Kiepski rok dla polskiego hokeja. Kolejny będzie lepszy?

Reforma rozgrywek zafundowana przez nowe kierownictwo Polskiego Związku Hokeja na Lodzie nie okazała się skutecznym lekarstwem na cjorobę toczącą tą jedną z najbardziej efektownych dyscyplin zimowych. Zwiększenie ilości spotkań (najlepsze polskie drużyny rozegrają po ok. 60 spotkań)było było może i dobrym pomysłem, ale polscy hokeiści okazali się zupełnie nieprzygotowani do takiego tempa. Zawodnicy leczą kolejne kontyuzje, trenerzy narzekają, że nie ma czasu na pracę, bo sezon dzioeli się na dni meczowe i dni odpoczynku po nich. Działacze przyznają, że zwiększyły się koszty udziału w rozgrywkach, ale jednocześnie zmniejszyła się frekwencja na trybunach.

- Były głosy pozytywne i negatywne przed wprowadzeniem zmian. Niektórzy mówili, że będzie za mało meczów, więc dodaliśmy dwie rundy. Dziś mówi się o tym, że meczów jest za dużo i zawodnicy są zmęczeni. Odbywa się to wszystko kosztem zdrowia zawodników, kondycji i reprezentacji narodowej - przyznaje wiceprezydent Torunia i jednocześnie wiceprezes PZHL Zbigniew Fiderewicz.

Biało-czerwone porażki

Przeczytasz też

O sytuacji w polskim hokeju przeczytasz także w poniedziałkowym wydaniu papierowym "Pomorskiej".

Także dla kadry to nie był udany sezon. Najpierw przegrane mistrzostwa świata seniorów w Toruniu, a w grudniu kompromitujący spadek przed własną publicznością 20-latków do Dywizji II i perspektywa rywalizacji z Turcją czy Bułgarią.

Intensywność rozgrywek ligowych ma wpływ także na reprezentację. Bojkot kadry w polskim hokeju ma już długie tradycje, ale teraz przybrał oficjalne kształty. W listopadzie na zgrupowanie swoich hokeistów nie puściło Podhale Nowy Targ, ostatnio kadrowiczów zatrzymała w domu Cracovia. - Szukamy rozwiązań, które zmienią nastawienie prezesów klubów do reprezentacji - przyznaje Fiderewicz.

Dziś nie ma wątpliwości: polski hokej znalazł się w najgłębszym kryzysie w swojej historii. Jaki będzie kolejny rok dla tej dyscypliny? Niestety, nic nie wskazuje, że będzie lepszy. - Hokej staje się dyscypliną niszową w Polsce. Nie mamy szczęścia do sponsora generalnego, jakiego ma piłka nożna, czy żużel, który dla wielu jest dyscypliną niszową. Hokej nie ma sponsora generalnego, szukamy go. Przyjdzie sponsor, jak będą sukcesy - uważa Fiderewicz.

O wielkim i bogatym sponsorze hokejowi działacze marzą od lat. To stało się już słowem-kluczem do pomyślnej przyszłości dyscypliny w naszym kraju. Problem w tym, że PZHL nie jest w stanie nic zaproponować poważnemu biznesowi.

Super-zespół na Śląsku?

Dlatego PZHL planuje wspomóc powstające dopiero ośrodki hokejowe. - Jest kilka miast, w których hokej był uprawiany od zawsze i zniknęły one z mapy hokejowej. Mówię o Łodzi, Bydgoszczy, czy Opolu, które kiedyś miało hokej na wysokim poziomie, a teraz gra w I lidze. Cieszymy się, że zgłaszają się nowe kluby. Niedawno przystąpił Poznań, Ruda Śląska, blisko było zorganizowania finału PP w Lublinie - przyznaje Fiderewicz.

Kiepska kondycja dyscypliny sprzyja rewolucyjnym pomysłom. Na taki wpadli ponoć działacze śląskich klubów, którzy planują stworzyć jeden mocny zespół i zgłosić go do ligi czeskiej lub słowackiej. Byłaby to szansa na promocję hokeja, ale trudno w tej chwili ocenić, w jakim stopniu jest to realne koncepcja.

Na zainteresowanie sponsorów słabą ligą nie ma co liczyć, więc pozostaje reprezentacja. Tylko drużyna narodowa ma realne szanse rozbudzić zainteresowanie hokejem. - Jej sukcesy świadczą o sile sportu w Polsce. Mamy przykłady dyscyplin niszowych, które poprzez sukcesy reprezentacji, jak piłka ręczna, spowodowały renesans uprawiania tego sportu. Chcemy od początku roku dyskutować na ten temat w gronie trenerów. Oni muszą podpowiedzieć, jak system w nowym sezonie ma być zorganizowany, aby była szansa na dobrą grę kadry - przyznaje Fiderewicz.