Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karpiom nie spieszno

Jotos

     Co jak co, ale aura w miniony weekend dopisała. Oczywiście wszystkim, z wyjątkiem wędkarzy. Początkowo woda była im za zimna (a czy wiosną jest inaczej?), potem wiatr dął z niesłusznej strony, a pod koniec tygodnia słońce tak przypiekło, że rybeńkom wszystkiego się odechciało i dały drapaka na głębię. Mimo to nad rzekami i jeziorami było rojno właśnie od wędkarzy. Jedni próbowali łowić tradycyjnie z zasiadki, inni zawzięcie spinningowali w pogoni za szczupakiem. A ryby nieczułe na te zabiegi wiedziały swoje...
     Jak wspomniałem miesiąc temu, zaprosił mnie Jerzy Grudziński, prezes Zarządu Okręgu PZW w Bydgoszczy na "próbę generalną" otwarcia łowiska (specjalnego!) w Nowym Jasińcu. Jezioro ma blisko 40 hektarów, urozmaiconą linię brzegową i dość obfitą roślinność nawodną. Od strony północnej jezioro przylega do lasu i z tej strony dla wygody wędkarzy na wodzie rozmieszczono drewniane pomosty. Do dyspozycji wędkujących jest też kilka łodzi.
     Co można w Nowym Jasińcu złowić? Przede wszystkim najbardziej popularne ryby występujące w większości wód nizinnych. Takie gatunki, to atrakcja wprawdzie żadna, ale przy obfitości rybostanu propozycja dość nęcąca. Bez wątpienia natomiast atutem jeziora jest mnogość karpi - od kilograma, półtora kg w górę. Jak mnie zapewniano, nie brak także sztuk ważących po kilkanaście kg, a nawet... ponad dwadzieścia kilogramów.
     W przedostatni dzień kwietnia przyglądałem się zmaganiom koneserów patyka z nowojasienieckimi karpiami. Poniekąd w przenośni, gdyż głównie łowionymi rybami były karasie, i to zarówno złote (niektóre ponadpółkilogramowe) i karasie srebrzyste. Karpi jednak też było kilka, a ich niezaprzeczalnym pogromcą został Alfred Kotz, notabene członek Zarządu Okręgu Związku. Ciekawe, że na obu najważniejszych prezesów, mimo iż posiłkowali się łódką, karpie i inne ryby najwyraźniej się... wypięły. Łatwiej nimi rządzić niż je złowić?
     Wypuściłem się kilka dni później nad jezioro w Nowym Jasińcu, aby pokazać miejscowym karpiom swoją klasę. W ciągu sześciu godzin łowów, mimo zmiany stanowisk i przynęt, miałem zaledwie trzy anemiczne brania. I to na dwie wędki! Prościej - jak widać - też byle co nabazgrać niż przyhaczyć rybkę!
     Mimo tych niepowodzeń łowisko mogę polecić, bo karpie tam widziałem. Spławiające się leniwie od czasu do czasu. Że nie biorą jeszcze ochoczo, nie dziwota. Woda w jeziorze musi się wszak nagrzać.
     I tak na koniec, na marginesie, ale nieprzypadkowo. Opłata za 4-godzinny wstęp na łowisko w wysokości 20 zł wydaje mi się przesadzona. Nawet sporo. Nad wodą czas biegnie jak z bata strzelił, a karpie do siatki wcale się nie spieszą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska