Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez odpowiedzi

Gizela Chmielewska [email protected] Fot. Adam Gajewski "Przegląd Katolicki"
Ks. Władysław Zawalniuk (od prawej) w Bydgoszczy. Na zdjęciu z diakonem  Piotrem  Chojeckim, z  białoruskiej parafii w Głębokim. Diakon - jak twierdzi - od dawna modli się do pana Woyniłłowicza.
Ks. Władysław Zawalniuk (od prawej) w Bydgoszczy. Na zdjęciu z diakonem Piotrem Chojeckim, z białoruskiej parafii w Głębokim. Diakon - jak twierdzi - od dawna modli się do pana Woyniłłowicza.
"Gazeta Pomorska" od kilku lat upominała się o pamięć dla Edwarda Woyniłłowicza, zasłużonego Kresowiaka, który z wyroku historii w 1928 r. znalazł miejsce wiecznego spoczynku daleko od ziemi przodków - aż w Bydgoszczy. Była pierwszą Gazetą w Polsce, która w kolejnych publikacjach apelowała, by wreszcie przerwać milczenie na temat fundatora kościoła pw św. Symeona i Heleny w Mińsku na Białorusi. Człowieka, który był wielkim autorytetem dla mieszkańców Kresów. W swoich staraniach "Gazeta Pomorska" znalazła sojusznika ze strony księży i wiernych skupionych wokół sławnego mińskiego Czerwonego Kościoła. Edward Woyniłłowicz powoli zajmuje należne mu w naszej pamięci miejsce.

Mińsk ma Czerwony Kościół, Bydgoszcz grób Edwarda Woyniłłowicza - fundatora tej najbardziej znanej na Białorusi katolickiej świątyni. Być może obydwa miasta połączy osoba tego samego świętego.

Bo mieszkańcy Mińska już od dawna modlą się, aby człowiek, który podarował im kościół trafił na ołtarze. Najpierw jednak chcą, aby Woyniłłowicz wrócił na swoją ziemię. I nieważne, że w polityce polsko-białoruskiej ciągle iskrzy. Oni są gotowi pokonać wszelkie przeszkody, nawet polityczne... W tej właśnie sprawie kilka tygodni temu przyjechał do Bydgoszczy ksiądz Władysław Zawalniuk, proboszcz kościoła pod wezwaniem św. Symeona i Heleny. O tej wizycie marzył od dawna, czego nie krył w reportażu nakręconym przez Telewizję Poznań i wyemitowanym na początku marca br. - Chcę stanąć przed grobem Edwarda Woyniłłowicza i podziękować mu za to, co zrobił dla białoruskiej ziemi i dla Polski - mówił wtedy proboszcz Czerwonego Kościoła. Dzięki temu, że ktoś anonimowo przysłał mu kasetę video, na której sfilmowano grób na cmentarzu Starofarnym wiedział, gdzie szukać tego miejsca w Bydgoszczy.

Bez odpowiedzi

Bez odpowiedzi

Ks. Władysław Zawalniuk (od prawej) w Bydgoszczy. Na zdjęciu z diakonem Piotrem Chojeckim, z białoruskiej parafii w Głębokim. Diakon - jak twierdzi - od dawna modli się do pana Woyniłłowicza.

W Mińsku wszyscy dobrze wiedzą kim był Edward Woyniłłowicz. Ufundowany przez niego - za 300 tys. rubli - w 1910 r. Czerwony Kościół, jak nazywają świątynię Białorusini, to znak rozpoznawczy stolicy. Widać go na folderach promujących miasto, na widokówkach, w telewizji. Za to bydgoszczanie - z małymi wyjątkami - nie mają zielonego pojęcia, o kogo chodzi.

"Gazeta Pomorska" od kilku lat upomina się o pamięć dla tego zasłużonego kresowiaka. Niestety, z marnym skutkiem. W dalszym ciągu po egzemplarz wspomnień spisanych przez Woyniłłowicza trzeba jechać do Biblioteki Uniwersyteckiej UMK w Toruniu, bo w Bydgoszczy nikt o to nie zadbał. A pracownicy "Zieleni Miejskiej" - opiekunowie cmentarza Starofarnego - na pytanie, gdzie znajduje się jego grób nie potrafią odpowiedzieć. I radzą, żeby samemu poszukać. Honor dorosłych ratuje młodzież z III LO w Bydgoszczy. Tam informacje o Woyniłłowiczu wiszą na honorowym miejscu w gabinecie historycznym. - Od kilku lat szukam z uczniami śladów tego wielkiego człowieka w Bydgoszczy. Grób znaleźliśmy niedawno, szliśmy tyralierą przez cmentarz. I udało się - mówi Sebastian Malinowski, nauczyciel historii.

Kto to jest?

Edward Woyniłłowicz herbu Syrokolma to osoba bardzo szanowana na Kresach Wschodnich. Jego matka Anna pochodziła z rodu Wańkowiczów, herbu Lis. Woyniłłowicz był spokrewniony ze znanym pisarzem Melchiorem Wańkowiczem. Z kolei dzięki babci, był bliskim krewnym Stanisława Moniuszki - twórcy opery narodowej. Jego rodzina zgromadziła cenne archiwum, z którego korzystał Henryk Sienkiewicz podczas pisania Trylogii. To wszystko przepadło po bolszewickim pogromie w 1918 r. Dwa lata później pan na Sawiczach i Puzowie, obejmujących ponad 5 tys. ha, trafił u kresu życia do Bydgoszczy bez majątku, z wielkim poczuciem żalu i wielką tęsknotą za domem, za kościołem w Mińsku, który miał być pomnikiem dla wcześnie zmarłych dzieci. Najlepiej oddaje to cytat ze wspomnień, które zostawił, a który wyryto na jego nagrobku: "Traktatem ryskim ze swej ziemi wygnany musiałem deptać obce łany". Po śmierci Woyniłłowicza wdzięczni za pomoc Radziwiłłowie ufundowali mu tablicę pamiątkową, którą umieścili w kościele w Nieświeżu. Przetrwała tam do dziś. W Bydgoszczy nie ma nawet ulicy jego imienia.

Proboszcz i prezydent

Proboszcz Zawalniuk, upoważniony przez wiernych z Czerwonego Kościoła, podczas swojej październikowej wizyty w Bydgoszczy zaczął już wydeptywać ścieżki w sprawie ewentualnego przeniesienia Woyniłłowicza do Mińska. Dlatego odwiedził Urząd Miejski. - Niestety, prezydenta wtedy nie było w mieście, ja miałam przyjemność rozmawiać z proboszczem z Mińska. Prezydent Konstanty Dombrowicz, któremu przekazałam informacje o wizycie zapewnia, że bardzo życzliwie potraktuje prośbę mieszkańców Mińska. Chętnie spotka się z księdzem Zawalniukiem. Na razie gromadzimy materiały na temat pana Woyniłłowicza. Byłoby miło, gdyby "Gazeta Pomorska" nam w tym pomogła - mówi Beta Kokoszczyńska, rzecznik prasowy prezydenta Bydgoszczy.

- Wystarczy zobaczyć, co się dzieje wokół Czerwonego Kościoła, by dojść do wniosku, że nad Brdą coś ważnego przeoczyliśmy. Po wizycie proboszcza Zawalniuka wybrałem się do Mińska z kilkoma osobami, aby przekazać polskiej szkole książki. Przekonaliśmy się, że tam dla ludzi Woyniłłowicz to ktoś bliski. Rodzi się jego kult - mówi Adam Gajewski z "Przewodnika Katolickiego".

Dla mieszkańców Mińska Woyniłłowicz to święty. Starają się też o tym przekonać Kościół. Ks. Zawalniuk już rozmawiał na ten temat z ks. dr. Henrykiem Kietlińskim, pallotynem z Warszawy, który ma za sobą dwie przeprowadzone beatyfikacje - księży pallotynów Józefa Stanka oraz Józefa Jankowskiego. I kilka w toku. - Doprowadzenie do beatyfikacji to bardzo trudna sprawa, trzeba zgromadzić wiele materiałów religijnych i historycznych, potwierdzających zasługi danej osoby. Pierwszy krok w tej sprawie zależy od biskupa diecezji, na terenie której zmarła osoba, której ma ona dotyczyć - mówi ks. dr H. Kietliński. Spotkanie na ten temat ma się odbyć w najbliższych tygodniach.

W Czerwonym Kościele na poczesnym miejscu stanęła szklana urna z ziemią z grobu Woyniłłowicza, którą przywiózł z Bydgoszczy proboszcz Zawalniuk. Parafianie wierzą, że niedługą będą modlić się w Mińsku przy jego grobie.

- Zdaniem proboszcza Zawalniuka pojawia się właśnie niepowtarzalna, historyczna szansa, aby pomiędzy Mińskiem a Bydgoszczą zawiązać trwałą więź duchową, kulturalną. Edward Woyniłłowicz byłby tym łącznikiem - mówi Adam Gajewski.
Bydgoszczanie, dla których Woyniłłowicz to legenda Kresów nie mają wątpliwości. Fundator Czerwonego Kościoła powinien wrócić w swoje strony. Tam na niego czekają. Tu, żeby go doceniono, bydgoszczanie musieliby najpierw nadrobić zaległości z historii. Ale na taki cud chyba lepiej nie liczyć.

Edward Woyniłłowicz

(1847-1928)
Prezes Towarzystwa Rolniczego Mińskiego, sędzia honorowy powiatu słuckiego, założyciel pierwszego na Mińszczyźnie Towarzystwa Pożyczkowego, współzalożyciel Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń Rolnych, działacz Towarzystwa Kresowego Ziemian w Bydgoszczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska