Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po oscarowej gali. Filmy piękne i takie sobie. A nawet żarty, których się nie robi

Karina Obara
Karina Obara
Dr Magdalena Wichrowska: - Akademia uwielbia wątki autotematyczne, filmy opowiadające o ich środowisku
Dr Magdalena Wichrowska: - Akademia uwielbia wątki autotematyczne, filmy opowiadające o ich środowisku Archiwum prywatne
Rozmowa z dr Magdalena Wichrowską, filmoznawczynią o oscarowej gali, która pokazała, że Akademia docenia filmy wbijające widza w fotel

- Podczas gali Oscarów doszło do wpadki - wręczający nagrodę za najlepszy film Warren Beatty pomylił się i przyznał Oscara filmowi "La La Land". Kiedy twórcy wyszli na scenę, okazało się, że najlepszym filmem jest jednak "Moonlight". Teraz internet huczy, że to jeden z największych skandali w historii Oscarów. To było zaplanowane?

- To byłby kiepski, a nawet podły żart, gdyby coś takiego zostało wcześniej zaplanowane. No i twórcy "La La Land" musieli naprawdę czuć się fatalnie w takich okolicznościach. Takich żartów się nie robi. Wpadek było jednak więcej. W momencie, kiedy wspominani byli zmarli twórcy filmowi, pojawiło się zdjęcie kobiety, która żyje – producentki filmu "Fortepian" Jan Chapman. Pomylono ją z faktycznie zmarłą Janet Patterson, która była odpowiedzialna za kostiumy do tego filmu.

- Słusznie zwyciężył "Moonlight"?

- Trudno odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie, bo ile osób na sali kinowej, ile w Akademii, tyle filmowych emocji. Naturalnie fachowcy oceniają warsztat, nowatorstwo, ale jeśli film ich porwie, w swoich przeżyciach przypominają statystycznego widza. Rozpływają się w historii.

- Co teraz oznacza "najlepszy film"?

- Porusza najczulsze struny u widza. Najważniejsze, to na co czekamy w kinie od jego początków, to szczere emocje. Mnie absolutnie wbił w fotel "Manchester by the Sea" i temu filmowi kibicowałam. "Moonlight" uważam za film bardzo dobry, ale nie wybitny.

- To dlaczego to właśnie "Moonlight" tak poruszył Akademię? Tym, że to obraz nowy, w świeży sposób opowiadający o budzącej się miłości gejowskiej wśród "czarnych" czy sposobem narracji, prowadzenia kamery, oszczędną grą aktorską?

- To sprawnie zrealizowany film, z przepięknymi zdjęciami, z najwyższej próby aktorstwem i ciekawie opowiedzianą historią. Pod wieloma względami nowatorski. W tym ostatecznym starciu cieszę się, że pierwszy werdykt był pomyłką i zwyciężył "Moonlight", a nie "La La Land", który uważam za film pod wieloma względami nieudany.

- Dlaczego? Damien Chazelle za "La La Land" dostał Oscara za najlepszą reżyserię. Czym tak uwiódł publiczność?

- Akademia uwielbia wątki autotematyczne, filmy opowiadające o ich środowisku. Właściwie trudno się dziwić. Widzów bez wątpienia urzekła w tym obrazie historia miłosna, w którą do końca nie wierzę. Są tu piękni aktorzy, fantastyczne piosenki, marzenia i tęsknoty. Gdyby to był film debiutanta, pewnie moja ocena byłaby bardziej łaskawa, ale to był kolejny film Damiena Chazelle'a. Jego "Whiplash" był wspaniały, "La La Land" był dla mnie kubłem zimnej wody. Ale cieszę się z nagrody za reżyserię. To znak, że Akademia dostrzega młodych, a mam przeczucie, że Chazelle jeszcze nas pozytywnie zaskoczy.

- "Manchester by the Sea" rzeczywiście jest świetnym filmem, ale mnie przywodzi on na myśl "Amerykańską sielankę" na podstawie powieści Philipa Rotha. Ten film zupełnie został przez Akademię pominięty, a moim zdaniem wbija w fotel i opowiada o podobnych sprawach: rodzina, wartości, pojednanie, nieszczęście niszczące wszystko i próba odbudowy po przeżyciach granicznych.

- Wiele znakomitych, bardziej kameralnych filmów zostało pominiętych przez Akademię. Dobry temat to szalenie istotna rzecz, ale ważne są też środki, jakimi twórcy opowiadają historię. "Manchester by the Sea" jest bezkonkurencyjny przez prostotę przekazu i fantastyczne aktorstwo wygrane półtonami. Tu nie ma żadnej przesady, jest wielka subtelność gry aktorskiej. Nie wyobrażałam sobie, aby Casey Affleck nie dostał Oscara za główną rolę męską, bo ten film po prostu widza paraliżuje, co rzadko się zdarza w kinie. Zwykle filmowcy chcą widza chwycić za gardło, jak w "Przełęczy ocalonych" Mela Gibsona. Zdecydowanie bardziej doceniam kino, w którym nie zalewamy się łzami, ale po wyjściu z seansu długo o tym filmie myślimy.

- Mocnym faworytem była niemiecka komedia "Toni Erdmann", dlaczego jej nie dostrzeżono?

- Bardzo się z tego cieszę, bo nie jestem entuzjastką tego filmu. Nie rozumiem też, dlaczego tak wiele osób ten film chwaliło. To nudny film, którego fabuła sprawdziłaby się bardziej w krótkim metrażu, a nie seansie niemal trzygodzinnym. To publicystyka w anturażu komediowym, gruba krecha, która mnie w kinie razi. Moim zdaniem "Klient" jest o wiele ciekawszy i artystycznie spełniony, choć wielu zarzuca tej decyzji kontekst polityczny.

- Noc oscarowa to również bardzo ważne wydarzenie w kontekście świata mody. Największe gwiazdy filmu porzuciły przesadne eksponowanie ciała. Wśród najpiękniejszych kreacji widocznym trendem były kreacje bardzo klasyczne, często nawiązujące do "złotej epoki" Hollywood. To znak, że świat pragnie powrotu do klasyki?

- Ta skromność gwiazd bardziej do mnie przemawia niż blichtr. Ważniejsze podczas takich gal jest to, że byli tam obecni przedstawiciele ochrony praw obywatelskich, że artyści w ramach solidarności z nimi wpinali w stroje niebieską wstążeczkę. To dostrzegł cały świat - wspólnotę, obywatelskość. Manifestowanie sprzeciwu politycznego jest wartością dodaną takich imprez. Musiał to wiedzieć Asghar Farhadi, reżyser irańskiego filmu "Klient", który nie przyjechał na uroczystość. Tym gestem też powiedział coś ważnego światu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska