Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gospodarz z Radzicza pod Nakłem: Inwestować trzeba racjonalnie

LUCYNA TALAŚKA-KLICH
Juliusz Młodecki należy do tych rolników, którzy nie narzekają, choć okresy dekoniunktury i jemu dają się we znaki. - Lepiej myśleć pozytywnie - uważa
Juliusz Młodecki należy do tych rolników, którzy nie narzekają, choć okresy dekoniunktury i jemu dają się we znaki. - Lepiej myśleć pozytywnie - uważa Tomasz Czachorowski
1981 rok. Młode małżeństwo absolwentów Akademii Techniczno-Rolniczej: Ewa i Juliusz Młodeccy przejmują rodzinne gospodarstwo w Radziczu (gm. Sadki, pow. nakielski). Liczy 20 hektarów. Jak na tamte czasy - to całkiem sporo. - Taka powierzchnia zapewniała przyzwoitą egzystencję - mówi Juliusz Młodecki. - Jednak tamtego okresu nie można porównywać z prowadzeniem gospodarstwa w dzisiejszych czasach. Owszem, wtedy zawsze sprzedało się to, co się wyprodukowało, ale było też wiele utrudnień, np. reglamentacja.

Ci, którzy tęsknią za tamtymi czasami, tak dobrze je wspominają, bo wtedy byli młodzi. 

 

Kupowali grunty

 

W latach 90. minionego wieku Młodeccy zaczęli inwestować w powiększenie gospodarstwa. - Kupowaliśmy głównie ziemię znajdującą się w prywatnym obrocie, od Agencji Nieruchomości Rolnych nabyliśmy 35 hektarów - opowiada rolnik z Radzicza. 

 

I tak powiększali gospodarstwo, że uzbierało się łącznie 148 hektarów. - Wszystkie grunty są położone wokół gospodarstwa - dodaje. - Najdalej do półtora kilometra od siedliska. 

 

Ekonomiczne uzasadnienie

 

Podkreśla, że gdyby miał kupić kolejne grunty, to wziąłby pod uwagę głównie dwa czynniki: odległość od gospodarstwa i cenę. - Czterdzieści tysięcy złotych za hektar to maksymalna stawka - uważa. - Do zakupów ziemi też trzeba podchodzić racjonalnie. Wiem, że grunty sprzedawane są nawet po znacznie wyższych stawkach, ale moim zdaniem nie ma to ekonomicznego uzasadnienia.

Bo warto zastanowić się, kiedy zakup się zwróci. I trzeba brać pod uwagę sytuację na rynku, nie zapominać o tym, że okresy dekoniunktury są wpisane w rolniczą produkcję. Dotyczy to także inwestycji w maszyny. - Mamy już pełen zestaw maszyn do uprawy, pielęgnacji i zbioru roślin - dodaje Młodecki. Samych ciągników - 4. Na zakupy wykorzystał unijną pomoc z PROW 2007-2013.

 

W chlewni potrzebna stabilizacja

 

 Juliusz Młodecki nie narzeka, choć jest producentem trzody chlewnej. - Wielkość produkcji dostosowałem do wielkości gospodarstwa i nawet w  czasie dekoniunktury jej nie ograniczam - twierdzi rolnik. - Nerwowe ruchy nie mają sensu. Niektórzy przeskakują z kierunku na kierunek, a czasami lepiej przeczekać trudny okres. 

 

Gdy z żoną przejmował gospodarstwo, było ono wielokierunkowe. - W związku z tym, że nie mieliśmy trwałych użytków zielonych, zrezygnowaliśmy z bydła i postawiliśmy na trzodę chlewną - opowiada gospodarz. - Zaczynaliśmy od dwudziestu macior, teraz mamy ich dziewięćdziesiąt.

 

Rolnik gotowy na zmiany

 

Produkują w cyklu zamkniętym. Mają chlewnię macior wraz z odchowem prosiąt na płytkiej ściółce i tuczarnię na głębokiej ściółce. - Jeszcze nie podjąłem decyzji o kolejnych inwestycjach w chlewni, ale jestem na to przygotowany - mówi Młodecki. - Przydałby się system bezściółkowy, jest mniej pracochłonny. 

 

Być może skorzysta z unijnej pomocy na rozwój produkcji prosiąt w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2014-2020. - W naszym kraju niepokojącym zjawiskiem jest duże rozpowszechnienie chowu nakładczego - podkreśla. - To kładzie polską hodowlę, brakuje rodzimych stad!

 

Niektórzy rolnicy uważają, że unijna pomoc powinna być przeznaczona nie na inwestycje w chlewnie, ale na dopłaty do loch. - Dopłaty do loch przydałyby się w kolejnym etapie - uważa gospodarz z Radzicza. - Forma pomocy z nowego PROW-u nie jest zła, bo najpierw trzeba zapewnić zwierzętom odpowiednie warunki. Tylko wtedy będzie możliwe, by od jednej lochy uzyskać ponad dwadzieścia prosiąt. Moim zdaniem w gospodarstwach mogłoby być ok. 200 macior. Potrzebne są wypraszalniki, odchowalnie prosiąt ... W przestarzałych obiektach nie da się osiągać dobrych wyników.

 

Postawił na własne pasze

 

Trzodę żywi paszami pełnoporcjowymi przygotowanymi we własnym gospodarstwie. - Zboża uprawiam przede wszystkim na pasze - wyjaśnia Juliusz Młodecki. To pozwala mu na ograniczenie kosztów produkcji.

Największą część upraw (46 ha) zajmuje rzepak ozimy.  Ma grunty klas III b - IV b utrzymane w dobrej kulturze, więc na wielkość plonów nie narzeka. - W tym roku rzepak wygląda całkiem dobrze, majowa susza tak bardzo mu nie zaszkodziła, choć rekordowych zbiorów nie będzie - dodaje. - Raczej spodziewam się średnich plonów - mogą to być cztery tony z hektara.

 

Niedawno Juliusz Młodecki został prezesem Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych.  Ma nadzieję, że produkcja roślin białkowych, która wzrosła po wprowadzeniu wymogów dot. zazielenienia, będzie sprzyjać produkcji pasz z tych roślin. Że rolnicy nie będą mieli problemów ze sprzedażą plonów w przyzwoitej cenie, a producenci pasz zaczną stosować receptury pozwalające na wykorzystanie również bobowatych.

 

Przetwórstwo w ręce rolników

 

Juliusz Młodecki jest też plantatorem buraków cukrowych. Uprawia je na 22 hektarach i sprzedaje do zakładu Krajowej Spółki Cukrowej. Ma nadzieję, że np. za dziesięć lat nadal będzie plantatorem buraków, choć na razie opłacalność spadła. 

 

- Szkoda, że nie doszło do prywatyzacji KSC już za pierwszym razem - dodaje. - Wtedy było inne nastawienie rolników do tego procesu. Dziś wartość spółki (która postawiła na dywersyfikację produkcji) jest wyższa i oby rolników było stać na wykupienie akcji. To ogromna szansa i moim zdaniem spłatę rat należałoby rozłożyć nawet na 20 lat. 

 

Gospodarz może jechać na wakacje

 

W minionym tygodniu gospodarz z Radzicza pakował walizki: - Wyjeżdżamy na wakacje do Chorwacji. 

 

Denerwują go stereotypy  na temat polskich rolników. Bo oni też mają prawo do odpoczynku po ciężkiej pracy, zwiedzania świata, poszerzania zainteresowań. 

On zamierza z rodziną zwiedzić Istrię. - W gospodarstwie pozostaną cztery osoby, które zatrudniamy na stałe - mówi Juliusz Młodecki. - Co prawda - pomimo wysokiego bezrobocia - trudno jest znaleźć dobrych pracowników, ale nam się udało. Są z nami od lat. To osoby bardzo odpowiedzialne i solidne!  Między innymi dzięki nim możemy wyjechać. 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska