MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lokatorzy nie chcieli przeprowadzki. Stanęli urzędnikom na drodze do rozbiórki rudery w Wąbrzeźnie

Łukasz Ernestowicz
Józef Dejewski nie chciał się wyprowadzić z walącej się rudery w Wąbrzeźnie. Namawiał go Krzysztof Grzybek, komendant straży miejskiej
Józef Dejewski nie chciał się wyprowadzić z walącej się rudery w Wąbrzeźnie. Namawiał go Krzysztof Grzybek, komendant straży miejskiej Piotr Bilski
- Chcemy osobnych mieszkań! - upierała się rodzina z przeznaczonego do wyburzenia baraku przy ul. Strażackiej.

Wąbrzeźno. Po udanych negocjacjach przeprowadzka z zagrożone...

Ta historia mogła skończyć się dramatyczną i bolesną wyprowadzką lokatorów. Bojowo nastawieni byli mieszkańcy walącego się baraku, którzy za wszelką cenę chcieli w nim pozostać. Stanowczy byli urzędnicy, którzy musieli nakłonić lokatorów do opuszczenia budynku. Jego natychmiastową rozbiórkę nakazała inspekcja budowlana. Termin przeprowadzki wyznaczono na godzinę 9 wczoraj.

Barak przy ul. Strażackiej rzeczywiście był w opłakanym stanie: odpadające tynki, ledwo trzymające się ścian okna, leciwe podłogi. Wszystko przesiąknięte wilgocią. Dlaczego lokatorzy nie chcieli opuścić mieszkań? - Tutaj żyjemy w osiem osób na 50 metrach kwadratowych. Burmistrz zaproponował nam przeprowadzkę na 37 metrów! - tłumaczyła Emilia Dejewska, jedna z lokatorek. - Nie chcę z mężem i synkiem przenosić się na tak małe mieszkanie i żyć dalej pod jednym dachem z teściem alkoholikiem.

Czytaj: Bezdomny Pan Zenon: Moim marzeniem jest ciepły kąt

Mieszkania w walącej się ruderze opuścić nie chciał także teść Emilii, Józef Dejewski ze swoimi synami i żoną: - Nie i koniec! Na mniejsze nie idziemy!
- Tu jestem zameldowany i tu zostanę! - krzyczał z kolei ostatni lokator baraku, zajmujący osobne pomieszczenie, które trudno nazwać mieszkaniem.

Wczoraj rano przy domu zebrali się urzędnicy, strażnicy miejscy i pracownicy wąbrzeskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Akcją kierował i główną rolę odegrał w niej komendant strażników Krzysztof Grzybek. Nie wykluczał użycia siły i przymusowej przeprowadzki. Ale zaczął dyplomatycznie: - Józef! Znamy się tyle lat, chodź... pogadamy - zwrócił się do starszego lokatora. Po kilku minutach rozmowy na stronie, przekonał Dejewskiego do opuszczenia budynku z rodziną.

Z młodymi lokatorami nie było tak łatwo. Rozmowa trwała dłużej, ale też zakończyła się sukcesem. - Udało się załatwić dla nich tanie prywatne mieszkanie - zapewnił komendant straży miejskiej.

Czytaj: - Nami nikt się nie interesuje. Mija rok, odkąd żyjemy bez bieżącej wody i prądu

Samotny lokator został przeniesiony z kolei do chronionego mieszkania komunalnego. Wyburzanie ruszyło około godziny 15. Co wcześniej zrobili urzędnicy, aby pomóc tym rodzinom wyjść z patologicznego dołka?

- Pomagamy im od dłuższego czasu. Finansowo i rzeczowo. Pan Józef wychodzi z nałogu. Pana Rafała skierowaliśmy na kurs, aby znalazł pracę. Młodemu małżeństwu pomożemy też w płaceniu za wynajem mieszkania - zapewnia Barbara Kuca, pracownik socjalny Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Oni sami są winni sytuacji w jakiej się znaleźli. I sami muszą chcieć rozpocząć lepsze życie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska