Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Senator Antoni Mężydło przygotowuje się do odejścia: - Jeszcze zdążę zrobić coś innego niż polityka

Adam Willma
Adam Willma
Senator Mężydło: - Nie jestem urodzonym politykiem, nigdy nie byłem też społecznikiem. Polityką zająłem się dlatego, że była interesująca, napędzała mnie możliwość poznawania.
Senator Mężydło: - Nie jestem urodzonym politykiem, nigdy nie byłem też społecznikiem. Polityką zająłem się dlatego, że była interesująca, napędzała mnie możliwość poznawania. Adam Willma
- Nie jestem urodzonym politykiem, nigdy nie byłem też społecznikiem. Polityką zająłem się dlatego, że była interesująca, napędzała mnie możliwość poznawania - mówi w rozmowie z Gazetą Pomorską senator Antoni Mężydło.

Przybiegł pan dzisiaj do biura?
Nie! Przyjechałem samochodem.

Zarzucił pan bieganie?!
No, niestety, już nie biegam. Miałem poważną operację kardiologiczną. Aktywność fizyczną utrzymuję, ale już nie ekstremalną. Maraton to jest jednak destrukcja dla organizmu.

Kiedy pan zaliczył ostatni? Za czyich rządów?
Chyba za rządów PiS…

Tych pierwszych?
Nieee, wtedy dopiero się rozkręcałem. W tamtym czasie zdobyłem mistrzostwo świata parlamentarzystów. Ostatni maraton był już za drugich rządów PiS.

Ze zdrowiem gorzej, ale temperament pozostał. Cały czas sprawia pan kłopoty swoim partyjnym przełożonym.
No, może mam rzeczywiście taką naturę. Ale trochę się jednak uspokoiłem, już się nie włóczę po sądach, już mnie nie pozywają [śmiech]. Kiedyś często spory kończyły się na sali sądowej.

Przyzwyczaił się pan do wezwań na dywanik?
Nie, kiedyś to mnie po prostu Graś opieprzał. Teraz, gdy łamię dyscyplinę głosowania, raczej proszą i straszą, ale bez konsekwencji. Ja po prostu z niektórymi decyzjami nie mogę się pogodzić, gdy chodzi o sprawy dla mnie istotne.

A co jest dla pana istotne?
Na pewno nie zagłosuję za niczym, co jest sprzeczne z logiką, zdrowym rozsądkiem i rozumem. Łatwiej się nagnę w tak zwanych kwestiach sumienia.

Dobrze usłyszałem?
No tak, bo nawet niektórzy w Kościele mówią, że sumienie bywa „zamazane”, można też mieć fałszywą wiedzę, albo po prostu nie znać dostatecznie tej duchowej rzeczywistości. Ale w kwestii liczb i faktów, jeśli mam pewność, to na pewno nie zagłosuję przeciwko własnemu przekonaniu. Zresztą proszę pamiętać, że ja zostałem wybrany jako kandydat koalicji, a nie partii. Więc, gdy partie w ramach koalicji mają różne zdania, jest mi łatwiej z tą niezależnością. Czasem jednak muszę zagłosować sam przeciw wszystkim kolegom, bo w partiach narzucają dyscyplinę. Ostatnio na przykład nie udało mi się nikogo innego „zbuntować” [śmiech].

W jakiej sprawie?
W sprawie szerokopasmowego internetu. Koledzy z Platformy zagłosowali przeciw, moim zdaniem zupełnie bez sensu, bo można było tę ustawę poprawić. Nie podoba mi się, że oczekuje się od nas, że będziemy głosowali dokładnie tak samo jak koledzy z PO w Sejmie. Jak mam nie poprzeć ustawy w sprawie zniesienia obliga giełdowego [obowiązek sprzedaży energii elektrycznej poprzez giełdę energii – red.], skoro byłem twórcą tej ustawy i wiem najlepiej, że to poprawia sytuację odbiorców. Moi koledzy po prostu nie mieli wiedzy w tym względzie. Chodziło wówczas o 15 proc. a tak naprawdę ponad 80 proc. obliga giełdowego. Wcześniej energia utrzymywała się na poziomie 200 zł za megawatogodzinę, w czasie kryzysu wzrosła do 300 i wtedy zrobił się problem, więc wymyśliliśmy na komisji, że najlepiej będzie, aby spółki, które tak naprawdę są monopolistami na ograniczonym terenie nie mogły dyktować warunków. Bo tę energię hurtowo można było sprzedawać w układach bilateralnych i sprzedawało się bezpośrednio swojej spółce dystrybucyjnej…

Stop! Stop! I tak to wytnę, bo wszyscy skończą w tym miejscu czytanie. Czasy merytorycznych argumentów dawno się skończyły. Nie zauważył pan?
Byłem ostatnio na spotkaniu u kolegi, który pełni wysoką funkcję w Platformie. Powiedział, że zazdrości mi tej niezależności. Powiedziałem mu, że bycie partyjnym żołnierzem nie ma dla mnie żadnego sensu, bo nie dla tego znalazłem się w polityce. Nie jestem urodzonym politykiem, nigdy nie byłem też społecznikiem. Polityką zająłem się dlatego, że była interesująca, napędzała mnie możliwość poznawania. Ale nie chcę poznawać partyjnej narracji, którą łatwo zweryfikować jako fałszywą. Ale prawdziwa polityka jest pasjonująca! Obecnie interesuje mnie przede wszystkim geopolityka. Opcja chińska? Amerykańska? Niemiecka? Którą wybrać? To są interesujące problemy.

Rozmawiacie na ten temat na sejmowych korytarzach?
Ale gdzie tam! Oglądam niektórych parlamentarzystów w programach publicystycznych i słyszę cały czas tę samą śpiewkę o tym, że musimy trzymać z Amerykanami poprzez NATO i z Unią Europejską. Problem w tym, że USA i Unia mają, zwłaszcza dziś, po wybuchu wojny, bardzo rozbieżne interesy i stanowiska. Tego się nie da pogodzić. Tymczasem my cały czas posługujemy się tymi samymi sloganami, narracją z III Rzeczpospolitej. Żadnej dyskusji na te podstawowe tematy nie ma. Ja wiem dlaczego – bo idzie kampania wyborcza i…

...i najlepiej skutkuje stary dobry podział na PiS i antyPiS?
Dokładnie tak. Ten spór nas wyjaławia, a co gorsza – osłabia czujność wobec realnych problemów. Idą wybory, więc po naszej stronie włączamy temat praworządności itp. Z całym zrozumieniem, ale w obecnej chwili to nie jest kluczowa sprawa w sytuacji, gdy pojawia się realne zagrożenie militarne ze strony Rosji.

Co takiego się stało, że politycy uznali język PR-owego przekazu za swój własny? Obserwował pan to od środka.
Nie było tąpnięcia, to był proces, który był pochodną dominacji dwóch największych partii.

Ale pan ten układ współtworzył.
Wie pan, jak któryś z moich kolegów szykował się do odejścia do jakiejś małej formacji, mówiłem zawsze, że warto pozostawać w głównym nurcie, bo tylko wtedy działanie polityczne ma sens, tylko wtedy człowiek ma szansę na zmianę rzeczywistości. Dla mnie to zawsze było pasjonujące – praca nad jakąś ustawą, która nie jest może spektakularna, ale wchodzi w życie i zaczyna działać. A jeśli nie działa – robi się nowelizację i nowe prawo zaczyna przynosić konkretne efekty. To jest piękne i pasjonujące.

Tak pasjonujące, że postanowił pan rzucić to wszystko w diabły i nie kandydować więcej.
Bo zapanowały czasy dyscypliny partyjnej. Niestety również u nas w Senacie również.

Senat to podobno ci mądrzejsi i bardziej doświadczeni parlamentarzyści, którzy czytają Sejmowe i wykwity, poprawiają ustawy czerwonym długopisem i tonują emocje młodzieży z Sejmu.
Też tak myślałem, że zwłaszcza w tej kadencji Senatu (bo po raz pierwszy w historii wspólna lista dała pozytywny rezultat) tak to zadziała. Ale strasznie się rozczarowałem. Męczy mnie to gadulstwo…

???
Dałoby się jeszcze to senackie gadulstwo znieść, ale gdyby funkcjonował tam harmonogram pracy. W Sejmie zawsze taki harmonogram był i w związku z tym była pewna dyscyplina pracy, są jasno określone godziny. Wiadomo, kiedy będzie gadulstwo i wtedy można sobie darować obrady, ale wiadomo też o której ten punkt się skończy i będzie następny – merytoryczny. W Senacie inaczej – nie wiadomo nawet kiedy będą te końcowe głosowania i trzeba siedzieć, słuchać tego gadulstwa i nic nie robić. Rozmawiałem ostatnio z jednym panem z branży, którą się zajmuję w Senacie. Żałował, że odchodzę z polityki, ale mu wytłumaczyłem, że nie mogę wytrzymać. Owszem po 1989 roku Senat miał może swój sens, bo można było szybko poprawić błąd w projekcie ustawy, ale w tej chwili jest zupełnie niepotrzebny. Teraz jedyne, co możemy zrobić, to zablokować ustawę. Poprawek nie robimy, bo musimy być antyPiS-owscy, no chyba, że chodzi o jakieś rozdawnictwo. Do tych propozycji dodajemy często własny koncert życzeń, zamiast wymyślić własny mechanizm wparcia, idący bardziej w kierunku rynkowym.

Wychodzi z pana absolwent politechniki. Ale dla wielu Polaków sprawy światopoglądowe to nie jest czcza gadanina.
Wie pan, ja zostałem ekskomunikowany. Ekskomunikował mnie arcybiskup Dzięga. Za in vitro. Religijność pojmuję dość poważnie, więc jeśli Kościół mnie ekskomunikował, to nie będę – jak mi jedna osoba radziła – jechać do Szwajcarii, gdzie w jakimś kościele jest spowiedź powszechna i tam wszyscy dostają rozgrzeszenie. Inna koleżanka namawiała mnie, żeby przejść na prawosławie, bo tam sprawa grzechu jest dość indywidualna i głosowanie w sprawach publicznych nie jest rozpatrywane w tych kategoriach. Bliższy jest mi jednak protestantyzm i długo się zastanawiałem, czy nie pójść w tym kierunku, tym bardziej, że jestem wychowany w pomorskiej tradycji. Zrezygnowałem jednak, gdy na pogrzebie koleżanki posłuchałem ciekawych wystąpień. Zrozumiałem, że jestem z katolicką tradycją mocno związany, więc bardziej ze względów kulturowych pozostałem. A co do głosowań w sprawach światopoglądowych, to muszę przyznać, że za bardzo się nad nimi nigdy nie zastanawiałem, zawsze miałem zaufanie do Marka Jurka w tej sprawie, kiedy jeszcze byłem w PiS. Dlatego na przykład w sprawie aborcji chciałem głosować tak, jak on. Ostatecznie jednak – może to dziś dziwnie zabrzmi – mój pogląd w sprawie głosowania ukształtował Jarosław Kaczyński.

W jakim sensie?
Kiedy było głosowanie w sprawie aborcji, ktoś doniósł na mnie do Kaczyńskiego, że chcę głosować jak Jurek. Jarosław wezwał mnie do siebie i zaczął tłumaczyć, że jeśli wahadło za bardzo przechyli się w jedną stronę, to później bujnie się w drugą. No i opowiedzieliśmy się za wówczas kompromisem aborcyjnym. Teraz w Platformie wahadło przechyliło się w drugą stronę, ale obawiam się, że może nas to sporo kosztować.

To już nie pana zmartwienie. Pan wyłączy telewizor i czmychnie na swoje 96 hektarów.
Nie, ja mam gospodarstwo 6-hektarowe. Te 96 hektarów w Wielkopolsce to nasza rodzinna ziemia, którą dostałem w spadku. Owszem, dwa lata uprawiałem tę ziemię, bo mam nawet wykształcenie rolnicze. I muszę się pochwalić, że plony miałem całkiem niezłe.

Co to jest „gospodarstwo rolniczo-winnicze”? Tak pan napisał w oświadczeniu majątkowym.
Napisałem „winnicze”, nie „winiarskie”, bo jeszcze wina nie robię, uprawiam deserówki, ale w tym roku zasadziłem 2 tys. krzewów nadających się na wino, więc winiarstwo też będzie.

No to już się nie dziwię, że pan odchodzi z polityki. Obudzić się rano we własnej winnicy to jednak inny stan świadomości, niż obudzić się na Wiejskiej.
Miejsce jest rzeczywiście piękne – zbocze schodzące ku tafli jeziora, które dodatkowo doświetla winogrona. Kiedyś chciałem hodować owce, ale winogrona to równie piękne zajęcie. Przede wszystkim chodzi o to, żeby po chorobie mieć cały czas jakiś wysiłek, ale niezbyt intensywny. No więc robię praktycznie wszystko sam, tylko do sadzenia potrzebowałem pomocników. W sumie nie chciałem o tym mówić, ale jak już pan to ode mnie wyciągnął…

To jest znacznie ciekawsze niż polityka.
Oczywiście. Właśnie dlatego się zaangażowałem w uprawę, że mnie to zaciekawiło. Zawsze szukałem ciekawych rzeczy w życiu.

To ma pan teraz czas na ciekawe rozmowy z Janem Wyrowińskim. On również nie próżnuje na emeryturze.
Często z Jankiem rozmawiamy, zwłaszcza na tematy historyczne i religijne, bo on ma znacznie bogatszą formację religijną i większą wiedzę historyczną, jest pasjonatem historii. Janek jest społecznikiem, w wiele rzeczy się angażuje. A ja już nie chcę się tak angażować. Wie pan, że nie znajduję na polskiej scenie partii dla siebie? Lawiruję dziś w Koalicji, ale wcale nie jest mi najbliżej do Platformy. Gdy pójdę na posiedzenie klubu, na którym spotykamy się razem z posłami, to spotykam się tam z panią Jachirą, z panem Sterczewskim... Wtedy sobie myślę, że jednak dobrze, że mnie nie ma w Sejmie [śmiech].

Nie żałuje pan, że dopiero teraz rozpoczyna nowe życie?
Mój dziadek miał 61 lat, kiedy wrócił z niewoli niemieckiej. I zbudował po raz drugi gospodarstwo, niemal z niczego. Ja też, kiedy skończyłem 61 lat po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać, czy nie pożegnać się z polityką. Myślę, że ja też jeszcze zdążę.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska