałowca będzie musiał spłacić długi. Z naszych pieniędzy.

Czy miasto powinno za wszelką cenę ratować obie sportowe spółki? Zapraszamy do dyskusji na naszym forum!

W środowej "Pomorskiej" (wydanie toruńskie) rozmowa z Jarosławem Więckowskim.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska