MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Igrzyska na półmetku. Polska pisze historię

(jp)
Kamil Stoch ma już dwa takie medale.
Kamil Stoch ma już dwa takie medale. Paweł Relikowski
To był jeden z najbardziej niezwykłych weekendów w historii polskiego sportu. Ale całe Igrzyska Olimpijskie w Soczi już stały się dla nas wyjątkowe.

Dwa złote medale jednego dnia, cztery triumfy w sumie - tego w historii Zimowych Igrzysk Olimpijskich jeszcze nie było. To rzecz niezwykła, kompletnie nieoczekiwana. W sobotę dołączyliśmy na chwilę do grona najbardziej utytułowanych zimowych potęg w sporcie.

Dokonał tego kraj bez jednego krytego toru dla panczenistów, z zaledwie dwiema porządnymi skoczniami, z przestarzałymi lodowiskami i notorycznymi problemami ze śniegiem na trasach narciarskich.

W całej historii naszych startów w czasie Zimowych Igrzyskach Olimpijskich uzbieraliśmy raptem dwa złote medale, czyli dwa razy mniej niż w Soczi. Ba, nawet na zwykle bardziej dla nas udanych Letnich IO tylko pięć razy od 1908 roku zdobyliśmy więcej niż 4 złote krążki.

Sukces Kamila Stocha, choć wyjątkowy w swoim wymiarze, był jednak spodziewany. Skoki to najbardziej popularna i doinwestowana dyscyplina zimowa w naszym kraju. Po sukcesach Adama Małysza sponsorzy ustawili się w kolejce, powstało wiele miniskoczni dla dzieci. Stoch jest wychowankiem systemu szkoleniowiec, który nawet przez fachowców z Austrii jest obecnie uznawany za najbardziej efektywny na świecie.

Nasz drugi mistrz z niedzieli Zbigniew Bródka to jednak absolutny fenomen, to kwiat, który zakwitł na pustyni. Doczekaliśmy się mistrza olimpijskiego w kraju, w którym nie ma ani jednego krytego toru, a panczeny niemal zupełnie zanikły.

W młodości tor Bródce przygotowywał trener, wylewając wodę wiadrami na bieżni lekkoatletyczną. Teraz musi szukać odpowiednich warunków do treningów w Holandii lub przynajmniej w Berlinie. Tymczasem właśnie Polak stał się pierwszym panczenistą w Soczi, który przełamał absolutną hegemonię Holendrów. Tam na łyżwach jeżdżą setki tysięcy osób, każde większe miasto ma tor z prawdziwego zdarzenia, a panczeny są równie popularne jak rowery.

Jego najgroźniejszy rywal Koena Verweij hodowany jest w Holandii w idealnych warunkach za setki tysięcy euro. Długo nie mógł uwierzyć w porażkę, podczas dekoracji jego ponura twarz jaskrawo kontrastowała z entuzjamem Polaka.

Bródka sam wie najlepiej, ile musiał poświęcić w drodze na podium w Soczi. To strażak z Domaniewic, który po olimpijskim triumfie ze łzami w oczach dziękował generałowi za zwolnienia z pracy, w czasie których mógł szykować do startu w Soczi. To był triumf Dawida nad Goliatem, a za takie właśnie sport kochamy najbardziej.

To nie koniec olimpijskich wrażeń dla nas, bo dorobek medalowy możemy jeszcze wzbogacić. Dwie najmocniejsze szanse to drużyna skoczków i Justyna Kowalczyk. Największymi faworytami nie jesteśmy, ale kto by się tym przejmował po takim weekendzie.

Kowalczyk przed igrzyskami sama nie dawała sobie wielkich szans na 30 km nie lubianym stylem dowolnym, ale teraz może dobić Norweżki, które w Soczi i tak leżą już na łopatkach.

Już w poniedziałek czekają nas wielkie emocje w konkursie drużynowym skoczków. Najgroźniejszymi rywalami ekipy Łukasza Kruczka wydają się wcale nie Austriacy, ale Japończycy i Słoweńcy. Stoch może przejść do historii skoków i zostać pierwszym trzykrotnym mistrzem olimpijskim na jednej imprezie. Nawet Niemcy bowiem zauważyli, że ma coś, czego brakowało Adamowi Małyszowi - wsparcie mocnej drużyny.

Jeszcze nigdy Polacy nie stanęli na olimpijskim podium w tej konkurencji. Ale co z tego, przecież w Soczi wszystko jest możliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska