Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzecznik Praw Pacjenta oraz NFZ zajmą się sprawą śmierci Artura Turowskiego z Knurowa. Mężczyzna 3 godziny czekał na karetkę

Redakcja
Narzeczona i brat Artura Turowskiego nie mogą pogodzić się ze śmiercią 35-latka
Narzeczona i brat Artura Turowskiego nie mogą pogodzić się ze śmiercią 35-latka Arek Gola
Opisywana przez nas historia 35-letniego Artura Turowskiego odbiła się echem w całym kraju. Mieszkaniec Knurowa miał krwiaka mózgu, ale na karetkę, która miała zawieźć go na operację, musiał czekać trzy godziny. Następnego dnia zmarł. Po naszej publikacji Rzecznik Praw Pacjenta wszczął postępowanie wyjaśniające, a Ministerstwo Zdrowia zwróciło się do NFZ z prośbą o zbadanie sprawy.

O śmierci Artura Turowskiego pisaliśmy w połowie lipca. Podczas spaceru z narzeczoną i 14-miesięcznym synkiem młody mężczyzna nagle upadł. Uderzył głową o asfalt.

Zaczął się trząść, a z ust leciała mu piana. Karetka pogotowia ratunkowego przewiozła go do szpitala Vito-Medu w Gliwicach. Tam rodzina pana Artura dowiedziała się, że w lewej półkuli jego mózgu są jakieś zmiany, a w prawej - krwiak.

PISALIŚMY:
Knurów: 35-letni Artur miał krwiaka mózgu. Trzy godziny czekał na karetkę. Zmarł
Patryk Drabek: 35-letni Artur nie żyje. Zawiódł system czy człowiek?

- Lekarka powiedziała nam, że Artur musi być natychmiast operowany - mówił jego brat, Dawid. On i narzeczona Artura, Barbara usłyszeli, że karetka jest już powiadomiona. Miała być w ciągu 60 minut. Gdy zegar pokazywał 19.05, mijało już półtorej godziny od chwili, gdy Artur uderzył głową o asfalt. Rodzina była przy jego łóżku, cały czas z nim rozmawiali.

- Mówił, że boli go głowa. Próbował zejść z łóżka, chciał iść do ubikacji. Płakał, a ja płakałem razem z nim. To była jakaś paranoja. Trzymałem go za rękę i za głowę, by nie wstawał, bo pielęgniarka mówiła nam, że nie może tego zrobić. Około godziny 19.30 Artur powiedział do mnie i do Basi, że słyszał rozmowę lekarki i że jeśli zaraz nie będzie operowany, to nie przeżyje do rana. Proszę sobie wyobrazić, że słyszy pan takie słowa od brata. Upływały minuty, później godziny. Stan Artura pogarszał się. Wyłączał się, przestał z nami rozmawiać. Najpierw był paraliż lewej strony, później prawdopodobnie stracił czucie w prawej nodze - mówi jego brat.

Dawid biegał co chwila do lekarki. Wspomina, że prawdopodobnie 15 razy słyszał, że transport „będzie do godziny”. Specjalna karetka jednak nie przyjeżdżała, a około godziny 21 rodzina Artura straciła z nim kontakt.

Około godziny 22 karetka w końcu przyjechała. Ponad 3 godziny od momentu postawienia diagnozy. W szpitalu w Bytomiu przeprowadzono operację, ale następnego dnia Artur Turowski zmarł. Czy gdyby został wcześniej przewieziony i operowany, miałby większe szanse na przeżycie?

Przedstawicielka WSS nr 4 w Bytomiu odpowiedziała, że trudno to jednoznacznie stwierdzić. Małgorzata Dziedzic, dyrektorka ds. lecznictwa Szpitala Vito-Med w Gliwicach, potwierdziła z kolei: podjęto decyzję, że pacjent musi zostać przetransportowany na neurochirurgię i rozmawiano z neurochirurgami ze szpitala w Bytomiu.

- Po tej rozmowie telefonicznej od razu zgłosiliśmy transport. Wykonano trzy telefony, były ponaglenia. Mamy podpisaną umowę z Fundacją Unia Bracka, ale, niestety, tak się złożyło, że nie mieli wolnej karetki. Proponowali nam transport bez lekarza, ale ze względu na stan pacjenta nie mogliśmy się na to zgodzić. Obiecywano nam, że ta karetka będzie możliwie jak najszybciej, a pacjent przebywał w sali intensywnej opieki medycznej - mówiła Dziedzic.

W tej sprawie śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa Gliwice - Zachód. Chodzi o narażenie Artura Turowskiego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślne spowodowanie jego śmierci.

Po naszej publikacji Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec postanowił wszcząć postępowanie wyjaśniające. Dotyczy ono „naruszenia prawa pacjenta do świadczeń zdrowotnych udzielanych z należytą starannością”. Rzecznik wystąpił o wyjaśnienia do Vito-Medu oraz do WSS nr 4 w Bytomiu.

- Obecnie czekam na wyjaśnienia oraz dokumentację medyczną pacjenta - podkreśla Bartłomiej Chmielowiec. - W najbliższym czasie wystąpię również z wnioskiem do prokuratury o współpracę przy prowadzonym postępowaniu. Sprawa ta wymaga kompleksowego rozpatrzenia, dlatego dalsze czynności zmierzające do zakończenia postępowania będą podjęte po otrzymaniu wnioskowanych materiałów i ich wnikliwej analizie - podsumowuje Rzecznik Praw Pacjenta.

Sprawą zajęło się również Ministerstwo Zdrowia.

- W związku z wątpliwościami co do prawidłowości w zakresie sanitarnego transportu międzyszpitalnego, Departament Ubezpieczenia Zdrowotnego Ministerstwa Zdrowia zwrócił się do Dyrektora Śląskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ z prośbą o wszczęcie postępowania wyjaśniającego lub kontroli w tej sprawie - poinformowało Ministerstwo Zdrowia.

**Obserwuj autora na Twitterze TWITTER_FOLLOW https://twitter.com/PatrykDrabek

**

MASZ CIEKAWĄ INFORMACJĘ, ZROBIŁEŚ ZDJĘCIE ALBO WIDEO?
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego?
PRZEŚLIJ WIADOMOŚĆ NA [email protected]
DZ24 WIADOMOŚCI CZYTELNIKÓW I INTERNAUTÓW

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Zobacz najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w programie TyDZień

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Rzecznik Praw Pacjenta oraz NFZ zajmą się sprawą śmierci Artura Turowskiego z Knurowa. Mężczyzna 3 godziny czekał na karetkę - Dziennik Zachodni

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska