Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędzia Waldemar Żurek o awanturze o asesorów: - To sabotowanie, gra widoczna gołym okiem

Maciej Czerniak
Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa: - To jest prawdopodobnie pułapka, postawienie nas pod ścianą. Postawienie rzeczy tak: Albo będziecie działać wbrew prawu, albo nie wyrazicie sprzeciwu. I wtedy, przy brakach w dokumentacji asesorów przyłożycie rękę do tego systemu. Albo się sprzeciwicie, a jak się sprzeciwicie, to ja mam gotową konferencję prasową i robię z was potwora, kastę która nie chce dopuścić młodych świetnych prawników.
Waldemar Żurek, sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa: - To jest prawdopodobnie pułapka, postawienie nas pod ścianą. Postawienie rzeczy tak: Albo będziecie działać wbrew prawu, albo nie wyrazicie sprzeciwu. I wtedy, przy brakach w dokumentacji asesorów przyłożycie rękę do tego systemu. Albo się sprzeciwicie, a jak się sprzeciwicie, to ja mam gotową konferencję prasową i robię z was potwora, kastę która nie chce dopuścić młodych świetnych prawników. Andrzej Banaś
Rozmowa z sędzią Waldemarem Żurkiem, rzecznikiem Krajowej Rady Sądownictwa na temat tego, co jest istotą problemu z powołaniem 265 asesorów sądowych

KRS poinformowała, że lista przesłana 13 października z ministerstwa sprawiedliwości miała nieaktywne załączniki. Czy to było istotą całego zamieszania z odrzuceniem przez KRS 265 asesorów wytypowanych przez Zbigniewa Ziobrę?
To jest tylko jeden element całej sprawy. Teraz, jak na to patrzę, to oceniam w ten sposób, że minister chyba wiedział o tym, że w dokumentacji są jakieś braki. Wpłynęła elektroniczna lista z nazwiskami, ale nie mogliśmy faktycznie otworzyć załączników. Od razu, tego samego dnia, 13 października alarmowaliśmy w tej sprawie. W ministerstwie rozłożyli ręce, „Nic nie da się zrobić”. Przecież ten system powinien być testowany i przygotowany. System uruchomił się dopiero po 10 dniach. A w świetle nowych przepisów mieliśmy miesiąc na rozpatrzenie kandydatur na asesorów. Jeśli w tym czasie nie zgłosilibyśmy sprzeciwu, to oznaczałoby, że nie zgłosiliśmy go w ogóle i asesorzy mogą wyjść w togach na sale rozpraw.

Dopatruje się pan tu działania celowego ministra? Chciał celowo przedłużyć procedowanie sprawy przez KRS?
To jest prawdopodobnie pułapka, postawienie nas pod ścianą. Postawienie rzeczy tak: Albo będziecie działać wbrew prawu, albo nie wyrazicie sprzeciwu. I wtedy, przy brakach w dokumentacji asesorów przyłożycie rękę do tego systemu. Albo się sprzeciwicie, a jak się sprzeciwicie, to ja mam gotową konferencję prasową i robię z was potwora, kastę która nie chce dopuścić młodych świetnych prawników. No i ten scenariusz się ziścił.

Czego brakowało w tej dokumentacji asesorów? Czy clue były braki w zaświadczeniach lekarskich?
Musimy mieć ważne zaświadczenia lekarskie i psychologiczne. Asesorzy są wciągani w tę grę ministra. Pisali oświadczenia, że „my przecież mamy zaświadczenie, które mówi, że jestesmy przydatni do zawodu sędziego”. Ale to były zaświadczenia z lat 2011, 2012, 2013, czyli z czasu, kiedy byli przyjmowani do Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Mieli je, owszem, bo szli do szkoły nie dla szewców, tylko dla sędziów.

Znaczenie najpopularniejszych imion. Zobacz koniecznie!

Dlaczego te zaświadczenie były takie ważne?
Podam banalny przykład. Wyobraźmy sobie kogoś, kto ma sklep i wpuszcza za ladę kogoś do sprzedawania mięsa, pracownicę bez badań sanepidu. On jest karany i ona też. To prawo jest banalne, ale my musimy go przestrzegać, bo jak nie wypełnimy tych wymagań, to przyłożymy rękę do czegoś, co jest niezgodne z naszymi przepisami.

Co stałoby się, gdyby dopuszczono do orzekania asesora bez wymaganego zaświadczenia lekarskiego?
Nikogo w Polsce nie dziwi, że jak staje do przetargu, idzie do pracy i ma pięć punktów, dokumentów, które musi przynieść, by komisja konkursowa z nim porozmawiała i nie wypełni któregoś z tych punktów, to po prostu nie będzie z nim rozmowy. A tu podnosi się larum, ministerstwo mówi, że Rada (KRS, red.) się czepia, robi na złość, ubiera się w polityczny spór. Prowadzimy już rozmowy z przedstawicielem Prezydenta w KRS, by zwrócić uwagę na tę niekonstytucyjność. Ten problem nie zniknie, będzie wypływał przy okazji kolejnych list z asesorami. A wydawanie kilkuset tysięcy spraw przez asesorów, by one wszystkie później padły, były skutecznie zaskarżane, to jest potworne ryzyko. Proszę pamiętać, że my jesteśmy organizmem unijnym.

Na czym konkretnie polega to ryzyko?
Przede wszystkich chcę powiedzieć, że jesteśmy zwolennikami asesury. Pracowaliśmy przy poprzedniej ustawie, którą minister Ziobro wyrzucił do kosza, ale naszym zdaniem tamten model był o tyle dobry, że nie powodował takiego ryzyka, iż można go było ponownie zaskarżyć do Trybunału w Strasburgu. Trybunał już kiedyś „ustrzelił” mówiąc obrazowo naszą asesurę podnosząc kwestię, że asesor nie miał odpowiednich kompetencji, jeśli chodzi o niezawisłość i nie mógł wykonywać tej władzy sędziowskiej, która była mu powierzona. Chcemy asesury, sędziów na próbę. I te wszystkie insynuacje, które słyszę ze strony rządu w mediach, są po prostu nieprawdziwe. To ma być sędzia na próbę, a nie asesor ministra określonej partii. Tymczasem minister Zbigniew Ziobro tak pozmieniał przepisy dotyczące Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, że ma teraz decydujący wpływ na radę programową, która uchwala program kształcenia. Ma wpływ na powołanie, odwołanie dyrektora. To przed nim asesorzy składają przysięgę, a nie przed prezydentem i jednocześnie potem Krajowa Rada Sądownictwa, której przedstawia się kandydatury na asesorów, ma tylko miesiąc na wyrażenie sprzeciwu.

Problem zatem tkwi w możliwości poważnego ingerowania ministra w KSSiP, czy w zbyt krótkim terminie, jaki wyznaczono KRS do zaopiniowania wytypowanych przez ministra asesorów?
Proszę mi pokazać drugą taką procedurę policyjną, generalską, nominacyjną, gdzie ktoś dostaje akt nominacji, składa przysięgę, a później jeszcze inny organ ma prawo sprzeciwu i prawo odwołania do sądu. Minister to zrobił z pełną premedytacją kumulując kompetencje prezydenta i KRS w swoim ręku. Inna rzecz, że Rada składa się w większości z sędziów orzekających w swoich sądach. My mamy sesję raz w miesiącu. Zakreślenie nam miesięcznego terminu już jest pewnym rodzajem igraszki, żebyśmy pewnie fizycznie nie byli w stanie się zebrać. A przecież ministerstwo jeszcze niezgodnie z konstytucją narzuciło sędziom w Radzie pensum – mają określoną odbyć określoną liczbę rozpraw. A jak nie odbędą, to zaraz się im uruchomi dyscyplinarkę. Minister właśnie w ten sposób próbuje paraliżować nasze prace.
Ta niekonstytucyjność to problem czysto teoretyczny, czy ma przełożenie bezpośrednio na życie „szarego Kowalskiego”?
Te wątpliwości konstytucyjne mogą uderzyć w Kowalskiego i w tego młodego asesora, który jest świetnie wykształconym prawnikiem. Bo w przypadku każdej przegranej w sądzie, pierwsze co powie pełnomocnik przegranego, to: Idziemy do Strasburga. Jest asesor, niech Strasburg sprawdzi, czy ten asesor ma atrybuty niezawisłości; czy to jest rzeczywisty sędzia na próbę. Jeśli tam podniesie te argumenty, że na wszystko ma wpływ minister, a później – po zakończeniu asesury temu asesorowi wystawia opinię sędzia wizytator, którego minister wrzucił już sobie w kompetencje, nad którym to wizytatorem czuwa prezes sądu, dzisiaj już powołany bez zgody środowiska i KRS-u, tylko za zgodą ministra… To ja naprawdę się obawiam, że przy takim uregulowaniu oczywistym jest, iż ta niezawisłość asesora nie jest pełna.

Co się stanie, jeśli pierwsza taka sprawa zostanie wygrana przed Trybunałem w Strasburgu?
Może się okazać, że te sprawy Kowalskich i Nowaków, które toczyły się jakiś czas, padną w Strasburgu, będzie konieczność ich wznowienia, obywatel złoży skargę do państwa na przewlekłość postępowania, którą wygra z publicznych pieniędzy. A ci asesorzy będą mieli w swoim CV, na przykład sto spraw, z których 50 zostało podważonych w Strasburgu. To się może odwlec w czasie, ale to bardzo realna groźba, zwłaszcza że organy czuwające nas sprawiedliwością UE, ale nie tylko Unii, bo i pełnomocnik ONZ przecież ostatnio wytknął rządowi szereg nieprawidłowości.
Jest też inna strona problemu. Jeżeli jakaś firma zagraniczna będzie prowadzić sprawę w sądzie, a asesor wyda niekorzystne rozstrzygnięcie, to ta firma nie odpuści. Ostatnio wpłynęło do nas pismo z kancelarii w Irlandii, w którym adwokat pyta KRS, czy Rada może się odnieść do tego, jaki skutek będą miały sprawy procedowane dotyczące KRS-u i Sądu Najwyższego, bo on ma opinię zagranicznych gremiów prawniczych, które wskazują, że wejście w życie tych ustaw spowoduje utratę niezawisłości sędziowskiej w Polsce. A on ma klienta, którego wydania w trybie Europejskiego Nakazu Aresztowania domaga się Polska i człowiek ten ma być sądzony u nas. Ten prawnik się zastanawia, czy on może w sądzie irlandzkim przedstawić argument, że jego klient nie będzie miał w Polsce zapewnionego niezawisłego sądu.
To nie jest więc czysto hipotetyczna rozmowa. To jest rozgrywane politycznie w sporze z prezydentem, by móc powiedzieć: Panie prezydencie, trzeba wyciąć Radę, skrócić konstytucyjne kadencje, bo KRS jest hamulcowym na różnych frontach i proszę zobaczyć, jak się czepia tych młodych prawników. Być może ani moment przedstawienia asesorów, anie te rzeczywiste braki w ich dokumentacji nie były przypadkowe, tylko były pewnym elementem politycznej gry. A my, KRS i asesorzy jesteśmy tylko pionkiem w rękach ministra Ziobry.

W środę odbyło się posiedzenie KRS-u z udziałem przedstawicieli asesury. Jest jakaś szansa na wyjście z impasu?
Jest artykuł 45 ustawy o KRS-ie, który mówi, iż możemy wznowić sprawę, jeżeli wynikną nowe okoliczności. Jeżeli braki zostaną uzupełnione, to będziemy się zastanawiać. Uruchomiliśmy dwa telefony i maila. Te telefony się grzeją. Dzwonią młodzi ludzie pytając, co właściwie jest w ich aktach. Bo to nie oni przedkładali nam te akta, które zostały dostarczone. To jest właśnie ten paradoks. Miałem nawet informację, że część z nich pytała, czy mają przynieść aktualne zaświadczenia i niestety moim zdaniem wprowadzono ich w błąd mówiąc, że nie muszą tego robić. Rada zbiera się w przyszłym tygodniu. Zaczynamy pracę merytoryczną i będziemy sukcesywnie wszystko sprawdzać. To żmudna praca, bo w tych dokumentach jest bałagan. Ale my nawet wcześniej już ściągnęliśmy ich akta personalne z sądu, zrobiliśmy to sami z siebie, by zobaczyć, czy są w nich te aktualne zaświadczenia. Przysłano nam wersje papierowe, bo nie działał system. Powstaje pytanie, czy ten system nie działał celowo? To nie jest system banku światowego, który ma kilkaset jednostek, tylko chodziło o przesłanie listy z załącznikami. To trwało dziesięć dni. W mojej opinii od pierwszego dnia to było sabotowanie, za tym toczyła się jakaś gra, która dla mniej jest widoczna gołym okiem.

[a]https://pomorska.pl/znaczenie-najpopularniejszych-imion-zobacz-koniecznie/ga/12664473/zd/26258039;Znaczenie najpopularniejszych imion. Zobacz koniecznie![/

Jak w kontekście tego zamieszania z przesłaniem nazwisk 265 kandydatów na asesorów rozumieć fakt, że minister od długiego czasu wstrzymuje się z ogłaszaniem sędziowskich etatów?
Minister od półtora roku nie ogłasza 800 etatów. To powoduje, że sądy załatwiają mniej spraw. I kiedy teraz pytamy go, dlaczego odwołuje prezesów sądów, odpowiada, że dany sąd miał gorsze wyniki. Tylko, że gorsze wyniki mają wszystkie sądy w Polsce właśnie z tego powodu, że brakuje 800 sędziów. I nie da się załatwić wszystkich spraw, spraw Kowalskiego, Nowaka, itd. On po prostu nie daje etatów zwolnionych, choć na nie są w budżecie pieniądze. On ich nie ogłasza z premedytacją pogarszając wyniki sądów, by instrumentalnie wykorzystać to przeciw prezesom, których odwołał.
Mnie bardzo szkoda, na przykład prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku (Przemysława Banasika, red.), To był naprawdę świetny organizator. Być może dla niektórych współpracowników szorstki w tym sensie, że był bardzo zdyscyplinowany, ale to człowiek bardzo wysokiej kultury. I nie ma do niego zarzutów. Tylko tyle, że sąd miał gorsze wyniki, co jest po prostu kłamstwem. Sędzia miał zdolności zarządcze, jeszcze się kształcił w tym kierunku. Pozbywanie się takich ludzi jest dla systemu po prostu szkodliwe. I minister bierze to na swoją odpowiedzialność.

Wojewoda 3 miesiące po nawałnicy. Mieszkanie plus i pieniądze dla pracowników

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska