Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydentowi afery nie szkoda

rozmawiała Jolanta Zielazna; [email protected]
Styl prezydentury Bronisława Komorowskiego podobny jest do tego, który prezentował Aleksander Kwaśniewski
Styl prezydentury Bronisława Komorowskiego podobny jest do tego, który prezentował Aleksander Kwaśniewski archiuwm
Prezydent Bronisław Komorowski jakiś czas temu skutecznie odciął pępowinę łączącą go z PO - ocenia dr Wojciech Peszyński, politolog z UMK. - Na aferach Traci Platforma i jej politycy, a prezydenta kryzys omija.

- Najnowszy sondaż CBOS pokazał 6-punktowy spadek zaufania do prezydenta Bronisława Komorowskiego. Rzeczywiście prezydent ma powody do zmartwienia?
- Żadne! Sześć punktów to nie jest tak dużo, biorąc pod uwagę, że błąd statystyczny wynosi trzy punkty procentowe. Poza tym poprzednie badanie było robione mniej więcej miesiąc temu, na fali uroczystych obchodów rocznicy 4 czerwca 1989 r., które prezydent Komorowski zorganizował bardzo dobrze. Udało mu się zaprosić do Polski znakomitych gości i niewątpliwie w oczach opinii publicznej tym zyskał.

- "Spadek poparcia" to raczej powrót do poprzedniego poziomu, sprzed obchodów rocznicy czerwcowych wyborów. To by oznaczało, że prezydentowi wywodzącemu się z PO nie zaszkodziła afera taśmowa?
- Widać, że prezydent już jakiś czas temu skutecznie odciął pępowinę od PO. Jeśli miałoby mu to zaszkodzi, to spadek wynosiły 16 proc., a nie sześć. Stracili czołowi politycy PO: Donald Tusk, Radosław Sikorski, cała Platforma, a prezydenta jakoś kryzys Platformy omija.

- Zatrzymajmy się na chwilę przy ministrze Sikorskim. Sondaż pokazuje, że afera taśmowa źle wpłynęła na jego ocenę. To może mieć wpływ na jego dalsze losy?
- Wydaje się, że tak. Ministrowi Sikorskiemu szkodzą dwie kwestie. Jest niewiarygodny jako minister spraw zagranicznych, bo wykonywał coś, co było niezgodne z jego przekonaniami, jak słyszeliśmy.

Druga sprawa, którą Sikorski powinien był jak najszybciej załatwić, to zapłacić rachunek z restauracji. Jeśli minister idzie do knajpy, z państwowych pieniędzy wydaje półtora tysiąca, czyli najniższą pensję, i jeszcze długo broni się rękami i nogami, by nie zapłacić z własnej kieszeni - nie będzie się cieszył aprobatą.
Nie mówię, że politycy mają chodzić po barach mlecznych...

- ... ale ten rachunek to chyba sprawa honorowa i prestiżowa.
- Ministra stać, by z własnych pieniędzy za spotkanie zapłacić. Powinien unieść się honorem i dodatkowo wpłacić 1500 zł na fundację kardiologiczna, onkologiczną czy inną. Jeszcze by na tym zyskał.

- Wróćmy do prezydenta. Złe oceny polityków w sondażach generalnie nie przekładają się na złe oceny prezydentów.
- To wiąże się z miejscem prezydenta w naszym systemie politycznym. On posiada raczej kompetencje reprezentacyjne, nie angażuje się bezpośrednio w proces decyzyjny, coś otwiera, przewodzi, nadaje medale.

Styl prezydentury Bronisława Komorowskiego w gruncie rzeczy jest podobny do stylu, który przez 10 lat prezentował Aleksander Kwaśniewski. Też unikał wchodzenia w bliższe, dalsze polityczne spory, raczej był arbitrem, pozostawał z boku. To premier i parlament podnoszą odpowiedzialność, mają realny wpływ na decyzje. Prezydent ma ten wpływ znacznie ograniczony, więc nie podejmuje niepopularnych decyzji. I dlatego cieszy się taką dużą aprobatą społeczną.

- Ale prezydent Lech Kaczyński, mimo że też miał lepsze oceny, to jednak trochę się różniły od tych, które dostaje Bronisław Komorowski, czy wcześniej Kwaśniewski.
- Prezydent Kaczyński wykraczał poza rolę reprezentacyjną. Chciał nadgorliwie angażować się w proces decyzyjny, pamiętamy walkę o krzesła w Brukseli, później wyjazd do Katynia, który skończył się tragicznie. To była już jakby walka o przyszłą prezydenturę. Podejmował cały czas rywalizację wizerunkową z Donaldem Tuskiem.

Z drugiej strony trzeba pamiętać, że Lech Kaczyński dostawał rykoszetem, spadek popularności jego brata bliźniaka niewątpliwie przekładał się na niego. "Klan Kaczyńskich" społeczeństwo oceniało zawsze "w pakiecie".

- Czy duża popularność Janusza Korwin-Mikkego może być zagrożeniem dla prezydentury Bronisława Komorowskiego?
- Nie sądzę. Żeby Korwin-Mikke mógł wygrać wybory, musiałby otrzymać w pierwszym głosowaniu bezwzględną większość głosów, czyli 50 proc. plus 1, a na to nie ma szans.
Gdyby doszło do ponownego głosowania z udziałem Komorowskiego i Korwin-Mikkego, to wszystkie wiodące siły polityczne przerzuciłyby poparcie na Komorowskiego. Trochę byłby to efekt Le Pena we Francji w 2002 roku, gdy znalazł się w drugiej turze z Jacquesem Chiracem. Nawet socjaliści głosowali nie tyle za Chiracem, ile przeciw Le Penowi. Mielibyśmy podobny efekt. Dziś Janusz Korwin-Mikke nie ma szans, by stać się Prezydentem RP.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska