MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Teatr grozy

Joanna Grzegorzewska
Trzynastego Jakub wyszedł z domu i chciał wrócić. Do drzwi miał jeszcze tylko kilka metrów. Zatrzymała go śmierć.

     Może gdyby szedł szybciej... - A może, gdyby Jakub wypił jednego więcej? - _zastanawiają się mieszkańcy wsi Ciechrz.
     Odsłona 1
     
Bo gdyby wypił kielicha więcej, to by chyba już nie mógł iść. Położyłby się grzecznie i pewnie dzisiaj by żył. Tak mówią we wsi. -
Był u nas, mniej więcej godzinę przed tym, jak to się stało. Ledwo stał na nogach, ale stał. Nie pierwszy raz zresztą - mówi Jan Baranowski, sołtys wsi. Potem Jakub poszedł drogą prowadzącą przez środek wsi do domu. Do żony i dziecka. Chyba.
     W tym czasie z Janikowa samochodem marki Polonez wyjeżdża Krzysztof K. Jak wynika z ustaleń policji, wyjeżdża od rodziny, u której pił. Nie pojechał główną drogą, tylko tą prowadzącą na Strzelno przez wsie. Żeby nie natknąć się na policję. Chyba.
     Po osiemnastej żona Jakuba wyszła za próg. Z daleka zobaczyła, że na drodze leży coś dużego. To był jej mąż. -
Kurtkę miał zarzuconą na głowę, jakoś tak dziwnie leżał. Zobaczyłam krew. Pobiegłam po brata. Ściągnął kurtkę z głowy i zobaczyłam twarz... Jedna strona czarna, zdarta skóra na całej ręce, do kości. Tak, jakby go ktoś ciągnął po ziemi.
     Ciągnął. Niecałe 300 metrów. Na śniegu było widać strużki krwi, resztki ubrania. Przyjechał lekarz, stwierdził zgon. W polu policja znalazła poloneza.
     Odsłona 2
     
Było po godz. 22. W samochodzie spał Krzysztof K. Policja nie była w stanie niczego się od niego dowiedzieć. Alkomat pokazał ponad dwa promile. Krzysztof K. został zatrzymany "do wytrzeźwienia". Na miejscu zdarzenia był prokurator Sławomir Głuszek z Prokuratury Rejonowej w Mogilnie.
     Marek Jankowski, zastępca komendanta policji w Mogilnie: -
Zarzuty przedstawiliśmy mu dopiero we wtorek. Tyle potrzebował czasu, od niedzieli, na wytrzeźwienie. Przyznał się do winy, ale nie chciał składać wyjaśnień bez adwokata. Mówił, że pamięta tylko uderzenie. Ciało Jakuba W. przekazano biegłym medycyny sądowej w Bydgoszczy.
     We wtorek wiadomo było, że: był wypadek, był sprawca, który przyznał się do winy, Jakub żył w chwili uderzenia, zmarł chwilę po potrąceniu. Nie były znane wyniki sekcji zwłok. We wtorek Krzysztof K. usłyszał, że "jest podejrzany o to, że w dniu 13 stycznia 2002 roku w miejscowości Ciechrz, gmina Strzelno będąc w stanie nietrzeźwości kierował samochodem marki Polonez i naruszył umyślnie zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym w ten sposób, że jadąc na łuku drogi nie zachował należytych środków ostrożności na zaśnieżonej nawierzchni, w wyniku czego uderzył pieszego Jakuba W., powodując u niego obrażenia ciała, skutkujące ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu." A więc: już dwa dni po wypadku, na kilka przed wynikami sekcji zwłok, prokuratura wiedziała, że Jakub odniósł w wypadku tylko ciężki uszczerbek na zdrowiu. Nie śmierć.
     Prokurator nie wystąpił do sądu o areszt tymczasowy. -
Nie było takiej potrzeby - przekonuje prokurator Głuszek. Po kilku dniach informuje nas, że zna wyniki sekcji zwłok. - Bezpośrednią przyczyną zgonu Jakuba W. było zatrucie alkoholowe. Miał powyżej czterech promili alkoholu we krwi. Nie mam tego na piśmie, to jeszcze potrwa, ale raczej niewiele się zmieni.
     
- Czy to oznacza, że gdyby Jakub W. nie został potrącony i tak by umarł?
     
- Tak. Śmierć nie nastąpiła w wyniku obrażeń powstałych po wypadku. Zarzuty prokuratora wobec Krzysztofa K. są więc takie: spowodowanie wypadku, w wyniku którego pieszy doznał ciężkich obrażeń ciała, prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości, oddalenie się z miejsca zdarzenia.
     Odsłona 3
     
W ubiegły piątek syn Jakuba i Anny skończył 7 lat. W ubiegły piątek Anna ubrała się na czarno (żałobny strój kupiła za pieniądze, które dostała "od gminy") i poszła na pogrzeb męża Jakuba. Przyszli sąsiedzi, była rodzina. Nie było nikogo od państwa K. Anna:
- Nie chciałam widzieć na pogrzebie mordercy męża, ale myślałam, że przekażą przez kogoś jakiś kwiatek albo wieniec. A tu nic. Nie złożyli jej nawet kondolencji, nie powiedzieli: przykro nam.
     29-letnia Anna została sama. Bez grosza przy duszy.
- Co ja teraz zrobię? Nie wiem, nie myślałam jeszcze o tym. Załamuje ręce, patrzy na Jarka chorego na padaczkę. Syn potrzebuje lekarstw, trzeba z nim chodzić do lekarza. Do tej pory jeździła na wizyty do Inowrocławia. Ale teraz? Pieniądze do domu przynosił tylko mąż. Ona zajmowała się chorym Jarkiem.
     -
To była złota rączka - mówią we wsi o 37-letnim Jakubie. A to dom otynkował, kafelki położył, jak nikt, dziurę w dachu załatał. - Fachowiec. Całą wieś obrobił. I tani był. Tak pracował. Dorywczo, bo nie miał zawodu. To, co przynosił do domu, starczało na jedzenie. Oszczędności? Skąd! Czy rodzina pomoże? - Oni też są biedni. No więc co? Jest tylko zasiłek pielęgnacyjny na małego (skończył się co prawda w grudniu, ale jak pójdzie do "opieki" i złoży papiery, to chyba jej nie odbiorą).
     
- Będę musiała iść do pracy. Chcę iść, tylko co ja mogę robić? Nie mam zawodu, a Jarek ma przedszkole do dwunastej. Kto mi da pracę tylko na kilka godzin? - Anna nie wie, co robić. - Może gmina mi pomoże?
     Zapytaliśmy o to burmistrza__Strzelna Piotra Pietrzaka. Burmistrz zna sytuację i zapewnia: - Może znajdzie się jakaś praca. Ale zlecenia z urzędu pracy dostanę dopiero w marcu. Pomożemy w miarę naszych możliwości. Pomoc obiecuje Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Strzelnie. -
Sama sobie nie poradzi - mówi Małgorzata Nowak, kierowniczka. A może Krzysztof K. albo jego rodzice planują pomóc wdowie? Niestety, nie dowiedzieliśmy się tego. Państwo K. nie chcieli rozmawiać.
     Odsłona 4
     
Na szczęście, zgodę na rozmowę miał prokurator Głuszek. Na pytanie, jaka kara grozi Krzysztofowi K. odpowiada: -
Od 6 miesięcy do 8 lat. O takiej karze mówi paragraf 2 artykułu 177 kodeksu karnego (jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat). Czy z tego właśnie artykułu jest zarzut? - Tak - potwierdza rzecznik bydgoskiej prokuratury okręgowej Jan Bednarek. Od 6 miesięcy więc do 8 lat...
     Ale jest przecież kolejny artykuł, brzmiący tak: "skazując sprawcę, który popełnił przestępstwo określone w art. (...) 177, znajdującsię w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem silnego środka odurzającego lub zbiegł z miejsca zdarzenia, SĄD ORZEKA KARĘ POZBAWIENIA WOLNOŚCIprzewidzianą za przypisane sprawcy przestępstwo W WYSOKOŚCI OD DOLNEJ GRANICY ustawowego zagrożenia ZWIĘKSZONEGO O POŁOWĘ DO GÓRNEJ GRANICY**ustawowego zagrożenia ZWIĘKSZONEGO O POŁOWĘ". Jeśli więc kierowca nie tylko był pijany, ale i zbiegł z miejsca zdarzenia, grozić może mu nawet 12 lat.
     Wyniki sekcji mówią o zatruciu alkoholowym. Czy Jakub W. miał jakąś szansę tego dnia? Prokurator: -
Przy takim zatruciu pomóc mógłby mu tylko lekarz. Gdyby pogotowie znalazło się na miejscu w odpowiednim czasie, kto wie... Jeśli kierowca poloneza nie uciekłby z miejsca zdarzenia, tylko od razu wezwałby karetkę, Jakub by żył?
     Pytań jest wiele. Wdowa po Jakubie W. mówi wprost: -
Boję się, że K. się wywinie z tego... _Jak będzie, nie wiadomo. Zadecyduje o tym sąd. Pewne jest jedno: Krzysztofowi K. nie przedstawiono zarzutu spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym.
     Co nie budzi wątpliwości? Śmierć Jakuba W.
     PS. Personalia poszkodowanych i sprawcy wypadku zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska