Na gorąco

     Sądząc z patriotycznych ogólników prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego - pakt stabilizacyjny to początek IV RP i zwycięstwo polskiej myśli politycznej. Jego myśli.
     Pofatygowałem się i przeczytałem wszystkie dokumenty umowy, liczące około 150 stron. I już po pierwszych dwudziestu nie chciało mi się wierzyć, że taka może być moja Polska. Pakt trzech to nic innego, jak koalicja władzy demagogów nad wszystkimi. Zaprzeczenie idei wolnego państwa wolnych obywateli. Jarosław Kaczyński, wespół z Andrzejem Lepperem i Romanem Giertychem, chcą stworzyć wzorzec współczesnego omnipaństwa zajmującego się wszystkim, prócz nowoczesnej gospodarki. Komisje prawdy, służby specjalne, narodowe instytuty monitoringu prasy (sic!), moralności i wychowania - to wachlarz narzędzi, dzięki którym Polska spłynie mlekiem i miodem.
     Projekty ustaw proponowane przez tę trójcę pozwolą państwu wtykać nos wszędzie tam, gdzie zechce. Powszechna lustracja np. ma objąć "wszystkie zawody zaufania publicznego". Sęk w tym, że nie ma definicji takich zawodów, a według CBOS mogą być nimi zarówno dziennikarz z lekarzem, jak i murarz, kominiarz i ksiądz. Projekt ustawy o nadzorze finansowym zakłada powstanie kolejnych instytucji kontrolnych i nakazowych, a oczyma wyobraźni już widzę Leppera buszującego w NBP i na rynkach kapitałowych. Komisja prawdy i sprawiedliwości będzie działać ponad prawem, bo bez zgody Prokuratora Generalnego. Kto nie będzie potrafił wytłumaczyć się z posiadanego majątku, może liczyć na łaskawą konfiskatę itd.
     Jeżeli choć połowę projektowanych ustaw przyjmie parlament, Polska będzie jedynym państwem Unii Europejskiej, w którym czas cofnął się o pół wieku z okładem. Dla naszego dobra.