Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod czarną skórą kryje się serce. Życie motocyklistów z 3-Bikers

Dariusz Nawrocki, [email protected], tel. 52 357 22 33
Fot. Dominik Fijałkowski
Nie ograniczają się do podróżowania i uczestnictwa w zlotach motocyklowych. Słyną z organizacji wielu akcji społecznych.

Klub Motocyklowy 3-Bikers powstał 24 grudnia 2008 roku. Jest zrzeszony w Kongresie Polskich Klubów Motocyklowych. Aktualnie liczy 14 motocyklistów z Inowrocławia i okolic.

Członkowie klubu co roku odwiedzają z paczkami dzieci z inowrocławskiego szpitala. Kwestowali też na zakup aparatury medycznej dla oddziału onkologii i hematologii dziecięcej Szpitala im. Jurasza w Bydgoszczy. Zebrali ponad 5 tys. zł.

Włączyli się również w akcję "Motocykliści dzieciom". Zachęcili 644 mieszkańców Inowrocławia i okolic do oddania krwi. Zebrali łącznie prawie 290 litrów tego życiodajnego płynu. Ten wynik daje im aktualnie pierwsze miejsce w Polsce spośród wszystkich klubów zrzeszonych w Kongresie Polskich Klubów Motocyklowych.

Adam Zawadzki

Alicja Steczyk
Alicja Steczyk

Adam Zawadzki

mieszkaniec Prądocina; pierwszy raz na motor wsiadł 20 lat temu; potem miał 15-letnią przerwę; aktualnie jeździ BMW R 1200 CL; na co dzień pracuje w hurtowni motoryzacyjnej:

- Jak tylko pamiętam, zawsze interesowała mnie motoryzacja. Jadąc w kolumnie kilkuset motocykli człowiek czuje nie tylko podniecenie, ale i wielki zaszczyt. Cieszę się, że działam w klubie. Organizujemy wiele akcji. Dlaczego? Do tej pory społeczeństwo ma o motocyklistach nie najlepsze zdanie. Mówią o nas: "dawcy narządów". Chcemy zmienić ten obraz i pokazać, że jednak mamy serce, możemy pomóc, pomagamy i w gruncie rzeczy nie jesteśmy tacy źli.

Alicja Steczyk

Mirosław Daca
Mirosław Daca

Alicja Steczyk

mieszkanka Pakości; jest nianią, opiekuje się dziećmi; w zeszłym roku sprzedała swój motocykl, aktualnie "poluje" na coś szybszego:

- Jestem na razie jedyną kobietą w klubie, która jeździ motorem. To już u nas rodzinne. Tata jeździł. Jeździli też mama i brat. Zaczęło się w gimnazjum, gdy pani ucząca techniki zaczęła prowadzić kurs na kartę motorowerową. Zdałam egzamin. Najpierw jeździłam starą "jawką". Jak tylko ukończyłam 18 lat, zrobiłam prawo jazdy kategorii A.
Dla mnie jazda motocyklem kojarzy się z wolnością. Uważam, że na polskich drogach panuje jednak ogromna dyskryminacja. Mężczyźni nie szanują kobiet jeżdżących motocyklami. Zaliczyłam już jeden wypadek. Wpadłam w poślizg podczas wyprzedzania. Nikomu nic się nie stało. Uszkodziłam tylko znak. Ja wstawałam z ziemi, a kierowca chciał mnie pobić krzycząc, że kobieta nie powinna wsiadać na motor. Mimo wszystko namawiam panie, by przesiadły się na motocykle.

Mirosław Daca

Roman Topolski
Roman Topolski

Mirosław Daca

wywodzi się z Inowrocławia; od 18 lat mieszka w Pakości; na co dzień prowadzi serwis opon; aktualnie jeździ kawasaki ZZR 1200:

- Ta pasja zrodziła się we mnie już w dzieciństwie. Najpierw był romet. Mój ojciec był mechanikiem, więc razem grzebaliśmy przy różnych maszynach. Potem było wojsko, rodzina, praca. Motocykle zeszły na dalszy plan. Jak moje życie już się ustabilizowało, wróciłem do mojej pasji. Teraz już wiem, że dopóki będę mógł jeździć, to będę jeździł.
Działając w klubie jeździmy, zaliczamy kolejne trasy i zloty. Przyjaźnimy się, pomagamy sobie wzajemnie. Jesteśmy jak rodzina. Są u nas ludzie trudniący się motoryzacją. Są też spawacze, plastycy, ludzie biznesu. Łączy nas pasja. Na zlotach i spotkaniach przy drodze motocykliści traktują się, jak bardzo dobrzy znajomi. Prawdziwy motocyklista zawsze pomoże drugiemu. Nieważne czy jest w klubie, czy jest wolnym strzelcem.

Roman Topolski

Jan Bielski
Jan Bielski

Roman Topolski

mieszka w Inowrocławiu; prowadzi pracownię plastyczną, jest autorem logo klubu; jeździ suzuki bandit 1200:

- Motocykle to moja pasja od dziecka. Pierwszy motor, na który wsiadłem, to był junak. 20 lat temu miałem wypadek. Noga goiła mi się pół roku. Założyłem rodzinę i przestałem jeździć. Z czasem jednak wróciłem na motor. Najpierw była jamaha virago, później suzuki bandit. Teraz będzie kolejny motocykl.
To jest taka pasja, która łączy ludzi. Zawsze byłem indywidualistą. Z czasem doświadczyłem, że ludzie zrzeszeni w Kongresie Klubów Motocyklowych są lepiej postrzegani niż niezrzeszeni lub działający w klubach policyjnych i wojskowych. Właśnie to mnie zmobilizowało, by nosić barwy klubowe i zaangażować się w działalność 3-Bikers. Staramy się robić dużo dobrych rzeczy. Kupiliśmy pompę infuzyjną dla szpitala. Zebraliśmy też prawie 300 litrów krwi. Uważam, że to wielki wyczyn.

Jan Bielski

Damian Zawadzki
Damian Zawadzki

Jan Bielski

mieszka w Pakości; Wiking - to jego pseudonim; pracuje w firmie Kamal; jeździ kawasaki wulkan VNT - D 1500:

- Motocykle w moim życiu były od zawsze. Najpierw miałem skuterka, później "emzetkę". Potem była rodzina i dzieci. Finanse nie pozwalały na to, by zająć się tą pasję. Z chwilą, gdy dzieci się usamodzielniły, pozwoliłem sobie na kupno motocykla.
Interesują mnie głównie motory głośne i duże, a nie szybkie. Gdy jadę, jestem z maszyną sam ze sobą. Mam wiatr we włosach. Czuję wolność. Siedząc na motocyklu widzę dziesięć raz więcej niż z samochodu. I na drodze, i obok niej.
Jeździłem jako niezrzeszony. W klubie jest lepiej. Mam w nim oparcie. Gdy mam kłopot, wystarczy jeden telefon. Koledzy na pewno przyjadą i pomogą. To jest bardzo istotne. To siła 3-Bikers.

Damian Zawadzki

Adame Zieliński
Adame Zieliński

Damian Zawadzki

mieszka w Prądocinie; pracuje na stacji benzynowej w Bydgoszczy; jeździ kawasaki ZRX 1200 S:

- Pasją motocyklową zaraziłem się od ojca. Razem jesteśmy w klubie. Razem podróżujemy. Kocham niezależność i adrenalinę. Jazda na motorze pozwala mi to osiągnąć. Na początku byłem trochę wariatem. Najszybciej jechałem z prędkością 240 kilometrów na godzinę. Do motocykla trzeba jednak podchodzić z respektem. Nie liczy się pojemność silnika i jego moc. Blokadę trzeba mieć w głowie.
Cieszę się, że jestem w klubie. W grupie jest raźniej. Jeździmy, bawimy się, ale również robimy wiele dobrego. Najbardziej dumny jestem z "Motoserca". Zebraliśmy najwięcej krwi w Polsce, o 100 litów więcej niż następne kluby. Za nami znalazły się: Warszawy i Kraków. Przez pół roku przygotowywaliśmy się do wielkiego finału, 10 kwietnia. Miała być wielka impreza dla mieszkańców Inowrocławia. Doszło jednak do katastrofy samolotu pod Smoleńskiem. Zabawa została odwołana.

Rozmowa z Adamem Zielińskim, prezydentem klubu motocyklowego 3-Bikers

Adame Zieliński

- Kto zaraził pana miłością do motocykli?

- Ojciec. W latach 60. nie każdego było stać na samochód. Motor szybciej można było kupić. Ojciec miał "eshaelkę". Jeździłem już z nim w wieku dwóch albo trzech lat. Tyłem do kierunku jazdy, oparty o tatę, przytulony do mamy. Pierwszy motocykl kupiłem jeszcze będąc kawalerem. Była to "cezetka". Później przez 20 lat miałem przerwę. Zrezygnowałem z jazdy motorem po tym, jak będąc w szpitalu na zabiegu, zobaczyłem chłopaka po wypadku motocyklowym. Nie było widać żadnych obrażeń. Mimo to zmarł na moich oczach. Postanowiłem, że już na motor nie wsiądę.

- Złamał pan jednak swoje postanowienie.

- Mój serdeczny kolega kupił sobie jamahę. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dał mi się przejechać. Wsiadłem i jeżdżę do dziś.

- Dlaczego postanowiliście założyć klub?

- Znaliśmy się wcześniej. Stwierdziliśmy, że razem będzie nam raźniej.

- Każdy z was mógł podróżować samodzielnie, być niezależnym. Jakie plusy wynikają z działania w jednym klubie?

- Frajdę przynosi już sama jazda. Jest ona jednak jeszcze większa, gdy podróżuje się z kumplami. W razie awarii motocykla, koledzy zatrzymają się i pomogają. Jak wyjeżdżamy w dziesięciu, to wracamy w dziesięciu. Nikogo nie można zostawić na drodze, dlatego że zepsuła mu się maszyna. Jesteśmy jak rodzina. Ważne jest bezpieczeństwo i trzeźwość. Jeden jest odpowiedzialny za drugiego.

- W Kruszy Duchownej stworzyliście Club House. Pewnie kosztowało to was sporo trudu?

- Warto było. Dzięki temu mamy takie nasze rodzinne miejsce. Tutaj rozmawiamy o wszystkim: o sprawach klubowych, rodzinnych. Jak nie mieliśmy klubu, spotykaliśmy się w knajpie. Nie lubiliśmy jednak, jak pijaczki wtrącali się w nasze rozmowy albo nas podsłuchiwali. Najpierw szukaliśmy pomieszczenia w Inowrocławiu. Wszystko było jednak bardzo drogie. Z tego miejsca jesteśmy bardzo zadowoleni.

- Moglibyście tylko spędzać czas na przyjemnościach wynikających z jazdy. Mocno jednak angażujecie się w pomoc dzieciom. Dlaczego to robicie?

- Chcemy pokazać ludziom, że motocykliści to nie tylko szaleńcy i dawcy narządów. Że pod tą czarną skórą kryje się serce. Jesteśmy wrażliwi, szczególnie na nieszczęścia dzieci. Zależy nam na tym, by ludzie poznali nas z tej dobrej strony i nie mówili źle o motocyklistach.

- Jak pan reaguje na definicję: "motocyklista to dawca narządów"? Mocno zakorzeniła się ona w społeczeństwie.

- Przyzwyczaiłem się. Już nie reaguję na tego typu określenia. Nie chcę się denerwować. Scysje są nam zupełnie niepotrzebne.

- W ciągu ostatnich dwóch lat zorganizowaliście wiele akcji dla dzieci. Z czego pan jest najbardziej dumny?

- Jestem dumny z tego, że wszystkie nasze akcje przynoszą pożytek potrzebującym. W ubiegłym roku włączyliśmy się do akcji "Motomikołaje". Zebraliśmy ponad 5 tysięcy złotych na zakup aparatury medycznej dla oddziału onkologii i hematologii dziecięcej Szpitala imienia Jurasza w Bydgoszczy. Uśmiech dzieci był dla nas największym podziękowaniem.

- 10 kwietnia chcieliście zorganizować wielką imprezę pod halą sportową. Ludzie mieli się bawić, a przy okazji oddawać krew.

- Przygotowaliśmy mnóstwo atrakcji. Zdecydowaliśmy się z nich zrezygnować ze względu na katastrofę samolotu pod Smoleńskiem.

- Mimo wszystko udało wam się pobić rekord Polski w ilości zebranej krwi. 644 osoby oddały prawie 290 litrów.

- Na dziś rzeczywiście jest to rekord. Są jednak jeszcze miasta, które ze względu na tę tragedię przerwały akcję. Finały będą organizować w innych terminach.

- To naprawdę świetny wynik. Gratulujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska