Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rząd nie zamierza się ugiąć przed Unią

Karina Obara
Karina Obara
Politolog, dr hab. Agnieszka Legucka uważa, że odpowiedź polskiego rządu dla Komisji Weneckiej jest obraźliwa. - Są tam oskarżenia o bezstronność i brak obiektywizmu, wytyka się błędy merytoryczne i motywy polityczne - mówi dr Legucka. - Komisja została potraktowana jako rękojmia opozycji i jako instytucja ingerująca w wewnętrzne sprawy państwa polskiego, chociaż zapomina się, że zajęła się sprawą Trybunału Konstytucyjnego na zaproszenie polskiego rządu.
Politolog, dr hab. Agnieszka Legucka uważa, że odpowiedź polskiego rządu dla Komisji Weneckiej jest obraźliwa. - Są tam oskarżenia o bezstronność i brak obiektywizmu, wytyka się błędy merytoryczne i motywy polityczne - mówi dr Legucka. - Komisja została potraktowana jako rękojmia opozycji i jako instytucja ingerująca w wewnętrzne sprawy państwa polskiego, chociaż zapomina się, że zajęła się sprawą Trybunału Konstytucyjnego na zaproszenie polskiego rządu. archiwum
Rząd zapowiedział, że nie będzie realizował zaleceń Komisji Europejskiej. Co to oznacza dla sytuacji Polski w Europie? Jak nas potraktuje Unia?

Rząd powiadomił Komisję Europejską, że nie wypełni jej zaleceń wydanych dla ochrony praworządności w Polsce. Dlaczego? Bo „nie widzi prawnej możliwości ich wykonania” - przekonuje premier. Co wobec tego stanie się teraz z Polską w Unii?

Na sucho to nie ujdzie
Dr Sebastian Gajewski, prawnik z Instytutu Ignacego Daszyńskiego w Warszawie tłumaczy, że jeśli rząd Beaty Szydło mówi, że nie ma podstaw prawnych do tego, żeby Polska wykonywała zalecenia Komisji Europejskiej, to niestety w pewnym stopniu ma rację.

- W tym sensie, że procedura ochrony praworządności nie jest procedurą uregulowaną w traktacie o UE ani w żadnym akcie prawa UE - mówi. - Źródłem procedury ochrony praworządności jest jedynie niewiążący komunikat wydany w 2014r. przez Komisję Europejską, co związane było z kryzysem konstytucyjnym na Węgrzech, który spowodowała polityka Victora Orbána. Ale jeśli Polska mówi tak, jak mówi, to musi mieć świadomość tego, co jest w traktatach unijnych przewidziane.
Chodzi o dwie procedury, które ostatecznie mogą skutkować nałożeniem na Polskę sankcji, w tym odebrania prawa głosu w Radzie UE. To jest oczywiście procedura stopniowa, która wiąże się z naruszeniem jednej z zasad, na której opiera się Unia, czyli m.in. praworządności. Jeśli okaże się, że procedura ochrony praworządności nie doprowadzi do uwzględnienia zaleceń KE i do poprawy samorządności w danym państwie członkowskim, to KE powinna zastosować wobec takiego państwa środki, które zostały przewidziane w Traktacie o UE.

- Ciekawe, w jaki sposób zostanie to rozegrane przez polski rząd - zastanawia się dr Gajewski. - Mamy kolejną ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, w której nie ma większości rozwiązań budzących wcześniej zastrzeżenia polskich i europejskich konstytucjonalistów. Gdyby ta ustawa pozostała w takim kształcie i wydrukowano by orzeczenie z marca i wypełniono większość zaleceń Komisji Europejskiej, wtedy postawa KE byłaby bardziej powściągliwa. Ale jeśli kryzys konstytucyjny będzie się w Polsce dalej utrzymywał (brak wydrukowania marcowego orzeczenia, prezydent nie odbierze ślubowania od sędziów TK), to może się to skończyć sankcjami. Jednak myślę, że do wykluczenia nas z prawa głosu w Radzie UE nie dojdzie, chociażby dlatego, że do realizacji tej decyzji potrzebna byłaby większość państw członkowskich. No i pamiętajmy, że Węgry, które miały problemy podobne do polskich, część zaleceń KE jednak uwzględniły.

Politolog, dr hab. Agnieszka Legucka uważa, że już odpowiedź polskiego rządu dla Komisji Weneckiej była obraźliwa. - Są tam oskarżenia o bezstronność i brak obiektywizmu, wytyka się błędy merytoryczne i motywy polityczne - mówi dr Legucka. - Już Komisja Wenecka została potraktowana jako rękojmia opozycji i jako instytucja ingerująca w wewnętrzne sprawy państwa polskiego, chociaż zapomina się, że zajęła się sprawą Trybunału Konstytucyjnego na zaproszenie polskiego rządu.

Zdaniem politolog w momencie, gdy opinie Komisji nie były po myśli PiS, rząd zachował się zgodnie z zasadą, że najlepszą obroną jest atak. - Polskie społeczeństwo utwierdza się w przekonaniu, że siły zewnętrzne (nie do końca jasne jakie) starają się podważyć suwerenność państwa polskiego, a rząd PiS będzie bronił Polaków i samodzielnie poradzi sobie z problemami, także z tym dotyczącym TK - dodaje. - Zgodnie z logiką, że skoro nie mogą nam nic zrobić, bo zalecenia KE to tylko niewiążące opinie, to można zdobyć więcej kapitału politycznego w kraju, mnożąc poczucie zewnętrznego zagrożenia dla polskiej suwerenności ze strony „zbiurokratyzowanej” Unii. Kolejnym krokiem będzie zanegowanie europejskiego projektu integracyjnego na rzecz większej suwerenności państw członkowskich, pod hasłem reformy instytucji unijnych.

Paweł Szramka, poseł Kukiz’15 uważa za to, że poprzez odmowę wykonania zaleceń KE Prawo i Sprawiedliwość wpadła we własne sidła.

Chwiejny rząd
- Najpierw zaprosili Komisję Wenecką do Polski, po czym stwierdzili, że i tak nie mają zamiaru liczyć się z jej zdaniem - przypomina. - Pokazuje to sporą chwiejność w polityce rządu. Niestety wpływa to negatywnie na obraz naszego kraju, stawiając nas w roli niepewnego i niezdecydowanego partnera. Osobiście uważam, że sprawy Polski powinniśmy załatwić sami, bez arbitrażu podmiotów zewnętrznych. Konflikt ws. Trybunału zaczął się już pod koniec rządów PO, natomiast PiS dodatkowo jeszcze dolał oliwy do ognia.

Poseł uważa, że zarówno jedna jak i druga partia nie dążyły do konsensusu, ale do ugrania jak najlepszego rozwiązania nie dla Polski, a dla swojej partii.

- Miała być „dobra zmiana”, a mamy kontynuację partiokracji, znanej nam już od 27 lat - mówi.

Konstytucjonalistka, prof. Agnieszka Bień-Kacała zauważa, że w całej sprawie nie chodzi o naszą relację podporządkowania Komisji i wykonywania jej decyzji oraz nakładanie sankcji. Chodzi tutaj raczej o przynależność do kręgu państw demokratycznych, kierujących się zasadą praworządności oraz chroniących prawa i wolności jednostki. Samo zajęcie się przez Komisję polskim przypadkiem jest potencjalnie odzwierciedleniem złej sytuacji panującej w naszym kraju. - Oznacza to, że możemy mieć do czynienia z zagrożeniem demokracji, praworządności czy ochroną praw jednostki - mówi. - Niestety, nerwowe zachowanie i odpowiedź naszych władz mogą świadczyć o tym, że tak jest w istocie. Możemy bowiem zaobserwować obecnie w Polsce rujnowanie europejskiego systemu wartości. Z państwa o wielowiekowych, pięknych, niepodległościowych i demokratycznych tradycjach stajemy się zaściankiem Europy. Nie chodzi tu o nasze nastawienie do innych państw, ale o to, co zachodzi wewnątrz naszego kraju. Niepokojąca jest niejako podwójna rzeczywistość i daleko idąca polaryzacja społeczeństwa (my i oni, dobrzy i źli). Niestety ta sytuacja jest sterowana centralnie przez publiczne media, które stały się tubą propagandową opcji rządzącej. Nie wypełniają one konstytucyjnej roli mediów społecznego przekazu, gdyż Rzeczpospolita Polska nie zapewnia ich wolności. Przenosi się to na poziom społeczeństwa, w którym wolność przestała być wartością. My już nie chcemy tej wolności, której pragnienie dało nam zmianę ustroju w 1989 roku. Tak jak na Węgrzech zmieniamy nasz system w nieliberalny, czyli oparty na braku poszanowania wolności jednostki.

Zdaniem konstytucjonalistki, ten brak wolności, zwłaszcza w mediach publicznych, przekładał się będzie na pogorszenie jakości demokracji. Najbardziej słyszalny będzie bowiem głos jednej opcji politycznej, która będzie dążyła do zwiększenia wpływów w wyborach parlamentarnych. - Jeśli uzyska poparcie umożliwiające samodzielną zmianę konstytucji wówczas nikt i nic, nawet Komisja Europejska, nie uchroni nas przed groźbą całkowitego zniszczenia systemu demokratycznego i związanych z nim wartości - obawia się prof. Bień-Kacała.

Dodatkowo powinniśmy pamiętać, że przedmiotem opinii Komisji były zmiany ustaw dotyczących Trybunału Konstytucyjnego. Chodziło przede wszystkim o naruszenia zasady praworządności w postaci wielokrotnych zmian regulacji prawnej i wprowadzania stanu niezgodnego z konstytucją, braku publikacji wszystkich wyroków Trybunału oraz paraliż tego organu. - Ta ostatnia sytuacja jest niebezpieczna dlatego, że unieruchamia jeden z mechanizmów ochrony praw jednostki - obawia się konstytucjonalistka. - Tak oto na naszych oczach i za naszym (wyborczym) przyzwoleniem dochodzi obecnie w Polsce do zmiany systemu wartości. Wychodzimy samodzielnie z kręgu europejskich demokracji liberalnych. Wspólnie z Węgrami zaczynamy tworzyć klub państw, które nie liczą się z wolnością jednostki i tym samym przekreślają znaczenie upadku poprzedniego systemu.

Czy jest możliwe zatrzymanie tego procesu? Eksperci uważają, że jedyny sposób to sięgnięcie po mechanizm samouzdrawiania demokracji, czyli po nowe wybory.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska