Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Orgazm za pieniądze jest wpisany w biznes. Miałem 1000 kobiet, pamiętam 200 imion - mówi Ryszard, przedsiębiorca po pięćdziesiątce

Adam Willma adam.willma@pomorskapl Fot. SXC
Seks za pieniądze. W tej branży prawie każda jest studentką. Albo byłą studentką. Albo właśnie zbiera na studia
Seks za pieniądze. W tej branży prawie każda jest studentką. Albo byłą studentką. Albo właśnie zbiera na studia
Z Ryszardem (wysoki, nadal przystojny, choć już po pięćdziesiątce, branża chemiczna, właściciel dużej firmy na Podkarpaciu) umawiam się w bydgoskim hotelu. Po co przyjeżdża do Bydgoszczy?

Przyjeżdża tu raz w miesiącu w interesach. Ma swój ulubiony pokój i ulubiony stolik w restauracji. Kelnerzy znają jego gust, nawet ulubiony gatunek mineralnej. Na talerzu cielęce carpaccio, w kieliszku zimna wódka. Rozpięta koszula, poluzowany krawat.

Czytaj też: Biznes w internecie. Dziewica sprzedaje swoją cnotę za 7 tys. zł. Cena jest do negocjacji!

Seks za pieniadze. Tysiac moich kobiet

- Na pewno chcesz o tym gadać?

Tysiąc moich kobiet

Ryszard milknie. Ma już trochę w czubie. Jakby szukał słowa, od którego powinien zacząć.

- Gówno. To przygotuj się na wejście w wielkie śmierdzące gówno. Wszyscy je czują, ale wszyscy udają, że go nie ma.

Sięga po komórkę. - Mariusz, wpadniesz? Tamta sprawa... - zamyka klapkę telefonu. - Będzie Mariusz, on ma jeszcze większe doświadczenia. Koneser.

- W gruncie rzeczy tu się nic nie zmienia. Seks jest wpisany w biznes, to jest napęd, nagroda za wysiłek. Bo pieniądze w przypadku dziewczyn są drugoplanowe. Ludzie zarobili parę milionów, ale w czasach gdy mieli na koncie kilkadziesiąt tysięcy, dziewczyn też było pełno i były tak samo łatwe. Nawet łatwiejsze. W latach 90., tuż po Balcerowiczu, kolega miał wytwórnię tekstylną. Same baby, większość całkowicie dyspozycyjna, byle tylko nie trafić na bezrobocie. Wystarczyła kilkuletnia carina, żeby dziewczyny same prosiły się o łóżko. Bo to zawsze było tanie w relacji do pieniędzy, jakimi obraca się w biznesie.

Przychodzi Mariusz, młodszy niż sądziłem. Blondyn w dżinsach i bawełnianej marynarce, białe zęby, przenikliwy wzrok, cierpki dowcip. Mariusz jest szychą w polskim oddziału dużej europejskiej firmy.

- Pytasz o kobiety? Ostatnio się nad tym zastanawiałem.

- To znaczy nad czym?

- Czy przypomniałbym sobie imiona.

- Tyle ich było?

- Wyliczyłem, prawie tysiąc od 16 roku życia, czyli dwudziestu paru lat. Około 20 procent pamiętam z imienia. To dobry rezultat. Jeśli chodzi o pamięć - precyzuje.

Ryszard uważa, że Mariusz przesadził o połowę, ale nie chce się kłócić...

Czytaj też: Seks z szefem. To jest przyjemność! (wyniki ankiety)

Odpoczynek biznesmena

Ryszard wraca do przerwanego wątku: - Za seks płacisz średnio 200 złotych. No dobra - do tego kolacja, jakieś piwko. Co to są za pieniądze? I to nawet nie chodzi o to, że seks człowieka napędza. Ale napędza biznes. Taki mały wydatek, a zawsze w dobrym tonie.

Ryszard trzyma się zasady, że dla partnerów biznesowych dziewczyna musi być w pakiecie z hotelem. To zawsze dobrze działa, dlatego wszyscy tak robią.

- Nie wszyscy, Rychu, wierz mi. Ty tak robisz, to jest twój styl w interesach. Na przykład X (tu pada znane w polskim biznesie nazwisko) nigdy nie funduje dziewczyn.

Nawet nie zauważyłem, kiedy wódka zniknęła z kieliszka Ryszarda. Zauważył kelner i już przyleciał z nowym szkłem.

 - No dobra, też znam kilku takich - przytakuje Ryszard. - Jeśli ktoś odmawia, to zwykle Skandynawowie albo Niemcy, południowcy - nigdy.

Z doświadczeń Ryszarda wynika, że najbardziej bezpośredni są Japończycy. Nawet w oficjalnym programie umieszczają zapis "kolacja w towarzystwie kobiet". Amerykanie również nie mają ograniczeń. Do seksu podchodzą na luzie.

- Rozmawiasz z nimi o tym?

- O tym się nie rozmawia. Każdy to lubi, ale rzadko kto lubi się do tego przyznawać. Dlatego pytasz, czy gość jest zadowolony z hotelu.

- A jeśli nie jest?

Ryszard podnosi kąciki ust z politowaniem: - Zawsze jest. Do takich spraw nie bierzesz przecież cichodajek z ulicy. Trzeba wyczuć sprawę. Są goście, do których sprowadza się panienki z Warszawy czy Wrocławia. Dwa tysiące za weekend i zrobią wszystko. Dosłownie wszystko, łącznie z wystawieniem faktury.

- Za seks?

- Pewnie, że nie za "seks". Porządna agencja rozpisze to jak tylko chcesz - "fitness", "masaż", "usługa gastronomiczna". Taka prawna hipokryzja.

Brutalna biologia

Przed Ryszardem kolejna lorneta z zimną wódką. Mariusz sączy wino. Od kilku lat nie sięga po inny alkohol. Oleiste bordeaux spływa powoli po szkle.

- Kim są ci, którzy odmawiają?
Ryszard: - Wśród kontrahentów z Polski znam tylko dwóch takich. Obaj z przyczyn religijnych.
- Więcej, ale nie dużo więcej - precyzuje Mariusz. - Mam zresztą szacunek do tych gości, bo trzeba mieć twardy kręgosłup, żeby odmówić. Ale znam też takich, którzy odmawiają ze względu na żonę. Bywają takie zżyte małżeństwa, które wszystkiego dorobiły się razem, przeszły ciężkie chwile. To jednak wiąże ludzi. Ale większość kobiet, które wiążą się z ludźmi biznesu to kopciuszki. Takie wiedzą, w co wchodzą, tym bardziej że często są już drugie czy trzecie w kolejności. Udają, że nie wiedzą albo wiedzą i siedzą cicho. Bo duże pieniądze uzależniają, trudno się z takiego wysokiego konia spada. Zresztą to się dzieje dyskretnie, z dala od domu, nikt się z tym nie afiszuje.

Czytaj też: Seksbiznes. Jakie są zarobki mężczyzn świadczących płatne usługi seksualne?

Ryszard podchodzi do sprawy psychologicznie: - Kobiety obojętnieją. W momencie gdy duża część życia upływa ci w delegacji, masz seksu pod dostatkiem. Gdy wracasz do domu, kładziesz się do łóżka z kobietą po czterdziestce, nie masz ochoty na żaden seks. Biologia jest brutalna.

Nobel za astin martina

- Prostytutki dają więcej?

- Żadne k...y. Przecież dla siebie nie będziesz brał dziewczyn z agencji. Po co?**Młodziutkie dziewczyny **- najlepsze co może być. Kelnerki, barmanki, laski z pubów. To nie wymaga specjalnych zabiegów. Dziewczyny doskonale rozpoznają. Nawet nie po samochodzie. Po zegarku, koszuli, dobrej wodzie kolońskiej. To są mocne afrodyzjaki. Oczywiście najbardziej samochody. Niebywałe jak one to czują. Pamiętam taką historię. Przejeżdżam przez stare miasto wieczorem, i nagle taka siksa wyskakuje mi przed maskę, żebym ją przewiózł. I już w samochodzie zaczyna. Dokończyliśmy w hotelu, normalnie dzika dziewczyna. Zero forsy, tylko za tę przejażdżkę. Facet, który zaprojektował astin martina powinien dostać Nobla [śmiech].

- Inne chcą pieniędzy?

- Tak, jasne - wtrąca się Mariusz. - Ale nie po chamsku. Raczej prezenciki, wspólne zakupy, romantyczna kolacja, czasem gotówka, ale po przyja- cielsku. Żeby obie strony dobrze się czuły. Oczywiście, złudzeń nie ma.

- Mówisz im o żonie i dzieciach?

- Nie. Ten temat nie pada nigdy. Nie ma go.

Ryszard z brzękiem upuszcza widelec na carpaccio: - I to jest właśnie to gówno, o którym ci mówiłem.

Czytaj też: Ranking. Największymi egoistami w seksie są... biznesmeni i nie lubią erotycznych gadżetów

Gra orgazmem

Do kategorii kloaki Ryszard zalicza również dziewczyny, które imają się szantażu: - Parę razy mi się to zdarzyło. Jedna próbowała przez rok. Esemsy, maile, normalnie idiotka. Przestała z dnia na dzień. Pewnie znalazła innego jelenia.

- Studentka?

- W tej branży prawie każda jest studentką. Albo byłą studentką. Albo właśnie zbiera na studia. Później sadzi byki w esemesach. To są jakieś fryzjerki, sprzedawczynie, zwykłe dziewczyny, dla których dwie stówy to jest konkretny pieniądz. Wbrew temu, co mówią, studentki nie zdarzają się często. Jeśli dorabiają jako prostytutki, to zwykle jako te z górnej półki. Ale większość sięga wyżej. Szukają okazji, chcą się załapać, może zaciążyć. Przyszłości konkretnej szukają.

Mariusz znowu sięga do języka liczb: - Myślę, że co trzecia liczy się z wpadką. Żadnych środków, ułańska fantazja. Trzeba uważać zwłaszcza na te, które grają orgazmem. Taka trochę żenada - przecież doświadczony facet dokładnie rozpozna orgazm od ściemy. Ale one myślą, że ten orgazm jakoś je dowartościuje. Bzdura, facet wraca do domu i zapomina. Poza tym ma fabrykę, o której musi myśleć. Za dużo spraw na głowie.

Nie chodzi o seks

Ryszard opróżnia jeszcze jedną lufę. Język już trochę mu się plącze. Woła kelnera: - Mam ochotę na budyń, zwykły budyń. Waniliowy z sokiem malinowym. Nie macie?! Macha ręką.

- OK, są dziewczyny, które potrafią zawrócić w głowie. Jedna dostała kluczyki do volkswagena beatle. Nie żałuję, zawróciła mi w głowie. Możesz mi nie wierzyć, ale nie było seksu. Ona była gotowa, ale wtedy straciłem ochotę. Jakoś mi wystarczyło to poczucie, że wyszło na moje. Bo tak naprawdę, gdy są gadżety, możesz mieć każdą. Uwierz mi - każdą.

Mariusz marszczy czoło. Lubi precyzję: - Prawie każdą. Ale są dziewczyny, które w ogóle nie wchodzą w tę grę. Od początku dają sygnał, że nie przekroczą granicy. Ale zgoda - te które idą na flirt, w końcu kapitulują. Miałem kiedyś w basenie znaną gwiazdkę z TV. Niby ekskluziw, droga cizia, ale kumpel dopiął swego. Audi TT zrobiło wrażenie. Mnie na takie prezenty nie stać - szczerzy zęby Mariusz.

Ryszard ma dość. Staje, lekko się chwiejąc. Jutro o 16. wylatuje do Pekinu, musi być w formie. Żegna się, ale po chwili wraca. Uważa, że coś jeszcze powinienem usłyszeć: - Człowieku, daj sobie spokój z tym tematem. Nie ogarniesz tego. Bo nie chodzi o seks. Chodzi o sens życia.

Czytaj też:Zającówna, Strasburger i Friedmann zdradzą receptę na... udany seks!

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska