Sandra wyjechała z Grudziądza do Anglii. Chciała tam ułożyć sobie życie. Miała 5-letniego synka oraz narzeczonego. 22-letnia grudziądzanka zmarła w brytyjskim szpitalu, po pożarze, który wybuchł, bo ktoś podłożył ogień pod dom, w którym mieszkała. Ta tragedia wywołała ogromne poruszenie na Wyspach - wśród Anglików i Polaków - oraz w Grudziądzu, wśród znajomych Sandry i jej rodziny.