Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kwietniowcy z wizytą w baszcie Janusza Trzebiatowskiego

Maria Eichler
Od lewej: Maciej Krauze, Katarzyna Zakrzewska, Judyta Kryger, Janusz Trzebiatowski, Joanna Warnke, Oliwia Bakhaus i Agata Schulz na pamiątkowej fotce w baszcie
Od lewej: Maciej Krauze, Katarzyna Zakrzewska, Judyta Kryger, Janusz Trzebiatowski, Joanna Warnke, Oliwia Bakhaus i Agata Schulz na pamiątkowej fotce w baszcie Maria Eichler
Laureaci Kwietniowych Spotkań z Poezją w starym ogólniaku gościli w galerii muzeum Janusza Trzebiatowskiego. Mieli okazję pochwalić się interpretacją wierszy i swoimi własnymi tekstami.

Na zakończenie Dni Sztuki nie mogło zabraknąć akcentu poetyckiego, a jest już tradycją, że Janusz Trzebiatowski spotyka się z młodymi ludźmi, laureatami Kwietniowych Spotkań z Poezją organizowanych w LO im. Filomatów Chojnickich od 24. już lat!

Do baszty na Sukienników przyszli więc Agata Schulz, Oliwia Bakhaus, Judyta Kryger, Katarzyna Zakrzewska, Maciej Krauze i Joanna Warnke. Pochwalili się interpretacją wierszy i swoimi własnymi tekstami, jako jedyna kawałek prozy odczytała Joanna Warnke.

Janusz Trzebiatowski też miał coś w zanadrzu. Najpierw swoją poetycką refleksję o Dantem i syntezie sztuk w jego dziele, potem nowy tomik, który w prezencie - razem z różyczką - dostali wszyscy laureaci.

Był czas na autografy i zamienienie kilku słów. Kto chciał, mógł rzucić okiem na basztę i jej zbiory.

Skąd ten pomysł na takie spotkania w baszcie? Po pierwsze - Trzebiatowski też chodził do tej samej szkoły, co młodzi ludzie z ogólniaka, więc placówka jest mu szczególnie bliska. Po drugie, sam w czasie Dni Sztuki promuje sztukę przez duże "S", więc każdy przebłysk talentu u swoich młodszych kolegów stara się nagradzać choćby w ten sposób, że mają kolejną szansę na prezentację swoich prac. I to w tak magicznym miejscu, jakim jest baszta.

A nowy tomik Trzebiatowskiego on sam nazywa prowokacją, ale pewnie przyzwyczaił już odbiorców do tego, że permanentna prowokacja jest jego stylem istnienia. Już sam tytuł budzi dreszcze, bo nie można chyba zacząć mocniej, niż od pytania "A może raz jeszcze powiesić Chrystusa..." .

Dalej jest jeszcze ciekawiej, bo oprócz rozmaitych tekstów użytkowych, np. związanych z otwarciami wystaw czy prowadzonymi warsztatami mamy ostre niczym szpila drobiazgi, często korespondujące z osobistymi przeżyciami artysty.

Jak choćby wierszyk bez tytułu o tym, że kto się czuje motłochem, jest motłochem... W Chojnicach pewnie będą te strofy czytane będą przez pryzmat nieszczęsnej wypowiedzi artysty, że hołocie wystarczą trzy minuty na zwiedzanie jego baszty. Co zostało odebrane jako zamach na wszystkie świętości i jako postawienie znaku równości między chojniczanami a hołotą...

Jest sporo autoironii, którą odkrywamy m.in. w wierszyku o tym, że autor jest kochany przez 36 milionów Polaków...Ale zdaje sobie sprawę z tego, że w każdej religii zdarzają się ateiści.

Jest igranie z ogniem, jak w wierszu "Blondynki", gdzie to, co działo się w Auschwitz, zostało zestawione z toposem miłości z blondynką. Jesteśmy więc bardzo blisko niemal bluźnierstwa...

Poeta swobodnie przechodzi z nastroju w nastrój, z refleksji do refleksji, zajmując się nie tylko sobą i sztuką, ale też polityką, społeczeństwem, religią i miłością czy życiem małżeńskim. Epigramatyczna forma nie przeszkadza mu w wyrażaniu celnych sądów, które są niczym cięcie nożem. Dobrze się to czyta i jest się nad czym zastanawiać. Tylko pozazdrościć takiego pazura poecie, który za chwilę będzie obchodził osiemdziesiątkę!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska