Maciej Banachowski, prezes wojewódzkiego WOPR: - Zrezygnowałem z wynagrodzenia, które mi przysługuje

Dlaczego został pan ratownikiem wodnym?
- To dzięki ojcu, który przed laty również działał w WOPR. To on namówił nas, mnie i brata, byśmy przeszli kurs ratownika wodnego. W wieku 17 lat zrobiłem uprawnienia i zacząłem działać w 20. Drużynie WOPR w Kruszwicy.

Maciej Banachowski z Kruszwicy prezesem wojewódzkim zarządu WOPR

Dziś jesteście jedną z najlepiej rozwijających się jednostek WOPR w kraju. Na czym polega wasz fenomen?
- Jako drużyna numer 20 nie mogliśmy pozyskiwać dodatkowych funduszy. Dlatego w 2012 roku odłączyliśmy się od rejonowego WOPR w Bydgoszczy i założyliśmy stowarzyszenie Nadgoplańskie WOPR. Szybko odnowiliśmy współpracę z samorządem. Zaczęliśmy zabezpieczać regaty wioślarskie. Przenieśliśmy do Kruszwicy Wojewódzkie Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego. Zaczęliśmy dbać o bezpieczeństwo na pływalniach. Tego wszystkiego nie udałoby nam się zrobić, gdyby nie ludzie, którzy działają w stowarzyszeniu. Dzięki nim ta jednostka żyje. Rozwija się też dzięki olbrzymiemu wsparciu kruszwickiego samorządu.

Co się zmieni w wojewódzkim WOPR pod pana kierownictwem?
- Na pewno trzeba odbudować kondycję finansową wojewódzkiego WOPR-u. Dziś jest nie najlepiej. Dlatego w pierwszej kolejności zrezygnowałem z wynagrodzenia, które mi przysługuje. Będę działał społecznie. Chcę zachęcić samorządy, by wzorem kruszwickiego zaczęły wspierać ratownictwo wodne. Chcę również jeszcze lepiej wykorzystać piękną bazę WOPR w Borównie, organizować tam szkolenia. Chciałbym również poprawić wzajemne relacje między wszystkimi jednostkami WOPR w naszym województwie.