Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny ma gigantyczne długi. Nie śpieszy się by je pooddawać

Jacek Deptuła [email protected]
Arkadiusz Wagner: - Zenek radził mi, żebym wypiął się na bank albo jakoś rozłożył raty. Ale dlaczego ja mam spłacać jego długi - sami ledwo wiążemy koniec z końcem.
Arkadiusz Wagner: - Zenek radził mi, żebym wypiął się na bank albo jakoś rozłożył raty. Ale dlaczego ja mam spłacać jego długi - sami ledwo wiążemy koniec z końcem. Iwona Woźniak
Ludzie w Żninie mówią, że kiedyś Flejter to był równy chłop, ale przedobrzył i dziś jest bankrutem.

Żnin, 11 listopada 2012 roku. Przy Pomniku Katyńskim trwają obchody Święta Niepodległości.
Sejmik samorządowy reprezentuje radny wojewódzki Zenon Flejter z Platformy Obywatelskiej. Stoi w grupie żnińskich notabli. W pewnej chwili do tego szacownego grona podchodzi niepozorny Arkadiusz Wagner, niegdyś pracownik Rolmetu - firmy Flejtera.

Najpierw przysłuchuje się spokojnie rozmowom, lecz kiedy zabiera w końcu głos, twarz radnego sejmiku tężeje. Wagner wali mu prosto w oczy: - Zenek, czy przypadkiem pochwaliłeś się już swoim przyjaciołom, że złożyłeś fałszywe oświadczenie majątkowe?

Przeczytaj także:Podczas sesji w Golubiu-Dobrzyniu radnemu puściły nerwy. "Mam czyste ręce i czyste sumienie!"

- Co ty gadasz? Ja to będę nagrywał! - jąkając się ripostuje Flejter.

- To tylko powiedz, kiedy zaczniesz, bo chciałbym jeszcze dorzucić, że okradłeś mnie na 50 tysięcy złotych...

- W takim razie życzę, żebyśmy mówili sobie na pan!

- W porządku, ale jest mały problem: do człowieka, do którego mam mówić per pan, muszę mieć szacunek. A ty tego szacunku nie masz, bo jesteś zwykłym oszustem.

Konsternacja, zamieszanie, niesmak.

Dziesięć dni później w Żnińskim Domu Kultury było tak samo. Zenon Flejter podsumowuje dwuletni dorobek regionalnego polityka. Jest sennie, w sali raptem kilka osób nie licząc wiceburmistrza, wicestarosty i dziennikarzy. Flejter pracowicie opowiada o swoich staraniach na rzecz rewitalizacji drogi wodnej E70 i problemów rolnictwa. Wyjaśnia, jak domagał się powstania Pałuckiego Parku Krajobrazowego, jak namawiał i w ogóle lobbował w całym regionie...

A tu nagle do głosu dorywa się znów niepozornie wyglądający Wagner i pyta o to samo, co 11 listopada: - Zenek, kiedy oddasz ukradzione mi 50 tysięcy?

- W mieście prawie wszyscy się znają - mówi dziś pan Arkadiusz. - I ludzie wiedzą, że nie jestem wariatem.

Kariera Zenona Flejtera

W Żninie mówią, że kiedyś Flejter to był dobry chłop, ale w końcu tak przedobrzył z ka-są, że zostawił na lodzie nie tylko siebie, ale i wielu ludzi. I stąpa od miesięcy po tym wyjątkowo kruchym lodzie. Dziś też nie ukrywa, chyba z dużą przesadą, że pozostaje mu tylko krok ostateczny, o którym można posłuchać czasem w telewizji: - Jedyne, co mogę dziś zrobić, to chyba oddać nerkę.

Krótko mówiąc Flejter jest bankrutem z komornikami na karku i armią wierzycieli.

Arkadiusz Wagner sięga pamięcią dziesięć lat wstecz: - Poznaliśmy się w trakcie budowy nowej części Rolmetu, wielkiej firmy Zenka. To były hurtownie i sklepy z materiałami budowlanymi i hutniczymi. Przypadliśmy sobie do gustu, więc zatrudnił mnie. On wówczas był człowiekiem, który nie tylko wzbudzał zaufanie, ale tym zaufaniem obdarowywał innych. Wcale nie żartuję, to był sympatyczny chłop.
Politycznie Flejter też szedł jak burza. W 2006 roku został bezpartyjnym radnym Żnina, cztery lata później - radnym sejmiku samorządowego. Ale już z listy PO. Został nawet przewodniczącym komisji rolnictwa i rozwoju wsi. Edyta Wagner, która wraz z mężem i córkami ledwo ledwo wiążą koniec z końcem, też miała kiedyś dobrą opinię o żnińskim przedsiębiorcy: - Podziwiałam go za to, że ze zwykłego kierowcy autobusu, którym był, w krótkim czasie umiał stworzyć wielką firmę. Później ją rozwalił, a nas zwyczajnie załatwił.

Radny sejmiku rzeczywiście zrobił karierę: nie bał się żadnej pracy - niegdyś był palaczem, kierowcą, przedsiębiorcą. W dodatku taki swój chłop.

Dziś jest tylko znanym w powiecie politykiem. Wiosną sprzedał bratu Rolmet, a raczej to, co pozostało z firmy. Bywa na uroczystościach w regionie, przecina wstęgi, przewodniczy komisji rolnictwa, zasiada i reprezentuje. Ale też nie spłaca swoich gigantycznych długów.

Dwa lata temu finansach Flejtera coś zaczęło szwankować, do spłacenia były też rachunki z kampanii wyborczej. - Wpadł do mnie jakoś na początku 2012 roku i zapytał, czy nie wziąłbym dla niego pożyczki, może z 50 tysięcy złotych. - opowiada pan Arkadiusz. - Nic nie stało na przeszkodzie, by pomóc szefowi. Tym bardziej, że był wypłacalny, miał duży majątek i był osobą zaufania publicznego. Zresztą, on kiedyś mi też pomagał, więc dlaczego się tak po ludzku nie odwzajemnić?

Bank Millenium oferował wtedy szybkie lecz bardzo drogie pożyczki. Za 50 tysięcy oddaje się nieomal sto w ciągu pięciu lat. Rata wynosi 1440 zł miesięcznie. Flejter sporządził własnoręcznie umowę - pokwitowanie:

"Żnin, 26. 02. 2010 r.
Ja niżej podpisany oświadczam, że pożyczyłem od Arkadiusza Wagnera kwotę pięćdziesięciu tysięcy złotych i zobowiązuję się spłacić tę kwotę w ciągu 2 tygodni od wezwania do zapłaty. Zobowiązuję się również do pokrycia wszelkich kosztów związanych z pozyskaniem tej kwoty i zapłatę rat w Banku Millenium".

Jak wreszcie trafić na Zenka?

Przyznać trzeba uczciwie, że do lutego ubiegłego roku Zenon Flejter spłacał kredyt. Później przestał. Wagnerowie zaczęli się niepokoić: Edyta zarabia najniższą krajową, dla Arka półtora tysiąca to bardzo duże pieniądze. A na utrzymaniu dwie uczące się córki.

- Nie mogłem nigdzie trafić na Zenka - mówi Wagner. - A jak dzwoniłem, ciągle słyszałem to samo: oddam, jak będę mógł. A mi bank przysyła wezwania do zapłaty 51 tysięcy!

Rolmet padł we wrześniu ubiegłego roku. To znaczy są dwie wersje "padnięcia" firmy. Pierwsza - sprzedaż firmy bratu Flejtera, z długami. Druga - ucieczka przed wierzycielami. Ale pani Edyta ma wątpliwości, co do niewypłacalności Flejterów: - Próbowaliśmy łapać go na imprezach, gdzie on się pokazywał, a tu słyszymy, że żona była na zakupach w Londynie. Tymczasem moja córka siedzi w kasie w markecie, żeby na studia zarobić.

Wagner nie ma złudzeń, że można się z byłym szefem ułożyć. - Zenek radził mi, żebym się wypiął na bank i żeby to jakoś przeciągać. Ale od lutego bank zabiera z mojego konta prawie półtora tysiąca. A ja muszę zrobić wszystko, by coś na tym koncie było.

Wkrótce okazało się, że Flejter pożyczał też na konto innych pracowników Rolmetu. Jednak żaden z nich nie zgadza się na rozmowę. Mówią, że radny jest jeszcze za mocny w Żninie.

We wrześniu 2012 roku Wagner zakłada własny sklep z materiałami budowlanymi. Wynajmuje lokal w Gąsawie dzierżawiony dotąd przez Rolmet. Bo Rolmetu de facto już nie ma. Mimo to Flejter wyciął mu kolejny numer: zażądał 25 tys. zł za rzekomo bezprawnie zajmowany lokal w Gąsawie. - No to odpisałem - opowiada wzburzony pan Arkadiusz - że następne takie pismo spowoduje ściganie o próbę wyłudzenia pieniędzy. Wagner bowiem doskonale przestudiował odpowiednie przepisy kodeksu karnego. W lipcu do lubelskiego e-sądu złożył pozew o zapłatę. To tzw. elektroniczne postępowanie upominawcze, coś jakby sąd na skróty. W Lublinie dowody okazały się na tyle mocne, że e-sąd wydał nakaz zapłaty. Flejter złożył sprzeciw, co spowodowało, że sprawa trafiła do żniń-skiego sądu, już tradycyjnego. - Zatrząsłem się z wściekłości - mówi pan Arkadiusz - kiedy przeczytałem, że Zenek zarzucił mi brak dowodów na pożyczenie pieniędzy! A jego pokwitowanie z 2010 roku to co, wymyślone jakoś?!

Radny i komornicy

Radny Flejter przyznaje, że jest winien pieniądze zarówno Wagnerowi, jak i innym osobom. Na karku ma komornika i pięć banków. W oświadczeniu majątkowym z ubiegłego roku wymienia: 1,6 miliona złotych w BOŚ, 184 tysięcy złotych w BGŻ, 200 tysięcy złotych w PKO BP, 35 tysięcy franków w PKO SA, 168 tysięcy złotych w PKOBP oraz 71 tysięcy złotych w Millenium.

To długi oficjalne.

Dług wobec Arkadiusza Wagnera jest nieoficjalny, choć z punktu widzenia prawa takich nie ma: - Okazało się, że Zenek nie wpisał tej pożyczki, mimo takiego obowiązku, w oświadczeniach majątkowych składanych w roku 2011 i 2012 i ukrył to przed urzędem skarbowym. Najprawdopodobniej chciał uniknąć zapłaty dwóch procent podatku. Nie wspominam tu o pozostałych długach.

Jak to możliwe, by przedsiębiorca i polityk, który deklaruje w oświadczeniu, że jest właścicielem kilku nieruchomości wartych miliony złotych, nie spłaca długów? Z tego, co mówi Zenon Flejter sprawa jest dosyć prosta: - Ja mam w tej chwili sytuację finansową taką - i to nie jest żadna tajemnica - że dziś wszystkie moje dochody przejmuje komornik, nawet dietę z sejmiku. I realizuję, że tak powiem, inne zobowiązania. Więc dopóki nie będzie wyroku w sądzie i nie dojdzie to do komornika, nie mogę nic oddać panu Arkowi. Z prywatnej kieszeni nie mam możliwości płacenia w tej chwili. Mam zobowiązania publiczno-prawne i obowiązek spłacenia najpierw ZUS, Urzędu Skarbowego i tak dalej.

Potrącony na pasach po pijaku

W 2011 roku firma Flejtera zanotowała ponad 6 milionów złotych przychodu, z czego dochód wyniósł zaledwie 21 tysięcy. No, ale w biznesie może i tak się zdarzyć... Chociaż to jedna z tajemnic, na temat której Arkadiusz Wagner woli się dziś nie wypowiadać. Może dlatego, że dwa tygodnie temu, podczas ostatniej rozmowy z Flejterem, usłyszał: "Jak dalej będziesz mieszał, to mogę pójść siedzieć"...
Ale dla rodziny Wagnerów, podkreślają to wielokrotnie w rozmowach, spłata długu Zenka to być albo nie być. O ironio - niegdysiejszy pracodawca mówi w podobnym tonie:

- Mam jeszcze dom do sprzedania, ale dom jest zajęty i będzie zlicytowany. Ja go próbuję od dwóch lat sprzedać i nic. Proponowałem panu Arkowi pewne rozwiązania, że może zmienić ten kredyt na dłuższy.
Cóż z tego, skoro Wagnerowie nie mają co do garnka włożyć?

Wówczas Flejter proponuje niecodzienną operację, dzięki której będzie mógł spłacać swego wierzyciela. Mianowicie: Wagner odda mu sklep, w którym teraz handluje (będzie z tego jakieś 1500 zł miesięcznie) i sprawa długu zostanie rozwiązana: - Pan Arkadiusz wszedł w tą nieruchomość, ona nie podlega zajęciu. Mógłbym tam prowadzić działalność gospodarczą na syna lub kogoś innego i byłoby z czego spłacać!

Flejter brnie nie zdając sobie chyba sprawy z tego, co mówi: - Ja też nie mam z czego żyć. Z tego powodu nie śpię po nocach i nawet chciałem mandat radnego złożyć, bo to nie jest dla mnie komfortowa sytuacja. Jestem dziś osobą publiczną i chętnie bym to rzucił w diabły, bo mi nie jest przyjemnie, jak licytacja będzie chałupy. Nikt też nie zyska, jak przestanę być radnym, niech chociaż pewne osoby mają szanse z tej mojej diety coś zyskać.

Kujawsko-pomorski radny cały czas podkreśla w rozmowie, że może pomóc mu rodzina. - Chyba tak, skoro Zenon nabył od swojego bratanka restaurację. W 2010 roku był prowadzony ogromny kosztowo remont budynku i również w tym samym roku została przyznana na to unijna dotacja - tłumaczy Wagner. - Remont de facto finansował Zenek ze środków Rolmetu, część kwoty na pewno po uzyskaniu dotacji wróciła.

Na koniec rozmowy radny Flejter zaczyna grozić: - Mógłbym pana Arkadiusza na przykład o stalking skarżyć, bo na ulicy mnie zaczepia i wyzywa. Mam nagrane to na komórkę i te jego SMS-y! Nie przejechałem nikogo na pasach, a co mają powiedzieć ci, którzy potrącą po pijaku na pasach i utrudniają życie. Jest to typowa złość i chęć dokuczenia.

Bez sejmikowania

Trudno powiedzieć, czy mówiąc to Zenon Flejter miał na myśli również pisma, które pod koniec listopada Wagner wysłał do marszałka województwa Piotra Całbeckiego i przewodniczącej sejmiku Doroty Jakuty. Opisał w nich sprawę dołączając dowody, na podstawie których lubelski e-sąd wydał radnemu nakaz zapłaty. Ku swemu zdumieniu otrzymał odpowiedź Doroty Jakuty tej treści: "Niniejszym powiadamiam, że zajęcie stanowiska w sprawie radnego województwa Zenona Flejtera przed rozstrzygnięciem postępowania sądowego jest niemożliwe".

Jednak w świetle przepisów zajęcie stanowiska przez Urząd Marszałkowski jest nie tylko możliwe, ale nawet obowiązkowe. Prawo w tej materii nie pozostawia cienia wątpliwości. Jeżeli marszałek regionu lub przewodniczący sejmiku wojewó-dztwa mają jakiekolwiek podejrzenia, że w oświadczeniu majątkowym zatajono jakieś informacje - mają obowiązek zlecić kontrolę urzędu skarbowego.
A zatajenie przez Flejtera wysokości swego zadłużenia jest przestępstwem. - Tak, pamiętam tę sprawę - mówi Dorota Jakuta. - Moja odpowiedź była przygotowana przez prawnika. Rozmawiałam też z panem radnym, który powiedział, że są to rozliczenia prywatne. On uważa, że tego długu po prostu nie ma i tylko wyrok sądowy będzie podstawą dalszego postępowania.

Najlepsze artykuły za jednym kliknięciem. Zarejestruj się w systemie PIANO już dziś!

Szefowa sejmiku obiecała, że zajmie się sprawą raz jeszcze. Choćby dlatego, że rozprawa sądowa może trwać wiele lat.

Ale Arkadiusz Wagner nie składa broni. - Moje informacje dotyczyły złożonego nieprawdziwego oświadczenia. Marszałek województwa ma, zgodnie z prawem, obowiązek poinformowania prokuratury o podejrzeniu przestępstwa przeciw dokumentom, co - wnioskując z pisma pani przewodniczącej - się nie stało. Więc sprawę zgłosiłem sam kilkanaście dni temu za pośrednictwem żnińskiej komendy policji.

I czeka na dalszy ciąg.

Wiadomości ze Żnina

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska