MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ring małżeński

BARBARA SZMEJTER [email protected]
Rodzice walczą o prawo opieki nad bliźniętami.
Rodzice walczą o prawo opieki nad bliźniętami. fot.sxc
Do czasu zakończenia sprawy rozwodowej rodziców dwuipółletnie bliźniaki zostały oddane pod opiekę ojca. Niepracująca kobieta nie wie, co począć z wolnym czasem, podczas gdy jej dziećmi zajmuje się siostra męża. - O co tu chodzi? - pytają wszyscy znający sprawę.

Z nami rozmawiał

Ekipa telewizyjnych reporterów, towarzyszących pani Joannie, nie została wpuszczona za próg eleganckiej willi pod Włocławkiem. - Nie muszę z wami rozmawiać - twierdził Kamil Barański, właściciel domu i prezes jednej ze znanych włocławskich spółek.

Nie krył, że żonę poznał przez internet, dzięki jednemu z randkowych portali. Była z daleka, z miejscowości odległej od Włocławka o ponad czterysta kilometrów. Spotkali się w Bydgoszczy. - Proszę sobie wyobrazić, że zaszła w ciążę po zaledwie trzech tygodniach znajomości!

Nie zdążył jej poznać, nie zdążył pokochać, gdy musiał podjąć jedną z najważniejszych życiowych decyzji. Ale nie potrafił.

Joanna ma 29 lat. Jest szczupłą blondynką o delikatnych rysach. Przyznaje, że męża znała krótko, gdy okazało się, że jest w ciąży. - Chciał mi dać dziesięć tysięcy złotych, chyba na załatwienie sprawy. Powiedziałam, że tego nie zrobię. Źle się czułam, on nie okazywał mi czułości i zainteresowania, choć mieszkaliśmy już razem. Postanowiłam więc pojechać do mojej rodziny. Tam zrobiłam usg, okazało się, że będą bliźniaki. Zadzwoniłam do Kamila, on przyjechał. Mówił, że wszystko będzie dobrze. A wkrótce potem zadzwonił i poinformował mnie, że wrócił do swojej byłej dziewczyny. Taka huśtawka trwała dłuższy czas, również wtedy, gdy z zagrożoną ciążą przez dwa miesiące leżałam w szpitalu w Bydgoszczy. Często jednak do mnie przyjeżdżał, interesował się mną i naszymi dziećmi.

Dziewczynka i chłopczyk

Bliźnięta, przyszły na świat w listopadzie 2006 roku. Tata bez żadnych oporów uznał je, dał im swoje nazwisko. Kiedy dzieci skończyły pierwszy rok życia, ich rodzice wzięli ślub. - Trzy miesiące później mąż złożył w sądzie pozew rozwodowy - mówi Joanna.

Pan Kamil nie potrafi o żonie powiedzieć niczego dobrego. - Za późno zorientowałem się, z kim mam do czynienia - opowiada w przekonujący sposób. - Chciała ode mnie dwieście tysięcy na nowe mieszkanie, gdy odmówiłem, zaczęły się problemy. Wciąż wzywała do domu policję, przyjeżdżali na interwencje i odjeżdżali z przysłowiowym kwitkiem. Potem wynajęła sobie gdzieś mieszkanie i kiedy chciała, wracała na noc do domu, albo też nie wracała. Czy to można tolerować?

- Bił mnie, poniżał, szarpał i kopał - opowiada pani Joanna. Twierdzi, że jej krótkie małżeństwo to koszmar i nieustanne interwencje policji.

- Rzeczywiście trafiło do nas wiele spraw, związanych z interwencjami w tym domu - przyznaje nadkomisarz Małgorzata Marczak, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji we Włocławku. - Wszystkie dotyczyły znęcania się męża nad kobietą, która wzywała policję. Niektóre z tych spraw są jeszcze w toku, pozostałe zakończyły się umorzeniem.

Joanna uciekła

Zabrała dzieci do hostelu dla ofiar przemocy w rodzinie. "Już w pierwszym dniu pobytu żony w placówce pan Barański rozpoczął okupowanie hostelu. Nękał nas telefonami, uniemożliwiając funkcjonowanie sekcji, zatrudnił agencję ochroniarską, pilnującą placówki. Wezwał policję, gdyż rzekomo żona pozostawiła dzieci bez opieki i oddaliła się z hostelu..." - wynika z opinii ośrodka.

- Policjanci przyjechali w nocy, obudzili mnie i dzieci. Twierdzili, że mąż powiadomił ich, że mnie nie ma przy córce i synku. Nie mogłam tego znieść, dlatego wreszcie wyprowadziłam się z domu - opowiada pani Joanna.

- Czy to dziwne, że szukałem swoich dzieci? - pyta pan Kamil. - Pracownice hostelu powiedziały, że ich tam nie ma. Dlatego złożyłem na nie skargę, pewnie stąd ta opinia... - mówi Barański.

Magda jest znajomą rodziny. Joannę poznała podczas wycieczki do Egiptu. - Kamil zabrał żonę, dzieci i opiekunkę. Byłam zdziwiona patrząc, jak maluchy z każdą sprawą biegną do obcej kobiety, nie do matki. Na lotnisku on niósł jedno dziecko i bagaż, opiekunka targała torbę i drugie dziecko. A pani Joanna szła sobie z torebką...

Joanna wynajęła mieszkanie. Mąż obiecał, że pozwoli jej widywać dzieci. Sprawa rozwodowa była już w sądzie. Podczas jednej z pierwszych rozpraw sąd zajął się ustaleniem, przy którym z rodziców powinny pozostać dzieci do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia kwestii opiekuńczych. Joanna wyszła z sali rozpraw zapłakana.

- Wzięłam pod uwagę dobro dzieci. Pomogła mi w tym opinia biegłego, zdaniem którego bliźniaki najlepiej czują się we własnym domu - wyjaśnia sędzia Jolanta Tomala z Sądu Rodzinnego we Włocławku. - To przecież matka wyszła z tego domu, ale może się widywać z dziećmi dwa razy w tygodniu.

Dobro dzieci

Tego zwrotu używają wszyscy. W różnych konfiguracjach. Sędzia tłumaczy, że decyzja o powierzeniu opieki ojcu ma charakter tymczasowy. - Mąż przecież pracuje, całe dnie nie ma go w domu - pani Joanna nie kryje łez. - W rzeczywistości opiekę nad moimi dziećmi sprawuje siostra męża. Młoda, niedoświadczona dziewczyna, nie mająca własnego potomstwa. Nie mogę tego pojąć.

- Dla żony istnieje tylko jedno dziecko, córka. O synku prawie nie wspomina - twierdzi Barański. - Nie była i nie jest dobrą matką. Wiele robiłem, aby nauczyć ją kochać dzieci. Na próżno. Jestem przekonany, że jeśli jej sąd powierzy opiekę nad bliźniakami, to za kilka miesięcy i tak do mnie wrócą.

Komentarza odmawia Grażyna Pałasz, prawniczka, która reprezentowała panią Jolantę przed sądem. Chętnie mówią natomiast przedstawiciele Fundacji Razem Lepiej, założonej przez znaną aktorkę Annę Samusionek. - Ta sytuacja wpłynie negatywnie na te dzieci, bo siostra ojca nie zaopiekuje się nimi, tak jak matka. Jeśli coś się stanie z dziećmi, to matka zostanie pociągnięta do odpowiedzialności karnej, a nie ma dostępu do dzieci. Dochodzimy do jakichś absurdów - mówi przed kamerą Marek Szambelan, przedstawiciel fundacji.

Komórka może być dowodem.

W telefonie Joanny jest kilka nagrań, zapisów dramatycznych wydarzeń, krzyków, przekleństw z płaczem dzieci w tle. - Widziałam, jak ta pani biegła za mężczyzną, niosącym małe dziecko. Prawie wrzucił je do samochodu, na tylne siedzenie i odjechał, zanim ta kobieta zdążyła dobiec do auta - opowiada jedna z sąsiadek Joanny.

Kamil Barański przekonuje, że żona specjalnie prowokuje awantury, aby je potem nagrywać. Przyznaje, że podczas jednej z takich scysji jego siostra ugryzła Joannę w rękę. - Ale to była reakcja na złamany siostrze podczas szarpaniny palec - twierdzi mężczyzna.

Dzieci nadal przebywają w domu ojca, pod opieką jego siostry. - Szukam dla nich opiekunki - mówi Barański. Zapewnia, że w czasie, ustalonym przez sąd, matka zawsze zajmuje się bliźniakami. - Nie utrudniam tych kontaktów, mimo że dzieci nie chcą z nią być. Płaczą, chcą jechać ze mną do domu - twierdzi mężczyzna. I dodaje, że trudno jest mu pozbyć się poczucia winy, że zafundował własnym dzieciom taką matkę.

Pani Joanna zaskarżyła decyzję sądu, czeka na wynik rozprawy apelacyjnej. Wierzy, że będzie dla niej korzystny.

PS. Personalia bohaterów publikacji zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska