MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Ja z krematorium Auschwitz" - książka naszego dziennikarza wśród nominowanych do nagród historycznych "Polityki"

Rozmawiała Karina Obara
Autorami rozmowy są: Adam Willma i Igor Bartosik
Autorami rozmowy są: Adam Willma i Igor Bartosik
Nasz redakcyjny kolega Adam Willma został nominowany do nagrody historycznej tygodnika "Polityka" za książkę "Ja z krematorium Auschwitz", wywiad rzekę z nieżyjącym już Henrykiem Mandelbaumem.

Poniżej prezentujemy rozmowę z Adamem Willmą o kulisach powstania jego książki..

- Napisałeś wstrząsający wywiad rzekę z Henrykiem Mandelbaumem, byłym więźniem Auschwitz. Czym było dla Ciebie zetkniecie się z tym człowiekiem?
- Ta rozmowa to zapis kilkuletnich rozmów z człowiekiem z innego świata. Zetknięcie z kimś, kto pracował w komorach gazowych, kto "przerabiał w popiół" miasteczka ludzi, którzy przyjeżdżali w wagonach, to doznanie, które wstrząsnąć może każdym. To takie wrażenie jakbym oglądał tylko czarno-białe fotografie z czasów wojny i nagle zobaczył te same wydarzenia na kolorowych zdjęciach. Brak koloru jest pewnym filtrem, bo ten raster oddala nas od tych wydarzeń na planie. Spotkanie z Mandelbaumem było dla mnie jak zobaczenie rzeczywistości w kolorze.

- Spodziewałeś się, że Mandelbaum będzie opowiadał o tym w taki sposób, jakby to, co robił, było życiem, które po prostu przypadło mu w udziale?
- Jak mówi jego żona, Henryk Mandelbaum opowiadał zawsze tę samą historię, nie zabarwioną innymi relacjami. Opowiadał swoją historię, innych relacji nie znał, nie sądzę też, aby dodawał do swojej historii opowieści innych więźniów, co często robili ci, którzy przeżyli Auschwitz.

- Ale Mandelbaum twierdził np. że nie palił zwłok dzieci po zagazowaniu, a przecież to mało prawdopodobne, bo dzieci były w czasie, gdy pracował w Sonderkomando.
- Pamięć Mandelbauma sprawiała nam czasem problem, ale nie dlatego, ze coś dodała, raczej, że coś ujęła. To była relacja do bólu prawdziwa. Robiliśmy wizje lokalne miejsc, które wskazywał w swojej opowieści. Górka, przy której postanowił uciec z marszu śmierci, istnieje do dziś. Wszystko zweryfikowaliśmy, jedno tylko się nie zgadza, że nie było dzieci w transportach. A przecież on pracował w Sonderkomando w czasie, gdy przywożono do Auschwitz olbrzymie transporty Żydów z Węgier, pakowano do wagonów całe miasta. Musiało się wydarzyć coś, co wykasowało z jego pamięci obecność dzieci.

- Co to mogło być? Sam był siedemnastoletnim chłopcem.
- To musiało być coś strasznego. Zdarzało się, że dzieci przeżywały komory gazowe otulone przez matkę. W momencie, gdy wrzucano cyklon B do komór gazowych, z ludzi tworzyła się piramida, bo wszyscy próbowali się dostać do wywietrzników, dzieci najsłabsze pozostawały na dole. Przy wilgoci gaz działał najmniej intensywnie. Jeden z takich przypadków jest opisany bardzo dokładnie - to historia dziewczynki, która przeżyła, ale SS-man zastrzelił ją po wyjęciu z komory.

- Co najbardziej Cię zaskoczyło w opowieści Mandelbauma?
- To wypowiedź prostego człowieka, który nie upiększał. Mówił bardzo technicznie, aż ciarki przechodziły po plecach.

- Mnie przeszły, gdy opisywał, jak zrobił sobie pętlę ze starej koszuli, aby łatwiej ciągnąć trupy do spalenia, bo gdy ciągnął je łapiąc za rękę swoją ręką, skóra po cyklonie B schodziła z człowieka jak rękawiczka.
- To może sprawiać wrażenie pozbawionej uczuć relacji, ale to tylko pozór. Żona Mandelbauma przyznała, że jej mąż nigdy nie wyszedł z Auschwitz. Dziesiątki razy krzyczał w nocy, wciąż wspominał, co przeżył. Ciekawe jest to, że po wyjściu z obozu, ożenił się z Żydówką, która tez przeszła traumę obozową. Nic nie wyszło z tego małżeństwa. Za to drugie jego małżeństwo, z Niemką, która pozostała w Polsce, było bardzo szczęśliwe. Doskonale się rozumieli.

- Zaskakujące jest też to, że ten człowiek, mimo tego, co przeżył, nie miał w sobie nienawiści do narodu niemieckiego.
- To było zaskakujące. Dla niego kim innym był Niemiec, kim innym hitlerowiec. Dla niego nie było czarno-białej rzeczywistości, ona była zawsze szara. Mieliśmy czasem takie wrażenie, że mamy obowiązek oceniać, a Mandelbaum był od tej oceny daleki, uciekał od niej. Może w tym jest nawet jakaś racja, że właściwego dystansu nabierają kolejne pokolenia. Człowiek, który był w piekle, nie mógł tego dystansu uzyskać.

- Nie potrafił Ci odpowiedzieć, kto był odpowiedzialny za zagładę Żydów.
- Powiedział, że nie wie. Przyjął rolę skryby, świadka, którego zadaniem jest opisanie tej rzeczywistości, którą przeżył, najlepiej, jak potrafi, a nie etyka i filozofia. I może dlatego jego relacja jest cenniejsza od tych nacechowanych moralnym osądem.

- Skąd czerpał siłę?
- To był niesłychanie żywotny i dowcipny człowiek. Do ostatnich lat swojego życia starał się żyć jak najpełniej. Był w nim silny instynkt przeżycia, a gdy to mu się udało, potrafił dar życia docenić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska