Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Show musi trwać

Jan Raszeja

     Jestem pełen podziwu dla wojewody Romualda Kosieniaka, który absolutnie sam, bez użycia siły, a jedynie za pomocą półgodzinnej perswazji, spacyfikował strajk okupacyjny w toruńskiej delegaturze Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Akcja była realizacją autorskiego projektu trojga studentów UMK protestujących przeciw obcięciu ulg na bilety kolejowe i zapowiadał się okazale. Okupanci grozili bowiem eskalacją w formie zaprzestania jedzenia, jeśli wojewoda nie powie, dlaczego tak wstrętnie władza im zrobiła wbrew. Bo okupująca studentka ma męża w Gdańsku i zwykła wszystkie weekendy spędzać u jego boku, a teraz, po podwyżkach, koszt spędzania wzrósł. Ponadto trójka protestująca była rozczarowana, albowiem - co wyjaśniła dziennikarzom - przed wyborami SLD-UP obiecywały studentom łatwiejszy dostęp do nauki. I co z tego wyszło?
     A potem przyjechał samotny szeryf Kocieniak, wyglosił przemówienie, a studenci wzięli śpiwory pod pachy i wyszli z urzędu celem ratowania kraju, który - jak im powiedział wojewoda - jest w potrzebie.
     Gdybym był złośliwy i czepialski, to napisałbym, iż student czytający cokolwiek innego niż notatki z wykładów powinien wiedzieć, że gospodarka nam nie kwitnie na tym przednówku. Mógłbym jeszcze dodać, iż w związku z tym pieniądze zabrano wielu ludziom, i że były one znacznie większe. Spróbowałbym wyjaśnić, że nawet jeśli chłopcy od Millera obiecywali tzw. żakom łatwiejszy dostęp do nauki, to nie gwarantowali łatwiejszego dostępu do domu. Ale taki nie jestem, więc wyrażę jedynie radość, iż takich mamy protestujących oraz satysfakcję z posiadania takiego Kosieniaka. Większa grupa Kosieniaków pozwoliłaby zaoszczędzić budżetowi wydatków na policyjne oddziały prewencji, które - wszystko na to wskazuje - będą miały sporo roboty w nadchodzącym wiosenno-letnim sezonie protestacyjnym. A ten zapowiada się w tym roku wyjątkowo bogato; zapewne impreza gonić będzie imprezę.
     Bo tak to już jest: show musi trwać, więc trwa.
     Młodzi gniewni z toruńskiej Ligii Republikanskiej - na tyle młodzi, że wtedy, gdy masowo zmieniało się u nas nazwy ulic, szkół i kasowało pomniki, nie dopuszczono ich do tej zabawy i na tyle gniewni, że aż niewyżyci - chcą zdjąć tablicę upamiętniającą niejakiego Nowickiego, którego - jakiegoś tam 1 maja przed wojną - zabiła na ulicy policja. Jeśli mnie pamięć nie myli, coś podobnego, kilka lat temu, już Toruń przerabiał. Czy aby mój ulubiony radny Półtorak, Wielki Tropiciel Śladów Czerwonych, czegoś z tym Nowickim nie kombinował w ramach desowietyzacji centrum miasta? Zupełnie nie chce mi się sprawdzać, ale coś było na rzeczy. Więc podejrzewam, że jakby komunistycznego męczennika nie było, to należałoby go w Toruniu wymyślić, bo czym by się przyszłość polskiej prawicy (w tym miejscu proszę prawicę o przyjęcie nieszczerych wyrazów współczucia) zajmowała w rozlicznych chwilach wolnych od myślenia?
     Istnieje realne niebezpieczeństwo, że wtedy, z nudów, wyżej wspomniana przyszłość mogłaby zechcieć coś pookupować. A wówczas wojewoda sam nie dałby im rady.
     Musiałby przyjść z sekretarką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska