Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziesiątki byłych żołnierzy polskich trafiło do SS

Rozmawiał ADAM WILLMA [email protected] tel. 056 61 99 924
Fot. Adam Willma
Rozmowa z prof. ALEKSANDREM LASIKIEM, historykiem z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.

- Z pana badań wynika, że po zakończeniu kampanii wrześniowej co najmniej sto osób, które służyły w okresie międzywojennym w Wojsku Polskim znalazło się w SS. Jak to możliwe?
- Co więcej, przynajmniej w kilku przypadkach, osoby te brały czynny udział w kampanii wrześniowej po polskiej stronie. Chodzi oczywiście o polskich volksdeutschów. Już w 1939 roku Reichsführer-SS zdecydował o przyjmowaniu byłych obywateli II RP - do Allgemeine SS (Powszechnej SS, jako paramilitarnej formacji Sztafet Ochronnych). Większość była wcześniej zaangażowana, np. w działalność Selbstschutzu (Samoobrony), rodzaju milicji tworzonej spontanicznie przez obywateli II RP narodowości niemieckiej.

- Kaszubi automatycznie stawali się Niemcami?

- Polityka przyznawania statusu etnicznego Niemca nie była jednolita wśród władz nowo utworzonej Prowincji Rzeszy "Gdańsk-Prusy Zachodnie". Gauleiter Albert Forster stawiał początkowo kwestie etniczne nader rygorystycznie, inaczej widział ten problem terenowy reprezentant Himmlera, dowódca SS i policji Richard Hildebrandt.

- Kiedy pojawił się pomysł listy narodowościowej?

- 8 października 1939 r. Hitler wydał dekret w sprawie przynależności etnicznej ludności zamieszkującej obszary II RP wcielone do Rzeszy. Nie określał jeszcze wówczas precyzyjnie kryteriów, według których miał on być stosowany, z czego skorzystał Reichsführer-SS, mający w planach ambitną rozbudowę esesowskich sił zbrojnych (Waffen-SS). W 1939 roku Placówka Służbowa Reichsführera-SS do Spraw Konsolidacji Narodu Niemieckiego wydała okólnik w tej sprawie, określając kryteria czystości etnicznej. Dzieliły one mieszkańców Pomorza na cztery grupy (A, B, C, D). To otwierało z jednej strony możliwość przyjmowania Pomorzan do SS, a wobec obcych rasowo wiązało się z koniecznością wysiedleń. Na opuszczone domostwa i gospodarstwa rolne czekali Niemcy z republik nadbałtyckich (głównie z Litwy) i południowo-środkowej części Europy, którzy na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow znaleźni się w sowieckiej strefie okupacyjnej. Część z owych volksdeutschów litewskich zasiliła szeregi SS.

- Gdzie trafiali wysiedleni Polacy?

- Miejscem docelowym ich osiedlenia miał być obszar Generalnego Gubernatorstwa. Wywózki te poprzedzone były zwykle pobytem w zaimprowizowanych obozach przesiedleńczych. Niektórzy z osadników składali akces do Allgemeine-SS, które zaczęto tworzyć na terenie Pomorza Nadwiślańskiego. Część z nich weszła w 1941 roku w skład załogi obozu Stutthof, część wcielono do którejś z nowo tworzonych dywizji Waffen-SS.

- Ale jeszcze przed wybuchem II wojny wiadomo było, kto Niemcem nie zostanie na pewno.

- Regermanizacja byłego zaboru pruskiego była jednym z założeń przedwojennego planu "Ost". W ramach tego planu przygotowano akcję eksterminacyjną Polaków pod kryptonimem "Jodłowa Góra". W Gdańsku, Szczecinie i Królewcu prowadzona była działalność propagandowa wśród ludności niemieckiej zamieszkującej obszar II RP. Zwerbowano politycznie (a niekiedy przeszkolono wojskowo, np. pod kątem dywersji i sabotażu) prohitlerowsko zorientowaną mniejszość niemiecką, zwłaszcza działaczy niemieckich organizacji legalnie funkcjonujących w II RP.

- To właśnie ci ludzie dokonywali samosądów i zbrodni na Polakach w 1939 roku?

- Wśród mniejszości niemieckiej w Polsce skutecznie podsycano poczucie krzywdy wyrządzone Niemcom przez Traktat Wersalski, który wyłączał z Rzeszy część terytoriów niemieckich istniejących w granicach przed 1914 rokiem. Nastroje rewanżystyczne doszły do głosu i nasilały się po objęciu władzy przez Hitlera, zwłaszcza po jego kolejnych sukcesach politycznych i zdobyczach terytorialnych. Ten tryumfalizm przełożył się na improwizowane i spontaniczne akcje eksterminacji Polaków po wkroczeniu wojsk niemieckich. W wielu przypadkach mieliśmy tu do czynienia nie tylko z działaniami uzasadnionymi ideologicznie, lecz ze zwykłą zemstą na nielubianych polskich sąsiadach czy chęcią zagrabienia ich własności. Te samowolne akcje nie kontrolowane przez wojsko czy SS w pewnym momencie musiały w końcu zirytować Hitlera, Himmlera i Heydricha, gdyż wykraczały poza globalne i przemyślane plany eksterminacji narodu polskiego. Dlatego od końca listopada 1939 roku rozpoczęto stopniowo likwidację "Selbstschutz Westpreussen". Co ciekawe, organizacji tej nie chciała bez weryfikacji kadrowej afiliować SS i podporządkowane jej siły policyjne.

- Kto zajął się masową eksterminacją Polaków?

- Jednym z celów konferencji berlińskiej z maja 1939 roku było przygotowanie list proskrypcyjnych Polaków (głównie przedstawicieli inteligencji: naukowców, pisarzy, dziennikarzy, duchownych) oraz umieszczenie na niej działaczy organizacji polskich uznanych za antyniemieckie. W owym wykazie osób przeznaczonych w pierwszej kolejności do eksterminacji zamieszczono ok. 61 tys. nazwisk z całej Polski. Do tego ludobójczego zadania wyznaczono specjalne grupy operacyjne z różnych formacji policyjnych SS. Wkraczały one do Polski za oddziałami Wehrmachtu. Na Pomorzu Nadwiślańskim (z wyjątkiem Wolnego Miasta Gdańska) działało Einsatzkommando 16 pod dowództwem SS-Sturmbannführera Rudolfa Triera, które między 12 września 1939 a 25 października 1939 roku, w ramach operacji przeciw inteligencji na Pomorzu (Intelligenzaktion Pommern), wymordowało ok. 20 tys. Polaków i Żydów.

- Również wśród strażników obozowych znaleźli się ludzie świetnie władający polszczyzną... Pomorzanie stali się etatowymi katami swoich sąsiadów?
- Niestety, było takich wielu. Na jesieni 1939 zapadła w najwyższych szczeblach SS decyzja, iż z wyselekcjonowanych selbstschutzmanów oraz innych volksdeutschów polskich z Pomorza Nadwiślańskiego utworzy się nowe pułki Allgemeine SS, jako wstępny etap ich werbunku do Waffen SS. Owych esesmanów od 1941 r. zaczęto w większej liczbie wcielać do załóg różnego typu obozów, powstających na całym Pomorzu. Jednym z takich miejsc, które od 7 stycznia 1942 roku stało się tzw. państwowym obozem koncentracyjnym, a więc podległym Inspektoratowi Obozów Koncentracyjnych stał się Konzentrationslager Stutthof. Ponadto, od 14 listopada 1939 roku - 13,2% esesmanów-volksdeutschów polskich z Pomorza Nadwiślańskiego wcielono do czynnej służby w SS, przydzielając ich głównie do nowo tworzonych pułków SS-Totenkopf (trupia czaszka). Co najmniej 6% byłych obywateli II RP (uznanych za etnicznych Niemców) w 1941 roku zostało przydzielonych do istniejących już dywizji Waffen-SS!

- Odkrył pan, że esesmani ze Stutthofu zostali zatrudnieni w Toruniu, w obozie zwanym "Szmalcówka".

- To jedyny znany mi przypadek, gdy członkowie załogi tzw. państwowego obozu koncentracyjnego (KL Stutthof) zostali oddelegowani do nadzoru obozu policyjnego. W "Szmalcówce", która była obozem dla wysiedlonych, ci którzy podpisali volkslistę dozorowali tych, którzy nie złożyli podpisu. Obóz w Toruniu powstał w 1940 roku jako miejsce koncentracji osób z Pomorza Gdańskiego przed ich przesiedleniem na teren Generalnego Gubernatorstwa. Został on zlokalizowany przy ulicy Grudziądzkiej, w budynkach po fabryce przetwórstwa mięsnego (stąd nazwa "Szmalcówka"), dla jego potrzeb zaadaptowano również później budynki po drukarni Stefanowskiego, przy ulicy Bażyńskich. Załogę stanowiło 110 esesmanów, volksdeutschów polskich, zamieszkujących przed wojną obszar Pomorza Nadwiślańskiego.

- Do tej pory ukazało się sporo opracowań o więźniach "Szmalcówki". Pan miał okazję przejrzeć życiorysy oprawców. Kim byli ci ludzie?
- Średnia ich wieku wynosiła nieco ponad 30 lat. Przed wojną reprezentowali 20 różnych zawodów, ponad połowa zajmowała się rolnictwem lub ogrodnictwem. Reszta to rzemieślnicy, robotnicy i handlarze. Co ciekawe, ponad 15 procent z nich, odpowiadając na oczekiwanie władz SS, wystąpiło ze swoich Kościołów lub gmin wyznaniowych. Większość z owych esesmanów z obozu w Toruniu pochodziła z okolic Chełmna, Bydgoszczy i Kwidzyna.

- Co stało się z tymi ludźmi po wojnie?
- Przed sądami postawiono i skazano 13, którzy należeli do obozowej załogi SS w Toruniu. Skazano ich generalnie za przynależność do załogi obozu specjalnego i obozu koncentracyjnego Stutthof. 11 z tej grupy osądzonych zostało przez Sąd Okręgowy w Gdańsku. Zapadło: pięć wyroków śmierci, z czego cztery wykonano, a jednemu skazanemu zamieniono go na karę 15 lat więzienia - pozostali otrzymali wyroki czasowego pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska