Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maurycy z Poznania szedł z grupą przedszkolną na pocztę. To była jego ostatnia droga. Są pytania o motyw i o bezpieczeństwo

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Od środy na Łazarzu w Poznaniu spotykają się nie tylko mieszkańcy miasta. Zostawiają znicze i kwiaty. Dla Maurycego.
Od środy na Łazarzu w Poznaniu spotykają się nie tylko mieszkańcy miasta. Zostawiają znicze i kwiaty. Dla Maurycego. Robert Woźniak
5-letni Maurycy szedł z grupą przedszkolną, gdy mężczyzna śmiertelnie dźgnął go nożem. Pojawiają się pytania o motyw. I o bezpieczeństwo wszystkich dzieci.

Grupa dzieci z przedszkola w Poznaniu szła na pocztę wysłać pocztówkę z okazji Dnia Listonosza. Maluchy maszerowały ulicą, Maurycy był na końcu grupy.
Podszedł do nich 71-letni Zbysław C., mieszkający w pobliżu. Trzykrotnie dźgnął nożem 5-latka. Chłopiec został trafiony w klatkę piersiową.
Była środa, godz. 10.20.

Próba czasu

Pan Grzegorz z firmy wywożącej śmieci, akurat pracował w okolicy. Usłyszał krzyki, pobiegł w miejsce, gdzie nożownik zaatakował. Kilkanaście sekund później zjawiła się też policjantka; była po służbie, załatwiała swoje sprawy. To oni i nauczycielki, potem już z pomocą ratowników medycznych, próbowali reanimować Maurycego.
Przez godzinę.

Chłopiec trafił do szpitala.
Zmarł na stole operacyjnym.

- Dzisiaj naprawdę byli aniołowie, którzy próbowali wyrwać to małe dziecko ze szponów śmierci. Rany były jednak tak poważne, że po prostu nie mieliśmy szans. To mały chłopczyk, który ma bardzo mało krwi, a tak duży uraz, który uszkodził główne naczynia, spowodował, że po prostu medycyna jest bezsilna - mówił prof. dr hab. n. med. Przemysław Mańkowski ze Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera w Poznaniu.

Bohaterski pracownik firmy śmieciowej opowiadał chwilę później, stojąc przed kamerami: - Policjantka z nim negocjowała. Nie podchodziła do niego, bo on wymachiwał nożem. Podbiegłem od tyłu i uderzyłem mu w łydki, następnie kolanem w żebra, on wtedy ten nóż wypuścił. Nie widziałem nawet wcześniej, że go miał. Potem ta policjantka go obezwładniła. Jeden z moich kolegów też podbiegł i trzymał go za nogi.

Świadkowie zdarzenia mówili o nieracjonalnym zachowaniu napastnika. - Jak policjanci go zabierali, to dziwnie skakał, kręcił się. Krzyczał coś o Putinie. Chwilę przed atakiem miał grozić sprzedawczyni pobliskiego sklepu, bo nie sprzedała mu alkoholu.
Dzieci płakały
- Wcześniej nigdy nie był notowany w policyjnych rejestrach. Nie mamy żadnych informacji, żeby łączyły go jakiekolwiek związki, czy rodzinne, czy towarzyskie z chłopcem lub jego rodziną. Nie wiemy też, z jakiego powodu dokonał ataku - powiedział Andrzej Borowiak, rzecznik policji w Poznaniu krótko po zdarzeniu.
Dzieci, które były w grupie z Maurycym, wszystko widziały. Niektóre płakały. Inne pytały, dlaczego kolega leży. Chciały podejść do niego.

W przedszkolu pokazali się psychologowie. - Uprzejmie proszę o uszanowanie spokoju pracowników przedszkola, uczęszczających tam dzieci oraz ich rodziców - apelowała Joanna Żabierek, rzeczniczka prezydenta Poznania. - Osoby te, szczególnie dzieci, przeżyły ogromny wstrząs. Są obecnie pod opieką specjalistów i zależy nam, żeby maksymalnie je chronić.

Zburzony świat

Hanna Bajerska-Gołdyn, pedagog, edukator Pozytywnej Dyscypliny i trener pracy z emocjami z Solca Kujawskiego, wyjaśnia, iż w przypadku przedszkolaków z grupy Maurycego płacz i lęk były naturalnymi reakcjami na to, co się stało przedwczoraj w Poznaniu. - W tak bardzo traumatycznych sytuacjach dzieciom towarzyszą dwie podstawowe emocje, jakimi są lęk i smutek. Mogą być multiplikowane, czyli mnożone. Smutek i żal to informacje o tym, że Maurycy był dla swoich koleżanek i kolegów kimś ważnym. Dzieci przedtem tworzyły pewnego rodzaju społeczność. Miały swój mały wspólny świat. Mężczyzna, który zaatakował Maurycego, ten bezpieczny świat im zburzył. Emocja smutku często mylona jest z emocją złości, gdyż w szlaku neuronalnym, łączącym części systemu nerwowego, przebiegają identycznie. Te emocje na swój sposób zatrzymują człowieka. Należy w takiej sytuacji zapewnić ponadstandardową opiekę każdemu dziecku z osobna, ponieważ każde może odczuwać coś innego i w inny sposób reagować na to, co widziało w Poznaniu. Pozostawienie tej sytuacji bez pracy psychologicznej może zapisać się w ciele dziecka, prowadząc do powstawania blokad emocjonalnych.

Nie tylko w Poznaniu wydarzył się horror.

W studni

Pod koniec września Polska usłyszała o śmierci 4-latka. Mały Marek bawił się z innymi dziećmi na przedszkolnym placu zabaw w Zabierzowie pod Krakowem. 60 dzieci przebywało pod opieką zaledwie dwóch pań. Chłopiec wpadł do niespełna 5-metrowej studni z wodą. Jego zniknięcie zauważono po kilku, może kilkunastu minutach. Dopiero strażacy wyciągnęli Marka. Lekarz stwierdził zgon. Według prokuratury studzienka była źle zabezpieczona.

Lipiec bieżącego roku: 3-latek zmarł po tym, jak w rzeszowskim żłobku zakrztusił się winogronem.
Pomoc psychologa i psychoterapeuty jest często konieczna, żeby dziecko mogło przepracować traumę. Jak wskazują amerykańskie badania, nawet 43 procent dziewcząt i chłopców doświadczyło przynajmniej raz traumy. W grupie tych dzieci u 3-15 proc. dziewcząt oraz 1-6 proc. chłopców postawiono diagnozę PTSD (Post Traumatic Stress Disorder), czyli zespół stresu pourazowego. Analizy pokazują również, że najwyższy poziom objawów PTSD występuje u dzieci, które doświadczyły kilku wydarzeń traumatycznych. Czasami jedno wydarzenie, jak chociażby scena z Poznania, sprawia, że dzieci zmieniają się nie do poznania.

Stan psychiczny

- Trauma to stan psychiczny, który powstaje przez nagłe i wyjątkowo przykre przeżycie - wyjaśnia Karolina Kliszewska, pedagog z Bydgoszczy. - Dzieci inaczej odbierają rzeczywistość i także inaczej reagują na złe sytuacje. O tym wiemy już od lat 70-tych XX wieku. Dzieci, właśnie przez swoje inne rozumowanie świata, w obliczu traumy mogą popadać w bezradność, gdy ich emocje są intensywne. Dorośli potrafią uporządkować sobie informacje, jakie trafiają do nich. Dzieci nie umieją tego robić. To, w jaki sposób dziecko reaguje na wyjątkowo przykre wydarzenie i jak potem się zachowuje, zależy od jego możliwości rozwojowych. Lęki, drażliwość, wycofanie, bunt i ataki paniki to niektóre sygnały u dziewczynki czy chłopca, którzy doświadczyli traumy.

Kliszewska dodaje: - Gdy rodzice posyłają dziecko do przedszkola lub szkoły, największe zadanie spoczywa na dyrektorze placówki i jego kadrze. Personel ma zapewnić edukację i atrakcje, ale przede wszystkim bezpieczne warunki pobytu. O tym mówi Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 31 grudnia 2002 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach. Nauczycielowi nie wolno zostawić dzieci bez opieki.

Kodeks rodzinny i opiekuńczy wskazuje, że rodzice odpowiadają za dziecko. Tę odpowiedzialność przejmuje placówka edukacyjna i oświatowa, kiedy matka i ojciec przekazują dziecko pod opiekę tejże placówki. Każda z nich ustala również swoje procedury bezpieczeństwa. Odgórne przepisy także obowiązują. Art. 210 Kodeksu karnego wskazuje, że „kto wbrew obowiązkowi troszczenia się o małoletniego poniżej lat 15 albo o osobę nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny osobę tę porzuca, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
W Poznaniu nauczycielki przecież nie porzuciły dzieci. One z nimi szły.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska