MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pomorzanin mistrzem Polski. Recepta? Krystian Makowski: - Jesteśmy drużyną przyjaciół [WIDEO]

Joachim Przybył
Joachim Przybył
Krystian Makowski w turnieju finałowym, oprócz decydującej karnej zagrywki, strzelił jeszcze trzy gole
Krystian Makowski w turnieju finałowym, oprócz decydującej karnej zagrywki, strzelił jeszcze trzy gole Filip Kowalkowski
Jeszcze niedawno pogruchotane kości twarzy i długa przerwa, teraz Krystian Makowski jest bohaterem mistrzostw Polski. - To mój rewanż. Pokazuje, że warto zacisnąć czasami zęby i mimo przeciwności walczyć o swoje - mówi napastnik Pomorzanina.

Jak smakuje mistrzostwo Polski?

- To wyjątkowa chwila. Już od kilku lat dobieraliśmy się do Grunwaldu w hali i zawsze brakowało. Po przegranych finałach w ostatnich latach powtarzaliśmy sobie, że mogliśmy zagrać lepiej. Fajnie, że akurat na mnie trafiło i mogłem o złocie zadecydować. Niesamowite uczucie. Odzyskaliśmy mistrzostwo po 26 latach, wiem, ile pracy nas to kosztowało.

Finał zaczęliście od 0:2. Nie było wtedy nerwów?

- Może wśród kibiców pojawiło się zwątpienie, ale nikt na ławce i na boisku nie stracił wiary. Dwie bramki w hokeju halowym to bardzo mało, można je strzelić w minutę. W tym sezonie w większości spotkań przegrywaliśmy i musieliśmy gonić wynik. Można powiedzieć, że mamy w tym doświadczenie i wprawę.

Przed decydującą karną zagrywką zastanawiał się pan jak strzelić czy to opiera się na instynkcie?

- Miałem swój plan. Nawierzchnia w Bydgoszczy była trudna, nie nadawała się do sztuczek technicznych, łatwo było popełnić błąd. W pierwszej chwili myślałem, że bramkarz poszuka obrony w parterze. Chciałem strzelać szybko, ale rywal wyszedł z bramki, zamknął mi kąt. Widziałem, że go wyrzuciło na moją stronę forhendową i wiedziałem, że muszą poszukać swojej szansy z drugiej. Strzał z bekhendu w hokeju jest trudniejszy, ale udało mi się.

Turniej zaczęliście od meczu z LKS Gąsawa, który trzeba było wygrać. Nie było chyba łatwo przygotować się do dwóch zupełnie różnych drużyn?

- Tym bardziej, że Gąsawa to mocny zespół. Zagraliśmy z nim sparing w czwartek, nie pokazaliśmy wszystkiego. Nikt nie myślał wtedy o finale z Grunwaldem, najważniejszy był nas ten pierwszy mecz. W LKS grają bardzo dobry zawodnicy i wiedzieliśmy, że musimy się do tego spotkania solidnie przygotować.

Miał pan rok, gdy Pomorzanin poprzednio był mistrzem w hali. Teraz jest już na koncie złoto w hali i na trawie.

- Można pomyśleć, że jestem na naszym podwórku zawodnikiem spełnionym, ale wcale tak nie jest. Mam jeszcze sporo czasu, żeby niejedno złoto zawiesić na szyi.

Grunwald Poznań chce pana w składzie od dawna, teraz pewnie jeszcze bardziej?

- Temat Grunwaldu pojawił się kilka lat temu. Raz było już bardzo blisko, praktycznie jedną nogą byłem w Poznaniu, miałem już przydział do szkoły wojskowej. Cieszę się, że w Pomorzaninie działacze podjęli walkę, chcieli mnie zatrzymać i udało się. Nigdy nie ukrywałem, że Toruń to dla mnie wyjątkowe miejsce. Mam nadzieję, że tak będzie do końca kariery, na dziś nie myślę w ogóle o zmianie klubu.

Dla pana ten karny i mistrzostwo to także osobista satysfakcja, bo ostatnie lata na boisku nie były łatwe.

- Więcej czasu spędzałem poza boiskiem w ostatnich dwóch sezonach. Najpierw zerwałem więzadła w stopie, leczenie, trzy miesiące rehabilitacji. Wróciłem do gry, pierwsze zgrupowanie kadry i dostałem piłką w twarz. Pęknięte kości, kolejne miesiące leczenia. Miałem już naprawdę dość w pewnym momencie. Dlatego to prawda, to mistrzostwo jest pewną formą rewanżu z mojej strony. Pokazuje, że warto zacisnąć czasami zęby i mimo przeciwności walczyć o swoje. Dla takich właśnie chwil poświęca się godziny na treningach.

Jesteście amatorskim zespołem, większość zawodników uczy się, pracuje. Na treningi przychodzi czasami późnym wieczorem. A wygrywacie z zawodowym Grunwaldem. Skąd motywacja?

- Często słyszę takie pytania. Zawsze wtedy zwracam uwagę na atmosferę w zespole. U nas nie ma tak, że ktoś przychodzi, żeby tylko odklepać trening. Dobrze się czujemy w swoim towarzystwie, przyjaźnimy się, wspieramy nawzajem, to jest klucz do sukcesów.

W hali wreszcie się udało, to może i na trawie uda się ugryźć Grunwald?

- Byłoby pięknie. Pomorzanin nigdy nie miał dubletu mistrzowskiego. Hala pokazała, że są do ogrania, choć wiele osób nas skreślało przed turniejem. Pokazaliśmy charakter, potrafimy walczyć. Tak samo będzie na trawie, choć Grunwald to drużyna mocniejsza i bardziej doświadczona. Wszystko w sumie przemawia za nimi, ale co jakiś czas jesteśmy w stanie ich zaskoczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska