Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po szczycie NATO w Brukseli. Współzależność energetyczna z Federacją Rosyjską jest niebezpieczna

Karina Obara
Karina Obara
Dr hab. Agnieszka Legucka: - Nie jest to niczym nowym, że Amerykanie od lat wydają znacznie więcej na obronę niż państwa europejskie Sojuszu (ok. 70 proc. wydatków w ramach NATO). Trump mówiąc o tym, że będzie chciał coś z tym zrobić, bardziej mówi do swoich wyborców niż do sojuszników NATO.
Dr hab. Agnieszka Legucka: - Nie jest to niczym nowym, że Amerykanie od lat wydają znacznie więcej na obronę niż państwa europejskie Sojuszu (ok. 70 proc. wydatków w ramach NATO). Trump mówiąc o tym, że będzie chciał coś z tym zrobić, bardziej mówi do swoich wyborców niż do sojuszników NATO. archiwum
Rozmowa z dr hab. Agnieszką Legucką, ekspertką z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Akademii Vistula.

- Jak pani ocenia szczyt NATO w Brukseli?
- Z punktu widzenia Polski był to szczyt ważny z kilku powodów. Po pierwsze, odbywał się w czasie narastających napięć transatlantyckich, widma wojny handlowej między państwami UE i USA. Po drugie, w ostatnim momencie Donald Trump zapowiedział, że w kilka dni po szczycie NATO spotka się z Władimirem Putinem. Niektóre europejskie państwa wyrażały niepokój, czy nadal Amerykanie chcą być związani z Europą, czy mają wolę polityczną, by nie tyle nas bronić, ale przede wszystkim podobnie widzieć zagrożenia międzynarodowe, w tym te płynące ze Wschodu. Dlatego sukcesem było przyjęcie Deklaracji końcowej ze szczytu, w której nie tylko potwierdzono wartość NATO dla państw członkowskich i wspólnej obrony, ale również przywódcy państw i rządów – w tym Trump – zgodzili się na adaptację sojuszu do nowych wyzwań m.in. wzmocnienie obecności i poprawę mobilności NATO w Europie.

>> Najświeższe informacje z regionu, zdjęcia, wideo tylko na www.pomorska.pl <<

- Prezydent USA Donald Trump od dawna piętnuje innych członków Sojuszu za to, że wbrew NATO-wskim zobowiązaniom nie przeznaczają co najmniej 2 proc. PKB na obronę.
- Nie jest to niczym nowym, że Amerykanie od lat wydają znacznie więcej na obronę niż państwa europejskie Sojuszu (ok. 70 proc. wydatków w ramach NATO). Trump mówiąc o tym, że będzie chciał coś z tym zrobić, bardziej mówi do swoich wyborców niż do sojuszników NATO. Amerykańscy podatnicy, według Trumpa, nie mają obowiązku bronić Europejczyków i za to płacić. Ale pamiętajmy, że USA jako mocarstwo globalne wydaje 4 proc. PKB na obronę, ale nie przeznacza tego wyłącznie na rzecz Europy, tylko na swoją obecność wojskową na całym świecie (w tym na Bliskim Wschodzie i Azji). Z tego tylko niewielka część przypada na obecność amerykańskich żołnierzy w Europie, w tym w Polsce. Ale wydatki europejskich sojuszników NATO zaczęły rosnąć. I przyczynił się do tego Władimir Putin i rosyjska agresja na Ukrainę. Od tego momentu sojusz powrócił do swoich tradycyjnych funkcji kolektywnej obrony i zdecydował się wzmocnić wschodnią flankę NATO. Trump oczywiście życzyłby sobie, aby ten proces był szybszy i w przeciwieństwie do swoich poprzedników nie przebiera w słowach, w ostry sposób to artykułując.

- Jakie mogą być tego konsekwencje? Co miał na myśli Trump, mówiąc: „Będziemy musieli coś z tym zrobić”?
- Trump najwięcej krytyki skierował wobec Niemiec. Spór amerykańsko-niemiecki związany z deficytem handlowym USA, przeniósł się na forum Sojuszu. W konsekwencji pogłębia się spór transatlantycki. Amerykański prezydent ma rację, wymuszając na Angeli Merkel, aby wybierała, czy postrzega Rosję jako zagrożenie, czy jako partnera ekonomicznego. Współzależność energetyczna z Federacją Rosyjską, jak wiemy, w perspektywie długoterminowej jest niebezpieczna. Na początku być może Niemcy zwiększą swoją konkurencyjność i staną się eksporterem rosyjskiego gazu w Europie (dzięki Nord Stream 1 i 2), ale później Rosjanie mogą zacząć wykorzystywać swoją przewagę i niemiecką zależność od taniego rosyjskiego gazu, i zaczną stawiać warunki geopolityczne. Polaków, Estończyków, Ukraińców nie trzeba przekonywać, że taka zależność nie jest przewagą, ale wyzwaniem. USA mają możliwość wprowadzić sankcje na ten projekt, na razie jeszcze tego nie robią, co oznacza, że Trump pozostawia sobie tę kwestię do negocjacji z kanclerz Merkel, ale także z Putinem za kilka dni w Helsinkach.

- Co to oznacza dla Polski?
- Polska nie jest w sytuacji komfortowej. Z jednej strony w kwestiach bezpieczeństwa trzyma się z Amerykanami, a z drugiej – gospodarczo – jest związana z Niemcami. W sprawie projektu Nord Stream 2, mówimy jednym głosem z USA. Jest duże prawdopodobieństwo, że gazociąg nie zostałby zrealizowany, gdyby Amerykanie wprowadzili bezpośrednie sankcje na firmy współpracujące z Gazpromem nad tym projektem. Z pewnością wywołałoby to kolejne spory między niektórymi państwami europejskimi i USA, ale nie powstawałby projekt niekorzystny dla całej UE. W szerszej perspektywie pogłębianie się różnić między Europą i Stanami nie jest w naszym interesie.

Zobacz też: Zjawiska na niebie - kiedy i jak oglądać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska