Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Nie chciałem być pajacem z telewizora"- mówi Robert Leszczyński, członek Ruchu Palikota

Karina Bonowicz
Robert Leszczyński: Odstępujemy od wizerunku "partii pajaców"
Robert Leszczyński: Odstępujemy od wizerunku "partii pajaców" Autorka
Rozmowa z Robertem Leszczyńskim, dziennikarzem i członkiem Ruchu Palikota, gościem poniedziałkowego spotkania tej partii w Toruniu.

- Jestem zawiedziona. Gdzie sztuczne penisy, pistolety, "małpki"?

- Od pół roku odstępujemy od wizerunku "partii pajaców". Janusz Palikot ma nienaganne: ubranie, fryzurę i maniery. Nie nosi ze sobą gadżetów. Ja z kolei do telewizji chodzę w marynarce. Inny przykład: w programie Tomasza Lisa występował wygarniturowany poseł Cymański i poseł Niesiołowski, a z naszej strony był Robert Biedroń i ja. Powiedziałem: kochani, nie dajcie się sprowokować, niech tamci się pienią. I tak wyszło: wariaci od Palikota siedzieli spokojnie, a strona konserwatywna pluła jadem nienawiści. Tak więc zmienił się nasz wizerunek: jesteśmy poważnymi panami posłami, a z drugiej strony realizujemy to, do czego się zobowiązaliśmy.

- Dlaczego spotykacie się w klubach, a nie w biurach poselskich?

- Bo biura poselskie są nudne. Nikt tam nie chce chodzić, nikt nie wie, jak się zachować, a tu wszyscy przychodzą jak do siebie. Klub jest przestrzenią publiczną. Co tydzień w całej Polsce do klubów przychodzi pół miliona ludzi i właśnie w tym chcemy uczestniczyć. Chcemy tworzyć raczej świetlice kulturalne niż nudne agitki polityczne.

- Kto się do was przyłącza? Wyłącznie młodzi ludzie?

- To, że partia Palikota jest partią ludzi młodych, to zupełnie nieprawdziwy stereotyp, bo jak się przeanalizuje głosy wyborców, to można zauważyć, że młodzież w ogóle na nas nie głosowała. To nie jest tak, że PiS jest partią moherowych beretów, a my partią młodzieżową. PiS to partia młodzieżowa, a na nas zagłosowało wiele osób w wieku średnim.

- Zaskoczył was wynik wyborów?

- Spodziewaliśmy się tego zwycięstwa, bo obserwowaliśmy rosnące słupki poparcia. Żeby jednak jeszcze raz na nas zagłosowano, musimy zrobić coś spektakularnego i to nie na poziomie wyłącznie ogólnopolskim, ale też na poziomie lokalnym: Torunia, Włocławka czy Olsztyna, gdzie jestem szefem regionalnym. Najważniejsze jest dla nas teraz powoływanie struktur, czyli zakładanie kół w każdej, najmniejszej nawet miejscowości.

- Skąd tak duże poparcie wyborców dla Ruchu Palikota?

- Z bardzo wielu powodów. Po pierwsze, z powodu marazmu. Polakom wydawało się, że nic już się nie zmieni i nagle nastąpiła zupełna zmiana opcji. Dla mnie wyraźną cezurą jest to, że Janusz Palikot używa innego języka. Nie owija niczego w bawełnę, nie stosuje mowy-trawy. Zaczęliśmy mówić otwarcie o pewnych rzeczach, które należało zrealizować, ale nikomu na tym nie zależało, dlatego że jedyna partia lewicowa, czyli SLD nie miała konkurencji. Oni mogli jeszcze przez 10 lat mówić o laicyzacji, feminizacji, o wyprowadzeniu religii ze szkół i ludzie wiedzieli, że oni tego nie zrobią, że potrzebna jest nowa siła, która tego dokona. A jeżeli udało się nam zebrać podpisy, to znaczy, że to my jesteśmy tą siłą. A jeśli nam nie wyjdzie, to za cztery lata nikt nie będzie wiedział, kim jest Janusz Palikot. Ludzie oczekują zmiany. Oczywiście, nie wszyscy, bo są też tacy, którzy będą konserwować rzeczywistość. Ale część ludzi pójdzie za nami. Ci, którzy uważają, że katastrofa smoleńska została wykorzystana do celów politycznych. I ci, którzy przyszli pod pałac ze zniczami i kwiatami, żeby uczcić człowieka, a potem się okazało, że są działaczami jakiejś partii, czego wcale nie chcieli. I ci, którzy mają lewicowe czy centrowe poglądy, a w kościele dowiadują się, że są ultrakonserwatystami, a oni wcale sobie tego nie życzą. Właśnie przeciwko temu ludzie chcieli zaprotestować. My daliśmy im tylko szansę.

- Twarz znanego dziennikarza pomaga?

Mieliśmy w ostatnich wyborach wiele prób zawłaszczenia ludzi, którzy nigdy nie byli kojarzeni z polityką. Nie mam pojęcia, jakie poglądy polityczne ma pani Jagna Marczułajtis. Pan Tomaszewski okazał się PiS-owcem, pan Kozakiewicz - PSL-owcem, a agent Tomek -agentem Tomkiem. Ja jestem zaangażowany w politykę od 15 lat i zawsze byłem obywatelem, politykiem. Zawsze zaangażowany, zawsze po stronie jednej partii - Unii Wolności. Ze mną jest tak, że najpierw jestem obywatelem, a dopiero później dziennikarzem.

- Ścięcie dredów pomogło?

Na pewno pomogło w karierze dziennikarskiej, ale to dlatego że nie chciałem być panem pajacem z telewizora, ale chciałem pisać poważne teksty do ogólnopolskich tygodników opinii.

- Dredy w tym przeszkadzają?

Przeszkadzają. To tak jakby pani o wyglądzie gwiazdy porno chciała zostać naczelnym dużego dziennika. To trochę jednak niepoważne.

- A co trzeba mieć, żeby zostać redaktorem dużej gazety?

Na pewno nie tipsy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska