Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzice niepełnosprawnych dzieci nie przyjęli propozycji premiera. Będą protestować w Sejmie do skutku [wideo]

(jz)
Protestujący w Sejmie rodzice niepełnosprawnych dzieci nie przyjęli propozycji premiera
Protestujący w Sejmie rodzice niepełnosprawnych dzieci nie przyjęli propozycji premiera TVN24/x-news
Protestujący w Sejmie rodzice niepełnosprawnych dzieci nie przyjęli propozycji premiera stopniowego podwyższania świadczenia pielęgnacyjnego. - Jeśli będzie trzeba zostaniemy tu do Wielkanocy albo i dłużej - mówi Iwona Hartwich z Torunia, matka niepełnosprawnego Kuby.

Najważniejszą w tej chwili sprawą dla protestujących rodziców niepełnosprawnych dzieci jest natychmiastowy wzrost wysokości świadczenia pielęgnacyjnego do poziomu najniższego wynagrodzenia.

Premier w sobotę (22 marca), podczas spotkania z rodzicami w Sejmie zaproponował stopniowe podwyższanie wysokości przekazywanej im pomocy. Od 1 maja otrzymywaliby 1 tys. zł (620 zł świadczenia pielęgnacyjnego, 200 zł dodatku plus 180 zł wyrównania). Od 1 stycznia 2015 świadczenie wyniosłoby 1200 zł, a od 1 stycznia 2016 r. - osiągnęłoby poziom minimalnego wynagrodzenia. Donald Tusk powiedział, że proponowane przez niego przyspieszenie dojścia do płacy minimalnej jest realistyczne ze względu na możliwości budżetu.

Oba spotkania premiera w Sejmie (piątek i sobotni wieczór) z protestującymi rodzicami były bardzo emocjonalne. Rodzice wylali przed premierem wszystkie swoje żale, wypomnieli niespełnione obietnice, wręcz nazwali go kłamcą. Każdą podwyżkę świadczenia czy wprowadzenie dodatku (najpierw 100 teraz 200 zł miesięcznie) wychodzili sobie protestami, jak ujęła to jedna z matek.

Protestujące matki od 2009 roku domagają się, by ich całodobowa opieka na niepełnosprawnymi dziećmi uznana została za pracą, a świadczenie pielęgnacyjne było w wysokości minimalnej płacy. Wiele razy organizowali protesty czy to w poszczególnych miastach, czy pod Kancelarią Premiera, Sejmem. Nie chcą dłużej czekać na realizację obietnic.

Po ostatnim proteście od środy są w Sejmie. Sobotniej propozycji premiera nie przyjęli. Chcą, by świadczenie od razu wzrosło do poziomu najniższej pensji krajowej. Dziś rodzice dostają 820 zł miesięcznie (620 zł świadczenie pielęgnacyjne oraz 200 zł dodatku), ale tylko od świadczenia odprowadzane są składki emerytalne. - Nasze dzieci potrzebują leków, potrzebują rehabilitacji - argumentują.

Projekt ustawy z zapisanymi kwotami i terminami podwyżek świadczenia pielęgnacyjnego zostanie wprowadzony do sejmu jako poselski lub komisyjny - to przyspiesza prace nad nim. Wcześniej, na najbliższym wtorkowym posiedzeniu rząd zdecyduje o przesunięciu pieniędzy z programu budowy dróg lokalnych na podniesienie kwot wypłacanych rodzicom niepełnosprawnych dzieci.

Protestujący liczą, że pieniądze na natychmiastowe podniesienie świadczenia do wysokości minimalnej płacy znajdą posłowie. - Padało tyle propozycji, skąd wziąć pieniądze, a do tego jest zgoda wszystkich partii, że rodzicom trzeba pomóc - mówiła "Pomorskiej" Iwona Hartwich z Torunia, jedna z protestujących matek i jedna z organizatorek protestów. Powiedziała też: -Musimy zobaczyć ten projekt, bo musi być w nim zapisana waloryzacja, okres przejściowy po śmierci dziecka, gdy matka zostaje bez niczego, a jeszcze musi zwrócić część świadczenia!

Przeczytaj również: Matki niepełnosprawnych dzieci protestują na ulicach

Hartwich dodała, że tym razem rodzice tak zorganizowali opiekę nad dziećmi, że mogą zostać w Sejmie do Wielkanocy, a jeśli będzie trzeba to i dłużej. - Na nic nie narzekamy, mamy napoje, posiłki, dla dzieci pampersy - zapewnia. - Gdy syn miał operację, w szpitalu spałam na drewnianym stołku. Takich foteli, jak są tu, nie mamy w domu.

Hartwich wraz z Mają Szulc (obie z Torunia) najczęściej zabierają głos. W piątek Sejm opuściło kilkoro rodziców, w tym matka trójki niepełnosprawnych dzieci z Bydgoszczy. Pozostało 15 osób. - Nikt z nas nie wyjdzie z Sejmu, bo z powrotem nas tu nie wpuszczą - podkreśliła matka Kuby.

Emocje zaogniła popołudniowa niedzielna konferencja ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza. Podtrzymał on sobotnia propozycję premiera, a jego zastępcy wyliczyli, jaką inną pomoc dostają osoby niepełnosprawne i ich opiekunowie. To m.in. zasiłki z pomocy społecznej, dopłaty do turnusów rehabilitacyjnych, środowiskowe domy samopomocy, warsztaty terapii zajęciowej, zakłady aktywizacji zawodowej, dopłaty do sprzętu rehabilitacyjnego itd. W ubiegłym roku kosztowało to 11 mld zł.

Zdenerwowani rodzice stwierdzili, że konferencja ministra świadczy tylko o niezrozumieniu problemu przez rząd. Ich dzieci nigdy w życiu nie podejmą żadnej pracy, bo przez 24 godziny na dobę wymagają pielęgnacji i pomocy w podstawowych czynnościach życiowych. Dopłata do turnusu rehabilitacyjnego wynosi 1200 zł i przysługuje raz na trzy lata. Koszt turnusu to kilka- kilkanaście tysięcy zł. Do sprzętu trzeba mieć 20 proc. wkładu własnego. Z 620 zł świadczenia nie są w stanie tego uzbierać, bo to często także oznacza kilka tysięcy złotych.

W niedzielę po południu protestujący napisali list do Anny Komorowskiej z prośbą o pomoc. "Czekamy na panią i w tej chwili jest pani jedyną naszą nadzieją" - proszą.

Na najbliższym posiedzeniu rząd dokończy także dyskusję o projekcie ustawy w sprawie wypłaty świadczeń odebranych opiekunom dorosłych niepełnosprawnych. Wielu z nich jest również w bardzo dramatycznej sytuacji.

Do rozstrzygnięcia jest kwestia wypłacenia odsetek za czas od 1 lipca 2013 r. (wtedy opiekunowie stracili świadczenia) oraz składek zdrowotnych za ten okres.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska