Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inni są winni

Małgorzata Święchowicz [email protected]
Raz tylko walnąłem w twarz. I nie z pięści, ale otwartą dłonią. Tak, że oko wypadło.

- To naprawdę było tylko raz. Lekarze założyli jedynie kilka szwów. Nie ma o czym mówić. Więcej się nie powtórzy.

Tak wygląda rutynowe tłumaczenie sprawcy przemocy.

- Sprawca zawsze będzie pomniejszał, zaprzeczał. Ewentualnie zwali winę na wódkę - mówi Robert Lubrant, prezes Stowarzyszenia "Bezpieczeństwo dziecka".

Stowarzyszenie ma dobry program interwencyjny dla sprawców. Ściągnęli od Polonii amerykańskiej. Lubrant jeździ z tym programem do zakładów karnych. Skazani przychodzą na terapię i widać, jak na początku kluczą, jak wypierają z pamięci to, co zrobili swoim najbliższym.

- Dopiero gdzieś po trzynastej sesji zaczynają się otwierać - tłumaczy Lubrant. - Opowiadają rzeczy, do których za nic by się nie przyznali przed sądem.

Po tej trzynastej sesji wychodzi całe piekło, jakie mogą sobie zgotować ludzie w czterech ścianach domu.

Ogólnie demolka
Z policyjnych doniesień można poznać tylko część tego, co się dzieje. Oto ostatnie miesiące:

Wieś pod Kraśnikiem: ojciec zarzuca synowi pętlę na szyję, próbuje udusić. Córka odciąga ojca, ale ten już cały w nerwach, wkurzony, że nie ma posłuchu. Idzie po siekierę i z tą siekierą na córkę. Córka skacze przez okno. W domu zostaje jeszcze żona z najmłodszym dzieckiem, więc on i na żonę z siekierą. I na to dziecko...

Krosno - policja zatrzymuje mężczyznę, który grozi, że zabije żonę, córki. Okazuje się, że on już tak od dziesięciu lat straszy, poddusza, obraża, znieważa. I od dziesięciu lat gwałci swoje dzieci, kiedy tylko ma na to ochotę.

Bielany - ojciec bije, szarpie, wyzywa, wykręca dzieciom ręce, rzuca w nie na przykład sztućcami. Lecą więc widelce, noże.

Międzyzdroje - barykadowanie drzwi, wyzwiska, rzucanie wszystkim, co wpadnie pod ręce. Ogólnie demolka.

Częstochowa - Ktoś z okna mieszkania widzi dziewczynkę, która wdrapuje się na rurę ciepłowniczą. Rura biegnie nad rzeką, wygląda na to, że dziewczynka chce się rzucić w nurt. Ma już dość bycia niedobrą córką. Uciekła z domu po kolejnej awanturze - tym razem ojciec zdążył niedobrej córce złamać nos i doprowadzić do wstrząsu mózgu.

Nie mów nikomu
W ubiegłym roku policja ponad 81 tysięcy razy interweniowała z powodu przemocy w rodzinie. Wśród ofiar było 31 tysięcy dzieci poniżej 13 roku życia.

A to czubek góry lodowej. Wiadomo, że nie każde przestępstwo przemocy zgłaszane jest policji.

Zasada "nie mów nikomu, co się dzieje w domu" jest bardzo popularna nie tylko w Polsce. Do policyjnych statystyk trafia zaledwie ułamek tego, co może rozgrywać się w domach. I to nie tylko dlatego, że bite dzieci z reguły nikomu się nie skarżą.

- Z badań wynika, że żona, która jest maltretowana przez męża, zgłasza się na policję dopiero mniej więcej po 35 awanturze - mówi psycholog i biolog Kevin Browne. Pracuje na Uniwersytecie w Liverpoolu, jest doradcą Komisji Europejskiej i UNICEF-u, od 30 lat bada zjawiska przemocy. Zwraca uwagę na to, że bicie może się zaczynać od dorosłych, a kończyć na dzieciach. Albo zaczynać od dzieci, a kończyć na dorosłych. Przemoc krąży od człowieka do człowieka. I wraca, jak bumerang. - Może być tak: mąż bije żonę, żona boi się oddać mężowi, więc wyżywa się na dzieciach. Inny model jest taki: mąż z żoną biją się równo i razem tłuką dzieci.
Rzadko zdarza się, że ciosy w domu zadaje tylko jedna osoba. Z czasem w bicie mogą zaangażować się wszyscy, bo przecież jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.

- Dzieci, które są bite, raczej też będą biły - mówi Kevin Browne. - Najpierw rodzeństwo, rówieśników na podwórku. A później kolegów w szkole. Mogą też zacząć bić rodziców.

Dzieci są szczególnymi ofiarami przemocy - nie tylko dlatego, że łatwo im połamać ręce, nogi, żebra, nos. Ale też dlatego, że można im szybko złamać psychikę. I nie trzeba do tego szczególnie silnych razów. Wystarczą regularne klapsy na pupę, krzyk, potrząsanie, szarpanie, grożenie, szantażowanie.

Dziecku ponad wszystko potrzebna jest miłość, przywiązanie, poczucie bezpieczeństwa.

- Z takiego dziecka wyrośnie naturalny optymista - przekonuje Browne.

A co wyrośnie z dziecka, które nie czuje ciepła? Rodzice - co prawda ani myślą się znęcać, dają jeść, ubierają, ale rzadko przytulą, nie mają czasu na takie "wygłupy", całusy, zabawy?

- Z takiego dziecka wyrośnie człowiek, który będzie miał świetnie mniemanie o sobie, ale nie będzie lubił innych - mówi Browne.

Odwrotnie może być w przypadku, gdy rodzice sami nie będą wiedzieli, jaką przyjąć postawę. Raz cudowni, bezgranicznie kochający i czuli, za chwilę cali w nerwach wydzierający się na dziecko, szarpiący, wymyślający drakońskie kary.

Doprowadzą do tego, że dziecko będzie gotowe zrobić wszystko, żeby tylko zasłużyć na miłość i uznanie. Żeby tylko się przypodobać.

- Takim dzieckiem łatwo będzie manipulować, łatwo je wykorzystać. Ono ma poczucie, że nic nie znaczy, jest do niczego. Za to wszyscy wokół są fantastyczni - mówi Browne.

A co z dzieckiem, którego rodzice są dla niego stałym zagrożeniem? Często biją, krzyczą, wyzywają?

- Takie dziecko bedzie myślało jak najgorzej o sobie, i jak najgorzej o innych - tłumaczy psycholog. - Będzie przekonane, że skoro nikt go nie lubi, to i on też nikogo nie musi lubić.

Zabiję cię, gnoju
Poczucie krzywdy, jakie odczuwa dziecko, jest wyjątkowo niszczące.

- Tak bardzo niszczące, że dziecko traci zdolność uczenia się - mówi prof. Peter Adriaenssens. Jest psychiatrą, terapeutą. Pracuje na Wydziale Medycznym Katolickiego Uniwersytetu w Leuven w Belgii. Przy szpitalu uniwersyteckim stworzył Centrum Pomocy Dzieciom Krzywdzonym i Zaniedbanym. Pokazuje zdjęcia zmian, do jakich dochodzi w mózgu bitego dziecka i tym przekonuje belgijskich rodziców. - Jeżeli chcecie mieć mądre dziecko, skończcie z przemocą. Stres, który dziecko przy tym przeżywa, ogranicza je, pozbawia szans na właściwy rozwój.

Prof. Adriaenssens szacuje, że w Belgii jedno dziecko na dziesięć pada ofiarą przemocy ze strony najbliższych.

W Polsce trudno o takie szacunki.

U nas - według różnych badań - od 50 do 80 procent rodziców akceptuje bicie. Mówi się o klapsach. Choć wszyscy wiedzą, że nie tylko o pojedyncze klapsy tu chodzi.
Z klapsa korzystają głównie matki. Ojcowie częściej leją pasem, biją na odlew w twarz.

