Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr G., złotnik z Bydgoszczy, według gliwickich śledczych był mózgiem gangu jubilerów

Maciej Czerniak
Augusta Cieszkowskiego to zaciszna, ale urocza ulica. Od lat działają przy niej cztery zakłady jubilerskie
Augusta Cieszkowskiego to zaciszna, ale urocza ulica. Od lat działają przy niej cztery zakłady jubilerskie Jarosław Pruss
Skromny, uprzejmy, ale obrotny chłopak. Przez myśl by nie przeszło, że coś tam na boku może sobie kombinować. Piotrowi G. grozi 10 lat więzienia za pranie pieniędzy i oszustwa podatkowe na dużą skalę.

Złotnik nie chce się przedstawić, bo rzecz dotyczy jego kolegi po fachu. I sąsiada.
- Ludzie pytają: "Czemu wy jeszcze tu wszyscy nie siedzicie?" Myślą, że my wszyscy jesteśmy po uszy umoczeni w tej sprawie. No, bo skoro się mówi o "bydgoskim gangu jubilerów", to chyba się to kojarzy jednoznacznie. No nie? - złotnik zakłada ręce na piersi. To znak, że w tej rozmowie chyba nie ma co liczyć na wylewność i sypanie anegdotami z jubilerskiego światka. - Ludzie, dajcie spokój, ta akcja policji była w lutym tego roku!
Centralne Biuro Śledcze Policji 27 października publikuje oficjalny komunikat. W tym samym czasie informacja o tej samej treści pojawią się na witrynach: Komendy Głównej Policji, Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy, a później na stronie Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Treść komunikatu elektryzuje. Z początku tylko dziennikarzy, bo to właśnie oni często są pierwszymi odbiorcami komunikatów rzeczników prasowych organów ścigania.

Zatrzymanie "mózgu"
W sumie 21 osób ma postawione zarzuty prania pieniędzy i wyłudzania podatku VAT na fikcyjnym obrocie złotem. Siedmiu zatrzymanych trafia do aresztów, czternastu pozostałych pozostaje na wolności, ale za to muszą się stawiać kilka razy w tygodniu w komisariatach policji.
Film z akcji CBŚP wygląda całkiem przekonująco. Zamaskowani funkcjonariusze widowiskowo zatrzymują granatowego mercedesa klasy E i pod kolbami pistoletów maszynowych Glauberyt wyrzucają kierowcę i pasażerów na zewnątrz. Zatrzymani - mężczyźni w spodniach w kant i luźnych bluzach sportowych - leżą już na ziemi z rękami związanymi za plecami, podczas gdy policjanci myszkują w wozie. Policjanci w schowku mercedesa znajdują jakiś bloczek rachunkowy, przeszukują kieszenie w fotelach od strony tylnej kanapy. Film się urywa.
Ot, krótki, dynamiczny materiał.

- Nad tą sprawą pracowaliśmy miesiącami - mówi jeden z oficerów. Rzecz jasna też chce pozostać anonimowy. Nasi analitycy śledzili kilkadziesiąt transakcji, które zawierane były przez te osoby ze spółkami w Polsce i za granicą.

Skarbówka daje cynk
Efekt to dowody - mocne, jak przekonują śledczy - na przestępczy proceder, który trwał co najmniej od stycznia ubiegłego roku, a któremu początek, jak to zwykle w takich historiach bywa, dało doniesienie... urzędu skarbowego.
- W wyniku współpracy z urzędami kontroli skarbowej i Generalnym Inspektorem Informacji Finansowej zablokowano wypłaty nienależnego zwrotu podatku VAT na kwotę około 2,6 mln złotych - mówi Prokurator Michał Szułczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. To właśnie tamtejsi śledczy prowadzą postępowanie w sprawie bydgoskiego złotnika. - Zablokowano także środki na kontach firmowych w kwocie 360 tysięcy złotych i 43 tysięcy euro.
To nie zmienia faktu, że w ciągu niecałych dwóch lat osoby zamieszane w wyłudzenia podatkowe zdołały ściągnąć z urzędów skarbowych ponad 36 mln złotych.
Jak? Recepta na szybki zysk tkwi w pojęciu karuzeli finansowej. To nic innego, tylko łańcuszek fikcyjnych firm (zakładanych najczęściej na tak zwane słupy), przez których konta filtrowane są pieniądze pochodzące z wyłudzenia. Spółki muszą spełniać dwa warunki - powinny oficjalnie zarejestrować działalność i mieć konto rozliczeniowe.

- Cała rzecz sprowadza się do tego, by uśpić czujność inspektorów skarbowych i głównego inspektora informacji finansowej. Chodzi o to, by tak długo przelewać pieniądze z konta na konto, aż nie da się ustalić ich pierwotnego źródła - tłumaczy jeden ze śledczych.
W Prokuraturze Okręgowej w Bydgoszczy były już prowadzone podobne śledztwa. Ostatnią tak dużą sprawą było zatrzymanie w grudniu ubiegłego roku dwóch mieszkańców Inowrocławia. To nie złotnicy, ale... złotem też się zajmowali.

Białe kołnierzyki
Przemysław Ś. i Jakub Ch. handlowali granulatami metali szlachetnych. Noga powinęła im się, gdy inspektorzy UKS-u poinformowali bydgoską prokuraturę o podejrzanych transakcjach dokonywanych przez ich spółki. W zatrzymaniu uczestniczyli też agenci Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

- Firmy wystawiające faktury VAT tytułem sprzedaży złota i srebra nie składały deklaracji podatkowych - mówi Maciej Karczyński, rzecznik prasowy ABW. - Nas tępnie otrzymywały płatności w gotówce za sprzedany towar - dodaje Karczyński.
Zarzuty w tej sprawie usłyszało jedenaście osób. Dotyczą one wystawiania fałszywych faktur na ponad 35 mln złotych. Na poczet dokonanych przestępstw zabezpieczono między innymi drogie auta, kilogram złota i ponad 10 kg srebra.
Pranie pieniędzy to obok wyłudzeń VAT-u najczęściej popełniane przestępstwa gospodarcze. W ubiegłym roku prokuratura w okręgu bydgoskim prowadziła dwadzieścia spraw o pranie pieniędzy. Lwia część dotyczy wyłudzeń podatkowych. Najczęściej piorą firmy handlujące złomem i paliwami. - W tym węglem - zaznacza Marek Dydyszko, zastępca Prokuratora Okręgowego w Bydgoszczy.
Po raz pierwszy terminu "pranie brudnych pieniędzy" użyto w USA w latach 30. XX wieku. Najsłynniejszy chicagowski gangster zarabiał wówczas miliony. Zyski płynęły z hazardu oraz handlu alkoholem, nielegalnego przecież w czasach amerykańskiej prohibicji. Capone wpadł w końcu na pomysł, w jaki sposób ukryć lewe dochody.
- Pieniądze z przestępstw lokowano w sieci pralni chemicznych. Stąd nazwa - wyjaśnia Dydyszko. - Codziennie do utargu każdej pralni dopisywano jakieś drobne kwoty, by ukryć lewe dochody.

Co do wyłudzeń VAT-owskich, jako jedni z pierwszych w Polsce skoku na duże pieniądze z nienależnego podatku próbowali dokonać właśnie oszuści z Bydgoszczy. To historia z lat 90. W dokumentach firmowych wszystko się zgadzało: za milion dolarów została sprowadzona do kraju z USA specjalistyczną maszynę przemysłowa. Sprzęt miał jechać dalej, na Litwę. Bydgoska skarbówka wypłaciła z tego tytułu gigantyczne na owe czasy pieniądze, 200 tysięcy dolarów tytułem zwrotu podatku. Po latach wyszło, że nie było żadnej maszyny, a przedsiębiorstwo na Litwie to też tylko przykrywka do dokonania przestępstwa. Wielka mistyfikacja się powiodła.

Z boku lepiej widać?
Śledztwo w sprawie jubilera z Bydgoszczy prowadzi jednak nie bydgoska, a gliwicka prokuratura. - To duże postępowanie, a charakter dokonywanych przestępstw wychodzi poza właściwość terytorialną jednej prokuratury - wyjaśnia Piotr Żak z V wydziału śledczego prokuratury gliwickiej. I dodaje: - Podejrzani posługiwali się różnymi narzędziami, w tym dostępnymi w internecie. Prowadzili interesy z firmami z zagranicy. Karuzeli podatkowych, za pomocą których dokonywano wyłudzeń, z natury rzeczy nie można przypisywać do jednego regionu czy województwa. Operowali na terenie całego kraju.

Dyskretne sąsiedztwo
O Piotrze G., ambitnym uczniu właściciela jednego z najstarszych zakładów jubilerskich w Bydgoszczy, prokuratorzy nie mówią. Informację, że chodzi o tego jubilera, podała "Gazeta Wyborcza". Śledczy zasłaniają się dobrem postępowania. Wiadomo, że G. od 2011 roku miał własny zakład.

Zobacz także: Zatrzymano 21 osób z naszego województwa! Wielka akcja CBŚP i policji z Bydgoszczy [zdjęcia, wideo z zatrzymania]
Punkt działa w najlepsze
- Wybaczy pan, ale na ten temat nie zamierzam rozmawiać - mówi pracownica zakładu G. Stoi za przeszkloną ladą. Na aksamicie złocą się i srebrzą najprzedniejsze błyskotki. Duma zakładu. Pytania o właściciela, o sprawę gliwicką pozostają bez odpowiedzi. Wchodzi klientka. Przynosi kolczyki do naprawy. Gdy zostaje obsłużona, pracownica daje znak, że nic więcej nie powie: - Do widzenia.

Nieco bardziej rozmowni są jubilerzy z sądziedztwa. Ale też cedzą słowa.
- Co tu można powiedzieć? Sąsiad - mówi jeden z okolicznych złotników. - Uprzejmy, sympatyczny, skromny chłopak. Ale przy tym dość obrotny. Zresztą dzisiaj młodzi inaczej prowadzą biznes. Ale moją rolą nie jest wściubianie nosa w czyjeś interesy. Jak sobie ściele, tak się wyśpi. Swoją drogą, przez myśl by nie przeszło, że może sobie na boku coś tam kombinować. Nie obnosił się nigdy z pieniędzmi. Nie miał takiego stylu.

Wszystkich siedmiu aresztowanych w tej sprawie to mieszkańcy Bydgoszczy i okolic. Zdaniem gliwickich prokuratorów kierowana z tego miasta sieć współpracowników oplatała cały kraj.

- W tej sprawie przeszukano pięćdziesiąt miejsc związanych z prowadzeniem nielegalnej działalności, w tym biur rachunkowych oraz siedzib podmiotów gospodarczych wykorzystywanych do popełniania przestępstw - dodaje rzecznik śląskiej prokuratury. - By uwiarygodnić swoją działalności i ukryć oszustwa, gang korzystał z pomocy wyspecjalizowanych biur rachunkowych i doradców podatkowych - dla PAP wypowiedział się Robert Horosz z zespołu prasowego Centralnego Biura Śledczego Policji.
Błyskotki wyprowadzano za granicę w ramach transakcji wykorzystujących przepisy "wewnątrzwspólnotowego obrotu metalami szlachetnymi".
Aresztowanym grozi do 10 lat więzienia.

Czytaj e-wydanie »
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska