Gmina Śliwice. Nie jestem za młoda na fotel wójta. Rozmowa z Kamilą Sikorą

- Czy mogłaby pani przedstawić się naszym Czytelnikom i mieszkańcom gminy, którzy jeszcze nie mieli okazji pani poznać?
- Mam 25 lat, jestem panną, mieszkam w Lipowej. Mam wykształcenie wyższe i tytuł inżyniera środowiska. Najpierw skończyłam Wyższą Szkołę Zarządzania Środowiskiem w Tucholi, potem Uniwersytet Techniczno-Przyrodniczy w Bydgoszczy. Powadzę własną działalność w Lipowej, zajmuję się projektowaniem m.in. instalacji sanitarnych i sieci ciepłowniczych. Dorywczo pracuję w Bydgoszczy. Już w czasie studiów w w Tucholi podjęłam pracę, mam pięcioletnie doświadczenie w projektowaniu i realizowaniu inwestycji w całej Polsce. A na rozpoczęcie działalności zdobyłam fundusze z Unii Europejskiej.

- A czy ma pani jakieś doświadczenie w pracy samorządowej?
- Nie pracowałam nigdy w samorządzie, nie byłam radną, ale moja babcia przez wiele lat była sołtysem, a wujek jest radnym powiatowym. To, że nie byłam radną, nie znaczy, że nie jestem na bieżąco. Wiem, co się dzieje w gminie, znam problemy mieszkańców.

- Co pani sądzi o kontrkandydacie? To trudny przeciwnik?
- Nigdy nie jest łatwo. Obecny wójt ma doświadczenie: cztery lata na stanowisku, wcześniej radny. Mam jednak zastrzeżenie, że za mało wykorzystuje środki unijne. Teraz jest najlepszy czas, żeby się o nie starać.

- Niektórzy zarzucają pani, że jest pani za młoda na fotel wójta.
- Na pewno nie mam mniejszego doświadczenia niż wójt, kiedy cztery lata temu startował w wyborach. Mam natomiast wiedzę i praktykę w dziedzinach, które bardzo się gminie przydadzą - np. projektowanie sieci wodociągowych i kanalizacyjnych, nadzór wykonania.

- Nie obawia się pani, że jako ewentualna następczyni Daniela Kożucha będzie musiała poradzić sobie z zadłużeniem gminy?
- Mam takie obawy, ale więcej mogłabym powiedzieć po wglądzie w dokumenty. Jeśli tak rzeczywiście by było, to można wyjść z długów.

- Jakie są pani pomysły na rozwój gminy?
- Przede wszystkim większe wykorzystanie środków unijnych - w czym mam już doświadczenie, bo zdobyłam pieniądze na własną firmę, pomagam w tym znajomym. Chciałabym też poprawić estetykę każdej, nawet niewielkiej miejscowości, a nie tylko Śliwic i Lińska.

- Pani zdaniem Lińsk jest faworyzowany?
- Myślę, że tak.

- Co jeszcze ma pani na liście priorytetów?
- Usprawnienie infrastruktury komunikacyjnej, żeby był lepszy dojazd do Tucholi, gdzie znajduje się choćby szpital. Sporo ludzi musi w mieście załatwić sprawy.

- A jak konkretnie chce pani o te dojazdy się postarać? Przewoźnicy tłumaczą się brakiem rentowności kursów i trudno z nimi coś wynegocjować.
- Będę o to walczyła, bo z każdym potrafię się dogadać. Chciałabym też zadbać o utrzymanie miejsc pracy. Będę namawiać mieszkańców, żeby otwierali własną działalność jak ja.

- Planuje pani jakieś spotkanie z wyborcami? A może debatę z Danielem Kożuchem?
- Nad spotkaniami jeszcze się zastanawiam. Co do debaty, nie otrzymałam żadnej propozycji, ale jeśli by się pojawiła, to bym ją przyjęła.

- Gdyby miała pani taką możliwość, jakie pytanie zadałaby wójtowi?
- Musiałabym się zastanowić... Zapytałabym, czy uważa, że dobrze zarządza gminą i czy dalej chciałby iść w tym samym kierunku. Bo jeśli tak, to skoro podwoił w ciągu kadencji zadłużenie gminy z 15 na 30 proc., to w takim tempie za cztery lata sięgnie ono 60 proc. Zapytałabym też, dlaczego największa inwestycja tej kadencji w całości została sfinansowana ze środków własnych, czyli kredytu komercyjnego. I w związku z tym ile wynosi zadłużenie naszej gminy.