Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oluś, zanim skoczył z 11. piętra, krzyczał "mamo!". Ona została oskarżona o narażenie życia dziecka

MO
Grzegorz Olkowski
Według prokuratury, kobieta zostawiła synka samego przynajmniej na 20 minut, a on wychodził na parapet i krzyczał „Mama!”. Ewa P. paliła z kolegą...

-Przeciwko Ewie P. skierowaliśmy akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Toruniu. Kobietę oskarżamy o to, że swoim zachowaniem naraziła dziecko na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, będąc osobą zobowiązaną do opieki. Przebieg wypadków pozwoliły nam ustalić zeznania trzech ważnych świadków - mówi Marcin Licznerski, szef Prokuratury Rejonowej Toruń Wschód.

Przypominamy: Oluś, który wypadł z 11. piętra wieżowca w Torunia, to szczęściarz

Pierwszy świadek

Do dramatu doszło 19 września 2019 roku, w wieżowcu przy ul. Konstytucji 3 Maja w Toruniu. Czterolatek wypadł z okna na 11. piętrze, gdy matka wyszła z mieszkania. Jak twierdziła: tylko wyrzucić śmieci i przełożyć fotelik w samochodzie. Chłopczyk przeżył, bo spadł na trawnik, a upadek dodatkowo zamortyzowały krzaki. Odniósł jednak znaczące obrażenia, w tym złamania kości. Wstępne i już nieaktualne ustalenia były takie, że kobieta wyszła z domu tylko na kilka minut. W tym czasie dziecko zdążyło samo podsunąć sobie taboret do okna w kuchni, wyjść na parapet i wypaść. W trakcie śledztwa prokuratura zebrała jednak materiał dowody, który wskazuje na inny przebieg zdarzeń.

Pierwszym świadkiem jest kobieta, która o godzinie 17.00 przyjechała na parking przy ul. Konstytucji 3 Maja. Przechodząc przy wieżowcu usłyszała krzyk: „Mama, mama!!!”.

- Jak określiła, był to krzyk przeraźliwy, „jakby dziecko szukało matki”. Spojrzała w górę, skąd dobiegał. Zobaczyła stojące na parapecie dziecko. Krzyczało, a po chwili schowało się w głąb mieszkania. Potem znów wyszło na parapet i krzyczało - podaje prokurator Marcin Licznerski.

Drugi świadek

Drugim ważnym dla śledczych świadkiem jest kolejna kobieta, która przechodziła pod wieżowcem o godzinie 17.20. Na parkingu, przy samochodzie ciemnego koloru, widziała dwie osoby. Nagle usłyszała krzyk: „Tata, tata!!!”. - Zeznała, że krzyk ten słyszały też osoby znajdujące się przy samochodzie. Po chwili, gdy odwróciła głowę, zobaczyła, że coś spada. Później dopiero dowiedziała się, że z wieżowca wypadło dziecko - mówi prokurator.

Trzeci kluczowy świadek to mężczyzna, znajomy matki Olusia.

Papieros z kolegą

Przyjechał do niej po odbiór spodni, które Ewa P. mu przerabiała. Zaparkował przed wieżowcem około godziny 17.03 i zadzwonił do znajomej. Matka czterolatka zeszła na dół. Najpierw wyrzuciła śmieci. Potem podeszła do świadka, trzymając w rękach torbę ze spodniami. On natomiast miał dla niej fotelik dziecięcy.

- Ewa P. chciała zapalić. Znajomy nie miał jednak zapalniczki. Jak zeznał, kobieta postanowiła popytać o ogień innych. Wsiedli do samochodu, palili papierosy i rozmawiali. Wtedy zadzwoniła jego partnerka. Powiedział Ewie P., że się śpieszy i musi już jechać - relacjonuje prokurator Marcin Licznerski.

Eksperyment procesowy

Zeznania świadków doprowadziły prokuraturę do przekonania, że matka zostawiła Olusia samego w domu przynajmniej na 20 minut. W jej wyjaśnienia mówiące o tym, że wyszła tylko wyrzucić śmieci i odebrać fotelik, śledczy nie uwierzyli. Kłócą się bowiem z relacjami wspomnianych dwóch kobiet słyszących krzyki Olusia i relacją znajomego mężczyzny.

- Przeprowadziliśmy też eksperyment procesowy. Zjechanie windą z 11. piętra i wyrzucenie śmieci to kwestia 2,5 minuty - dodaje prokurator. - W śledztwie przesłuchaliśmy tez służby ratunkowe, zgromadziliśmy dokumentację medyczną. Nie mamy wątpliwości, że obrażenia, które odniósł czterolatek, realnie zagrażały jego życiu.

Proces Ewy P. toczyć się będzie w II Wydziale Karnym Sądu Rejonowego w Toruniu.

Za narażenie życia dziecka (art. 163 par. 2 i 3 Kodeksu karnego) kobiecie grozi do roku więzienia. Oskarżona nie przyznaje się do zarzucanego jej czynu.

- Moja klientka wyszła z mieszkania tylko wyrzucić śmieci i przełożyć fotelik w samochodzie. Jej nieobecność w mieszkaniu trwała krótko. Synek przez cały czas tego dnia (wyłączając opisywany moment) był pod jej opieką. Był spokojny, zaopiekowany, zajęty zabawą. Nigdy wcześniej nie wykazywał zainteresowania oknem: nie wskrabywał się na parapet, nie wychylał się z niego. Moja klientka nie miała podstaw podejrzewać, że w tym przypadku wydarzy się coś złego - mówi adwokat Mariusz Lewandowski, obrońca Ewy P.

Jedno, czego w całej tej dramatycznej historii można się cieszyć, to stanu zdrowia Olusia.

Po upadku z 11. piętra chłopczyk trafił do pobliskiego szpitala dziecięcego. Wieczorem i w nocy z 19 na 20 września był przez kilka godzin operowany. Potem dziecko przez ponad tydzień utrzymywane było w stanie śpiączki farmakologicznej. Po wybudzeniu z OIOM-u przeniesiono Olusia na oddział ortopedii. Tutaj przeszedł dodatkowe zabiegi, był rehabilitowany i obserwowany. Do domu wrócił 25 października.

Najważniejsze, jak podkreślali lekarze, że wskutek upadku nie ucierpiały czaszka, mózg, kręgosłup, rdzeń kręgowy i narządy wewnętrzne chłopca. Najdotkliwszymi obrażeniami były złamania kości miednicy i nóg.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska