Strzyżenie jak w banku

W 2006 roku Polacy mieli 20 milionów kont, dziś - ponad 38 milionów. W 2006 roku zyski netto krajowych banków wynosiły 10 miliardów złotych; w ubiegłym - prawie 16,5 miliardów.

Nie muszę przekonywać, że właściciele banków biadolą o ciężkiej sytuacji i małych zyskach. Fortuny, które zbiły np. na frankowiczach trzeba liczyć w miliardach. Ale prawdziwe żniwa dla banków to dziesiątki obowiązkowych opłat: za prowadzenie rachunku, korzystanie z kart, za drobne operacje finansowe, przelewy czy prowizje. Ten haracz jest niemal najwyższy w Europie i wynosi około 27 procent przychodów!

Przeczytaj również: Opłaty w bankach 2015. Rekordowy wzrost opłat za prowadzenie konta i karty debetowe [ceny]

Ale dla bankowców to jeszcze mało. Z danych z ostatniego raportu NBP wynika, że w sześć ostatnich miesięcy opłaty za prowadzenie kont bankowych wzrosły niemal o 24 proc., zaś o 38 proc. zdrożała opłata za korzystanie z kart debetowych (wypłaty z bankomatów i opłaty w sklepach). Natomiast danina za przelewy w oddziałach wzrosła w pół roku o 4 proc. Nic dziwnego - na ponad miliardowy miesięczny zysk banków owce i barany trzeba strzyc codziennie.

Piszę o tym nie tylko ze względu na chciwość finansjery opakowaną zaklęciami o odpowiedzialności wobec udziałowców. Beata Szydło zapowiada opodatkowanie banków, dzięki czemu ma nadzieję zdobyć kilka miliardów rocznie na niektóre obietnice PiS. I teraz pojawia się pytanie: co zrobią banki po ich opodatkowaniu? Jeśli ktoś wierzy, że właściciele zrezygnują z wysokich zysków, ten jest naiwny. Banki ogromną część obciążeń przerzucą na nas. To dlatego Węgry Orbana wycofują się rakiem z opodatkowania banków, klienci stracili zbyt wiele.

Tu konieczna jest ogromna zmiana systemowa, ukrócenie dyktatu finansjery i stworzenia prawdziwej, a nie pozornej, konkurencji.