A wszyscy razem dość często korzystają też z innych form przemocy. Niektórzy uważają na przykład, że można w celach wychowawczych pozbawić dziecko posiłku. Można też zabrać mu pieniądze, zastraszyć, zagrozić: "oberwiesz tak, że nie wstaniesz", "zabiję cię, gnoju", "wyrzucę z domu", "wyślę do poprawczaka".

Dla 19 proc. Polaków groźby czy obraźliwe wyzwiska pod adresem dziecka, to żadna przemoc. W końcu przecież taka jest rola rodzica, żeby pokrzyczeć, poupominać. Wielu rodziców jest przekonanych, że dziecko musi czuć ich rękę. Wydaje im się, że dziecko to ich własność, więc mają prawo zrobić z własnością, co im się podoba.
Okaleczanie, obgryzanie

Pomysłowość w nękaniu dzieci wydaje się nieograniczona.

Jak kogoś poniesie, trzęsie dzieckiem aż do połamania żeber i obrzęku mózgu. Czasami za karę oblewa się dziecko wrzątkiem albo podtapia w wannie.

Ewentualnie podtruwa solą - zdarza się, że trafiają do szpitala maluchy silnie odwodnione, z wymiotami, biegunką. Czasami poi się niesforne dzieciaki alkoholem. Albo karmi pieprzem - podaje się łyżeczką do ust. Często kara jest dotkliwa, a nie pozostawia śladów - zamyka się malucha w ciemniej łazience, ewentualnie piwnicy, wydziela jedzenie, ogranicza sen. Dziecko nie ma razów na ciele, a i tak ze strachu przed karą moczy się w nocy.

Jolanta Zmarzlik z Fundacji Dzieci Niczyje opisała, jaki może być skutek takiego karania. Na przykład Maciek - w czwartym roku życia zaczął się moczyć, w piątym mylił but lewy z prawym, stale obgryzał paznokcie, niemal nałogowo dłubał w nosie, mówił o sobie: jestem niegrzeczny, głupi, niedobry. Michał (bity przez ojca wojskowym pasem z klamrą, kopany, opluwany, głodzony) - zaczął sam się okaleczać, łykał leki przeciwbólowe, wagarował, kiepsko się uczył, pyskował nauczycielom...

Zmarzlik prowadzi terapię z rodzicami, którzy stosują wobec dzieci przemoc. Zauważyła, że w życiu nie pozwoliliby o sobie powiedzieć: patologiczni. Biorą się za bicie, krzyk, opluwanie, bo - ich zdaniem - to skuteczna metoda wychowawcza.

Odwołują się do doświadczeń z własnego dzieciństwa. Mówią, że przyświeca im wyższy cel: chcą wychować dziecko, poprawić je, uchronić przed porażką, demoralizacją, zepsuciem charakteru. Nie rozumieją, dlaczego mieliby postępować inaczej? - Jeżeli nie będę bił, to jak będę wychowywał - pytają.

Długa lista uczuć
- Trzeba edukować, edukować, edukować - mówi Robert Lubrant. Pracuje z tymi, którzy są skazani za stosowanie przemocy w rodzinie i widzi, że dopiero w czasie terapii otwierają im się oczy.

Podstawowa lekcja, to nauczyć uczuć. Każdy z nich coś tam przecież czuje, ale ani nie potrafi tego nazwać, ani wyrazić. Jeżeli nie ma pojęcia, co czuje, jak może mieć pojęcie o tym, co czują inni?

- Uczą się, że jest wstyd, smutek, gniew, strach, przerażenie, porażka, rozczarowanie, utrata twarzy - mówi Lubrant. - I uczą się, że jest radość, ciepło, ufność, serdeczność, życzliwość, czułość, spokojna duma.

Wiesza się na ścianie planszę z listą uczuć. Są zdziwieni, że jest długa.
Ale jeszcze dłuższy jest proces wzięcia winy na siebie.

- Zwykle winni są inni - mówi Lubrant. Najczęściej żona, bo sprowokowała. I opieka społeczna, bo się zgadała z żoną. W końcu winna jest policja, bo się przyczepiła.

Nie czas na herbatkę
- Gdy ktoś w rodzinie został pobity czy zgwałcony, to już za późno. Lepiej jest działać, zanim to się stanie - mówi prof. Adriaenssens. Przeciwdziałanie bardziej się opłaca niż leczenie skutków. I to dosłownie.

Przemoc w rodzinie, to kosztowna sprawa. W USA robiono na ten temat dokładne badania. Oto konkrety: jednego roku 192 tysiące rodzin pokłóciło się tak, że ktoś kogoś szarpnął, pobił, zranił, poddusił. 21 tysięcy poszkodowanych trzeba było odwieźć do szpitala: operować, zszyć, nastawić złamania. Do tego trzeba doliczyć 28 tysięcy wezwań lekarzy pogotowia, 39 tysięcy wizyt lekarzy ogólnych. Okazało się, że na samą opiekę medyczną trzeba było wydać 44 mln dolarów. A gdzie koszty interwencji policji? Prokuratury? Sądu? Pracowników socjalnych? Terapeutów?

- W samym Londynie z powodu rodzinnej przemocy wydaje się 278 mln funtów rocznie - mówi Kevin Browne.

Bardzo namawia do tego, żeby przyglądać się rodzinom - zaraz po urodzeniu dziecka do domu powinna przyjść z wizytą pielęgniarka środowiskowa. - I nie tylko po to, żeby wypić herbatkę, ale zobaczyć, jakie relacje są w tej rodzinie, jak mąż zwraca się do żony i czy razem radzą sobie z wyzwaniem, jakim jest dziecko - mówi. Pielęgniarka powinna przez pierwsze trzy lata życia dziecka wpadać do rodziny często, wiedzieć, czy w tej rodzinie ktoś leczył się psychiatrycznie, czy pojawiły się problemy ekonomiczne, impulsywność, wrogość. Powinna zauważyć, jakie są reakcje rodziców na płacz dziecka, jak są zaspakajane jego potrzeby.

Browne wierzy, że mądra pielęgniarka może być dobrym duchem rodziny, może zainterweniować, zanim stanie się coś złego i wszystkim puszczą nerwy, a górę wezmą uczucia, których niektórzy nie potrafią nawet nazwać.

Nie bij!
W osiemnastu krajach członkowskich Rady Europy (Szwecja, Norwegia, Cypr, Łotwa, Bułgaria, Islandia, Rumunia, Grecja, Portugalia, Finlandia, Austria, Dania, Chorwacja, Niemcy, Ukraina, Węgry, Holandia, Hiszpania) obowiązuje prawny zakaz stosowania kar fizycznych wobec dzieci. W Polsce toczy się dyskusja, czy karcenie fizyczne dzieci w celu wychowawczym powinno być dozwolone czy nie. Ministerstwo pracy i polityki społecznej proponuje zmiany ustawowe, które sprawią, że niedozwolone będzie karanie dziecka w sposób naruszający jego godność. Zakaz ma ukrócić zarówno przemoc fizyczną wobec dzieci, jak i znęcanie się psychiczne oraz zaniedbywanie. Do Sejmu trafił już też obywatelski projekt ustawy, który przygotowała Fundacja Razem Lepiej. Zakłada, że policja przyjeżdżając na interwencję do domu - automatycznie - razem z protokołem będzie sporządzać nakaz opuszczenia mieszkania przez sprawcę przemocy. Nakaz miałby obowiązywać przez 14 dni. Sąd mógłby go uchylić albo też przedłużyć - nawet do roku. To wiązałoby się z zakazem zbliżania się do ofiary na odległość nie mniejszą niż 100 metrów. W projekcie złożonym przez Fundację jest też zapis o obowiązkowym monitorowaniu losów każdego dziecka. Samorządy miałyby gromadzić informacje o tym, w jakich warunkach dziecko mieszka, czy ma właściwą opiekę, jest regularnie badane i szczepione... Informacje spływałyby z ośrodka zdrowia, przedszkola, szkoły, także z policji - jeżeli byłaby wzywana do domu na interwencje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska