Gombrowicz jest wieczny... "Iwona, księżniczka Burgunda" to znakomita premiera Teatru Powszechnego
Napisana jeszcze przed wojną, w 1935 roku,"Iwona", to sceniczna groteska i zarazem satyryczny obraz społeczeństwa, które krępuje i obezwładnia jednostkę. I choć akcja sztuki rozgrywa się w fantastycznej krainie - na królewskim dworze, a świat stworzony przez Gombrowicza jest groteskowy, śmieszny i zarazem tragiczny, "Iwona" pasuje do każdej rzeczywistości, bo jest po prostu nieśmiertelna.
Taki też wniosek płynie z radomskiego spektaklu, w którym reżyser Jarosław Tumidajski, bardzo czytelnie - za Gombrowiczem - objaśnia widzom świat.
Choć interpretacji "Iwony" jest wiele, podstawowe przesłanie sztuki brzmi: nie możesz być inny niż wszyscy. Jesteś inny? A może masz nie taką płeć? Może odmienny kolor skóry? To my cię zadepczemy, zgnieciemy lub po prostu - zamordujemy. Bejsbolowym kijem lub karaskiem.
Iwona, centralna postać dramatu, w wykonaniu Neli Maciejewskiej, jest właśnie inna. To bardzo dobra kreacja. Milcząca, nieatrakcyjna. Całkowicie bezwolna, poruszająca się jakby w lunatycznym śnie.
Taka Iwona musi najpierw budzić niechęć ciotek, a potem, kiedy poznaje ją książę Filip, niechęć przeradza się w nienawiść i pastwienie się nad dziewczyną. Bo dlaczego ty jesteś inna?
Taka Iwona, która po zaręczynach z Księciem Filipem zaczyna skupiać na sobie uwagę całego dworu, staje się nie tylko obiektem nienawiści, ale także kimś, kto wyciąga z bohaterów ich zło. Iwonę trzeba więc jak najszybciej zabić.
Doskonała jest para: Marek Braun – Król Ignacy i Małgorzata Maślanka – Królowa Małgorzata.
Jego królewska mość to tyran, miejscami zwykły cham, pan i władca bez autorytetu, który usiłuje zyskać nakładając koronę.
Jego małżonka, poetka z bożej łaski, świetna jest w scenie czytania swych wierszy, kiedy to pan małżonek podgląda ją zza kanapy.
Do tych dwojga idealnie pasuje Szambelan - Michał Węgrzyński, znający wszystkie grzechy i grzeszki swego pana.
To on podsuwa mu myśl o konsumpcji ościstego karaska przez Iwonę.
- Karaska? A czemu nie karpia?- dziwi się tępy król. To chyba Szambelan powinien rządzić państwem? Michał Wegrzyński stworzył wspaniałą rolę.
W tym towarzystwie jakby blado wypada Tomasz Wóltański – Książę Filip. Jego postać, przynajmniej na początku, nie jest zbyt wyrazista, chociaż w miarę akcji nabiera rumieńców.
Pozostałe role są za to pełne kolorów. Zuzanna Repelowicz – Iza, Filip Łannik – Cyryl, Mateusz Paluch – Cyprian, Innocenty, Joanna Jędrejek – Dama dworu, ciotka Iwony, Natalia Samojlik - Dama dworu, ciotka Iwony, to właściwe tło tej niezwykłej monarchii, która jest monarchią już tylko na papierze.
Przedstawienie jest bardzo interesujące. W pierwszym akcie akcja ma cechy komedii, lecz niemal niezauważalnie skręca w stronę tragedii. To mało. Atmosfera zaczyna wręcz ociekać mordem... Najpierw chłopcy igrają nad śpiącą z nożem , potem to zmuszanie Iwony do jedzenia, a jeszcze potem - ta dusząca się Iwona na tle żałobników...Finał budzi grozę.
A ta płynąca z ust gombrowiczowskich bohaterów hipokryzja, ta nasycona podłością słodycz, to samozadowolenie, kiedy monarszy świat ginie, to żałosne poszanowanie i przywiązanie do konwenansów... Brr...
Ponura i dostosowana do tych dworskich morderców jest scenografia Michała Dracza, natomiast jakby dla kontrastu - kolorowe są kostiumy Krystiana Szymczaka.
Choć przedstawienie ocieka żądzą mordu, pokazuje, że mistrz Witold jest wiecznie aktualny.
Zobacz galerię zdjęć z premiery w radomskim teatrze
Błysk i cekiny czyli gwiazdy w Cannes
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?