Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kule miały "Wilka" nie sięgać

Hanka Sowińska [email protected]
Prof. Jan Domaniewski, prezes ZPW w Bydgoszczy
Prof. Jan Domaniewski, prezes ZPW w Bydgoszczy Fot. Wojciech Wieszok
Nie jest rówieśnikiem Alka, Zośki, Rudego, bohaterów "Kamieni na szaniec". Oni "kolumbowie", on z rocznika 1928.
Ochrona dowództwa obwodu żoliborskiego - Jan Domaniewski stoi w środku
Ochrona dowództwa obwodu żoliborskiego - Jan Domaniewski stoi w środku

Ochrona dowództwa obwodu żoliborskiego - Jan Domaniewski stoi w środku

A jednak jest coś, co ich łączy: przedwojenne warszawskie harcerstwo,Szare Szeregi i profesorowie gimnazjum im. Batorego. Gdy szedł do powstania, oni już nie żyli. Walczył więc, jak tysiące powstańców za nich. By pomścić ich śmierć, by Warszawę, a potem Polskę wolną uczynić.

Prof. Jan Domaniewski, warszawiak, syn ochotnika w wojnie polsko-bolszewickiej (- Stryj razem z Piłsudskim zdobywał Kijów.). Miał 11 lat, gdy na Warszawę leciały niemieckie bomby. - Pamiętam, że w domu była przygotowana skrzynia, w której mama trzymała żywność. Miała podwójne ściany, by produkty nie uległy skażeniu. Na dachu kamienicy stały karabiny, z których nasi dzielni żołnierze strzelali do nadlatujących samolotów. Wszystko to przeżywałem i byłem bardzo dumny, że stolica się broni - wspomina.

Młodzieńcza brawura "Wilka"
Harcerzem był przed wojną, chciał nim być w okupację. W lutym 1941 r. ponownie złożył przyrzeczenie. Został harcerzem Szarych Szeregów. Miał pseudonim "Wilk".
On i jego koledzy stale ryzykowali, uprawiając "mały" sabotaż. Młodzi pewnie zapytają: - Co to takiego? - Malowaliśmy na murach wiszącą na szubienicy swastykę. Albo daty: 11 listopada 1918=11 listopada 1942. Byliśmy upaprani farbą. Gdyby nas złapano, w najlepszym przypadku groził nam obóz koncentracyjny. Ciągle ocieraliśmy się o śmierć - opowiada.

Marzeniem tych chłopców było posiadać broń. Ale jak ją zdobyć? Trzeba było odebrać wrogowi. Janek z kolegami wyspecjalizował się w rozbrajaniu Niemców. Pierwsze akcje wykonał w okolicach Okęcia.

- Kolega zostawił pistolet. VIS-a. Z jednym napojem. To już coś. Mając broń, zrobiliśmy wypad. Na drugi dzień zameldowałem dowódcy drużyny. Tak się rozochocił, że zaproponował nam przejście do Kedywu żoliborskiego. Było to w sierpniu 1943 roku. Wtedy "Wilk" stał się "Władkiem", bo w dywersji pseudonimami - obowiązkowo - były imiona.

Reprymenda i awans
W krótkim czasie dokonali sześciu rozbrojeń. Dzięki temu mieli broń dla całej drużyny. Ale robili to bez wiedzy dowództwa.
- Godzinę czy półtorej przełożeni nas ochrzaniali, grozi sądem polowym, rozstrzelaniem... Gdy koledzy wyszli, zaczęli mnie ściskać i obcałowywać. Dostałem awans na starszego strzelca. Skierowano mnie do podchorążówki. To był przełom w mojej działalności konspiracyjnej.

Co na to rodzice, że ich nastoletni syn tak się zaangażował w konspirację? - Nie robili problemów. Tato był w cywilnych strukturach Państwach Podziemnego. Szkolenia Szarych Szeregów, potem Kedywu, odbywały się w moim domu. Do mieszkania prowadziły dwa osobne wejścia, z dwóch różnych klatek. Poza tym mieliśmy na strychu zrobione przebicie z sąsiednią kamienicą. W razie czego można było uciekać przed gestapowcami.

Malarz czyli gimnazjalista
Choć działalność konspiracyjna była absorbująca, to musiał znaleźć czas na naukę. - Podstawówkę dokończyłem w prywatnej szkole, która była w naszej dzielnicy. Potem uczyłem się w tajnym gimnazjum, które oficjalnie funkcjonowało jako szkoła zawodowa. Miałem "lewe" papiery - od malarza, innym razem od introligatora. Uczyli nas znakomici profesorowie z przedwojennego gimnazjum im. Słowackiego i im. Batorego (właśnie tę ostatnią szkołę kończył Rudy, Alek i Zośka - przyp. red.).

Pracował w dywersji, więc nieobecność w szkole była rzeczą normalną. - Po jakiejś wpadce ukrywałem się przez trzy miesiące. Profesorowie świetnie się orientowali, że uczniowie nie wagarują. W czasie powstania spotkałem na ulicy nauczyciela historii, prof. Podolskiego. "Janek, co ty tu robisz!" - tak mnie przywitał. Wiedział, że chodziłem w kratkę, a powodem była konspiracja.

Akcja przed godziną "W"
Zbliżał się 1 sierpnia 1944 r. Drużyna "Władka" została zmobilizowana już 27 lipca. - We wtorek, 1 sierpnia, około ósmej rano dowiedzieliśmy, że godzina "W" jest wyznaczona na siedemnastą. Po godzinie 13., na rozkaz dowódcy, mieliśmy udać się na ul. Krasińskiego, by ubezpieczać transport broni i amunicji. Natknęliśmy się na niemiecki patrol. Po krótkiej, ale ostrej strzelaninie, żandarmi musieli się wycofać. Potem dowiedziałem się, że dwóch wsiadło do samochodu o własnych siłach, pozostałych wciągnęli. Może byli ranni lub zabici...

W nocy z 1 na 2 sierpnia "Żywiciel", dowódca Żoliborza, rozkazał swoim żołnierzom, by wycofali się do Puszczy Kampinoskiej, bo niemieckie pozycje nie zostały zajęte.
- Następnego dnia już wracaliśmy. Doszliśmy tylko do Bielan. Tam stoczyliśmy bitwę. Kolejną noc znowu spędziliśmy w Kampinosie. W zasadzie Żoliborz przez cały czas pozostawał w rękach powstańców. Niemcy mieli tylko kilka obiektów, w tym Cytadelę, Dworzec Gdański, gdzie stał pociąg pancerny i Instytut Chemiczny.

Kochane sanitariuszki
Jakie były reakcje warszawiaków na wybuch powstania? Jan Domaniewski pamięta, że w pierwszych dniach zapanował niesamowity entuzjazm. - Dostałem "ocierkę" w brzuch; pocisk pozostawił tylko pręgę na skórze, ale początkowo myślałem, że jestem ranny. Tak powiedziałem kobietom, które wyglądały przez okno. Wciągnęły mnie do mieszkania i pobiegły szukać jakichś opatrunków. W tym czasie sprawdziłem, co naprawdę się stało. Widząc, że to tylko poparzenie, wybiegłem z tego domu. Pamiętam też, że ludzie przynosili nam smakołyki, dziewczęta nas głaskały... Było cudownie. Nie chciałem nic jeść, bo przy pustych jelita miałem szanse na przeżycie. Więc się głodziłem, a oni się obżerali. Radość mąciła ta "ocierka". Przecież żadna kula miała mnie nie dosięgnąć...

Krzyż za waleczność,/b>
A jednak kula go dopadła. Był jednym z pierwszych rannych na Żoliborzu. Stało się to 7 sierpnia. - Koleżanki sanitariuszki tak o mnie dbały. Miałem nogę postrzeloną, ale mówiłem, że nie mogę sam jeść zupy. Musiały mnie karmić. Byłem w siódmym niebie.
Po jakimś czasie, gdy rannych zaczęło przybywać, "Władka" przeniesiono do sąsiedniej willi. - Mieszkał tam oficer rezerwy; walczył w 1920 r. Był odznaczony Krzyżem Walecznych. Ja też dostałem taki krzyż - 26 sierpnia. Wtedy ten oficer przyniósł mi oryginalną baretkę; byłem jedyny, który takie cudo miał. Inni nosili prowizorki.
Po wyjściu ze szpitala pełnił obowiązki podoficera broni w kompanii dywersyjnej, stanowiącej ochronę dowództwa Obwodu "Żywiciel". Zanim upadło powstanie, po raz drugi został odznaczony Krzyżem Walecznych.
Z powstania do stalagu
Żoliborz poddał się 30 września. -Kapitulacja była podpisana o godz. 19.00. Wtedy pogonili nas w kierunku Powązek. Wiedzieliśmy już, że powstańcy będą traktowani jak żołnierze. O przynależności do oddziałów powstańczych świadczyła opaska i legitymacja, czyli kawałek papieru zapisany na maszynie. Miałem torbę od strażackiej maski gazowej z podwójnymi ściankami. Tam ukryłem zdjęcia z powstania i tę legitymację.
Znalazł się w Stalagu XI Alten Grabow, niedaleko Magdeburga. Uciekł, zanim przyszli Rosjanie. - Byłem w Kedywie, w stalagu należałem do tajnej organizacji. Nie chciałem wpaść w ręce NKWD - tłumaczy.
A jednak do kraju...
W Niemczech pozostał do 1947 r. W tym czasie skończył wojskowe liceum, w Coburgu organizował Harcerstwo Polskie. Starał się o wyjazd do Ameryki, gdzie przebywał jego stryj (- Ten, który szedł z Marszałkiem na Kijów.). Chciał studiować. Postanowił jednak wracać do kraju.
- Dostałem wiadomość, że jest amnestia. Był 1947 rok. Ujawniłem się na granicy, wypełniając olbrzymi formularz. Niczego nie zataiłem.
Skończył medycynę w Gdańsku. W 1959 r. trafił do Bydgoszczy. Tu stworzył szkołę patomorfologii klinicznej, współorganizował także Akademię Medyczną, której przez wiele lat był rektorem. Wielokrotnie odznaczany, m.in. Krzyżem Partyzanckim i Medalem za Warszawę, a także Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Obecnie jest prezesem Związku Powstańców Warszawskich w Bydgoszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska