Maciej Boinski zdobył Noteć i Wartę. Teraz czas na Wisłę!

Po wyprawie wzdłuż brzegów Warty, witany na przystani rzecznej w Nakle, Maciej Boinski obiecał spotkania z mieszkańcami. Słowa dotrzymał. Jego relacji posłuchać można było w spichlerzu przy ul. Pocztowej. I obejrzeć przy okazji piękne zdjęcia rzeki wykonane przez nakielanina podczas ponad 800 km wędrówki.

W czasie wyprawy Maciej Boinski nocował w namiocie rozstawianym często na brzegach rzeki lub w lesie. - Dwa razy czułem zagrożenie. W obu przypadkach sprawcami byli ludzie. Bo zwierzyna nie jest groźna, zwykle ucieka przed człowiekiem - opowiadał.

Raz obudziły go w nocy światła. Okazało się, że to reflektory aut złodziei drewna, którzy nocą przyjechali do lasu. Na szczęście nie zauważyli niewielkiego namiotu, bo mogło być groźnie. Innym razem nocą, nie opodal namiotu, rozległy się strzały. -Nie wyszedłem na zewnątrz. Ze strony myśliwych nic mi nie groziło, ale jeśli to byli kłusownicy... Przypadkowego świadka mogli potraktować różnie - przyznał podróżnik.

Więcej wiadomości z Nakła na www.pomorska.pl/naklo.

Po drodze spotykał rozmaitych ludzi. Zdarzało mu się jednego dnia być podejmowanym po królewsku przez zamożnych właścicieli prywatnej przystani, a następnego jeść posiłek w samotnej chacie Ola, byłego alkoholika, który specjalnie dla gościa gotował flaki. - Nie lubię flaków, ale odmówić nie mogłem - opowiadał Maciej Boinski.

Takich spotkań było po drodze więcej. W pamięć zapadła np. starsza kobieta czekająca z gorącą herbatą na wale przeciwpowodziowym czy mężczyźni, który odszukali go w lesie, by zabrać i wysuszyć przez noc jego mokre rzeczy. Były też zaskoczenia. Choćby to, że w słynącym z gospodarności Poznaniu Warta jest najbrzydsza - brudna i zabetonowana.

A marzenia? Po Noteci i Warcie przejść wzdłuż Wisłę, najdłuższą z polskich rzek.