Sandacz wymarzony

     Jarosław Andrzejewski w listo- padzie ubiegłego roku wyholował karpia o ciężarze 17 kilogramów. Okazowy karp przyniósł wędkarzowi palmę pierwszeństwa w kategorii połowu ryb spokojnego żeru redakcyjnego konkursu. W tym roku Czytelnikowi marzył się dwucyfrowy sandacz.
     - Sezon wędkarski na Jeziorze Pakoskim - pisze Jarosław Andrzejewski w liście - kończy się ostatniego dnia listopada. Korzystając z uprzejmości p. Mariana Liszkowskiego, dyrektora spółki INTER-FISCH, uzyskałem okresowe pozwolenie na połów ryb w grudniu. Drugiego zatem grudnia około godziny 9.00 wypłynąłem na tzw. Zatokę Kołudzką, gdzie kilka dni wcześniej miałem na kiju olbrzymią rybę. Niestety, zawiódł wówczas sprzęt i ryba poszła. Tym razem łowiąc na głębokości 15 metrów odniosłem wrażenie, że coś przytrzymało rippera. Mocno zaciąłem i poczułem ogromny opór. Jednak bez problemu oderwałem rybę od dna, podpompowałem do burty. Sandacz zrobił jeszcze dwa odjazdy i skapitulował. Po włożeniu ryby z podbierakiem do mojej małej - 2,40 m długości - łodzi musiałem szybko spływać do brzegu. Inaczej ryba zdemolowałaby mi łódkę...
     Pan Jarosław posłużył się wędziskiem spinningowym MIKADO Matrix 777 o c. w. 30 g, kołowrotkiem SHIMANO Stradic 4000 z plecionką o średnicy 0,15 mm BERKLEY. Przynętą był biały z czarnym grzbietem ripper MANNS długości 11 cm i obciążony 15-gramową główką.