MKTG SR - pasek na kartach artykułów

- Ja jego mama, prawidłowa mama

Redakcja
Taka z niej matka, że nikomu by synka nie oddała. A że do szpitala do niego nie jeździła, to nie jej wina. - To biedy wina - Arleta Żołnowska ociera policzki mokre od łez.

Bartek, synek Żołnowskich ma siedemnaście miesięcy. Ostatnie pół roku spędził w Szpitalu im dr. Jana Biziela w Bydgoszczy, gdzie przeszedł kilka operacji nóżek. Na ortopedii obchodził pierwsze urodziny i drugą w życiu gwiazdkę. W tym czasie rodzice odwiedzili go cztery razy.

O zasiłek jej chodziło

- Statystycznie wychodzi, że byli co półtora miesiąca. Nie tak źle. Bywa że do starych ludzi miesiącami nikt nie przychodzi - pielęgniarka Anna Paś stara się usprawiedliwiać rodziców Bartka. Inaczej mówi dr Krzysztof Gaweł, który opiekuje się małym pacjentem. - Matkę widziałem tylko raz. Chciała zaświadczenie o pobycie synka w szpitalu. Pewnie chodziło jej o zasiłek. Niepokoiło mnie, że nawet w święta nikt u dziecka nie był.
Bartosz jest ulubieńcem całego oddziału. - To nasza żywa maskotka - śmieje się siostra Anna i pokazuje szafki pełne ciuszków i zabawek. - Nic nie miał, gdy do nas przyszedł. Wszystko dostał od obcych. Przydałaby się jeszcze kurteczka, jak będzie odchodził do domu - mówi. Przywiązała się do maluszka i traktuje go jak własne dziecko. Chłopca codziennie odwiedza szpitalny kapelan. - Ma rodziców, ale ja ich na oczy nie widziałem. Trzeba do nich dotrzeć - sugeruje ks. Leszek Chudziński.

My bardzo biedni

Turza Wilcza, niewielka wioska w gminie Tłuchowo. Domu, w którym od grudnia mieszkają rodzice Bartka nie widać, bo mgła zalega nad polami. - Mąż dopiero wczoraj odgarnął śnieg. Jak dobrze, bo pani by nie przeszła - Arleta Żołnowska prowadzi do pomieszczenia, które jest kuchnią, pokojem i spiżarnią jednocześnie. - Teraz w jednej izbie żyjemy, bo tu dobry piec. Jak napalę, to ciepło trzyma całą noc - tłumaczy gospodyni.
Pytam o Bartka. - Nie odwiedzałam synka, bo nie mamy pieniędzy. Ale stale o nim myślę. Tak go kocham i... - nie kończy, bo wybucha płaczem. W Wigilię dostawili do stołu małe krzesełko. Wtedy Krystian, starszy synek Żołnowskich powiedział: - Może gwiazdor będzie tak dobry i podrzuci nam Bartusia ze szpitala. Nie spełniły się marzenia sześciolatka. Bo nie tylko gwiazdor zapomniał o nim i jego rodzinie. - Złe się przeciwko nam obróciło. Tułamy się po świecie jak Rumuny. Bez pracy, pieniędzy, mieszkania. Kątem stajemy tam, gdzie się nad nami ulitują - przyznaje Arleta.
Przyszli tu z Chalina, gdzie mieszkali przez ostatnie dwa lata. - Przeprowadzaliśmy się już siedemnaście razy. To mieszkanie też mamy tylko na rok. Czynszu nie płacimy, bo z czego. Może wiosną mąż odrobi - kalkuluje.
Ostatni stały zasiłek odebrała z "opieki" w Dobrzyniu nad Wisłą w październiku. Teraz liczy, że może w nowej gminie dadzą jakąś zapomogę. - Żołnowscy już się tu pokazali. Na pierwszy rzut oka widać, że będą naszymi podopiecznymi - ocenia Wiesława Leszczyńska, kierowniczka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tłuchowie. Zapowiada, że wyśle do nich pracownika socjalnego.

Dzieci jak paczki

Pielęgniarki z oddziału ortopedii zapewniają, że szpital zawsze zbiera informacje o środowiskach, z których pochodzą najmłodsi pacjenci. - Ludziom się wydaje, że pakujemy dzieci jak paczki i wysyłamy w nieznane. Nieprawda. Nie dajemy ich na zmarnowanie. Rodzice Bartka przeżywają jakiś kryzys, ale matka nie zrzeka się synka. Ona chyba nie wie, że on wymaga szczególnej opieki. Musi sporo nadrobić, bo jego rówieśnicy już chodzą i mówią. Bartosz dopiero raczkuje. Niedawno zaczął siadać - mówi siostra Anna.
W dokumentacji szpitalnej jest opinia z Ośrodka Pomocy Społecznej w Dobrzyniu. Wynika z niej, że Żołnowscy to ludzie niezaradni życiowo, ale starsze dziecko chowają dobrze. - Nie wiem dokładnie, jaka jest ich sytuacja, bo rozmawialiśmy w urzędzie. Matka natomiast wykazywała chęć zajęcia się młodszym synkiem - przyznaje Katarzyna Balcerowska, pracownica socjalna.

Tu grzyb na ścianach

Jest niedzielne południe. Żołnowska gotuje obiad. - Kartofelki mamy od sołtysa. Cały worek podarował. Dobry człowiek. To samo pani sklepowa - dała towar na kredyt. Ale co Bartek będzie jadł? Czy mu wolno choć żółtko z jajeczka? - zastanawia się. Syn jest alergikiem i ona o tym wie. - Muszę się dokładnie dopytać, czy to z powietrza, czy może jest uczulony na pierze. Jak na pióra, to od razu poduszki muszę zmieniać - planuje.
Z Bartkiem ma problemy od urodzenia. Przyszedł na świat o miesiąc za wcześnie. Długo w domu nie był, bo zachorował na żółtaczkę, potem przyplątało się zapalenie płuc i astma. - Boję się o jego płucka, bo u nas wilgoć i grzyb na ścianach. Napisałam do wójta w Wielgiem, bo tam mąż jest zameldowany na stałe. Prosiłam o jakieś mieszkanie, w miarę suche. Do tej pory żadnej odpowiedzi.
Żołnowska mówi, że wszystko co ciekawe, zawsze w telewizji wypatrzy. Więc wypatrzyła taki program o powodzianach i teraz wie, że dzieci chore na astmę nie mogą mieszkać w zagrzybionym domu. - Jak wróci, zaraz się rozchoruje i znowu pojedzie do szpitala - obawia się.

Mogą mi go nie oddać

Nie chce myśleć, aby Bartek trafił, choć na krótko, do pogotowia rodzinnego czy domu dziecka. - Przecież mogą mi go nie oddać. Nie, nigdy się nie zgodzę - ucina stanowczo. Mogła Bartusia zostawić po urodzeniu, kiedy dowiedziała się, że ma stopy końsko-szpotawe, ale tego nie zrobiła. Bo ona jest taka, że nawet dziecko z ulicy by przygarnęła. Do dziś czuje urazę do lekarzy ze szpitala w Lipnie. - Mnie, mężatej kobiecie śmieli się zapytać, czy zostawię Bartka. Pannie z dzieckiem tak mogli powiedzieć. Czy chory synek to wstyd? - pyta.
W tym tygodniu planowana była ostatnia operacja. Niebawem Bartosz opuści oddział ortopedii. Czy będzie chodził? - Myślę, że tak, choć w miarę rozwoju mogą się pojawiać nawroty - informuje dr Gaweł.
Chłopiec wymaga rehabilitacji. Ze wsi, w której mieszkają Żołnowscy jest ponad 20 km do Lipna. - Może karetką z ośrodka w Tłuchowie będzie go można dowozić - głośno myśli matka. Kolejny raz zapewnia, że kocha synka i bardzo chce z nim być. - Musi do mnie wrócić. W brzuchu tyle miesięcy go nosiłam, a teraz mam się go wyrzec. Ja jego mama. Prawidłowa mama.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska