MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Głupie, piękne, posłyszne. I w domu! - rozmowa z prof. Środą

Rozmawiała Hanka Sowińska
- Najwyższa pora wziąć władzę we własne ręce...
- Najwyższa pora wziąć władzę we własne ręce... fot. Jarosław Pruss
Rozmowa z prof. Magdaleną Środą - etyczką, filozofką, publicystką, feministką

- Przed 20. rocznicą upadku komunizmu mamy narodowy spór o to, gdzie i kto powinien obchodzić to święto. A czy polskie kobiety w ogóle mają powody, by celebrować narodziny III RP?
- Tak. I Polki będą świętować. Co do panów - nie mam pewności. Jak wiadomo mężczyźni często się kłócą, bojkotują, mają własne ambicje. Sądzę, że niewiele może wyjść z tych obchodów. Gdyby one rzeczywiście były przygotowane, to stało by się tak, jak przy obchodach rocznic "Okrągłego Stołu". Właściwie nie są tam zapraszane żadne kobiety, chyba że w roli widzów.

Otóż myśmy postanowiły zorganizować kongres kobiet, żeby podsumować minione dwie dekady. W końcu Polska, taka jaka jest - a jest to wcale niezły kraj do życia - to także wielka zasługa kobiet. A może przede wszystkim kobiet, które są niedoceniane, i o których niewiele wiemy. Chociaż wiemy skądinąd, że mają się w tym kraju znacznie gorzej niż gdzie indziej. Przygotowujemy kongres, na którym kobiety będą mówiły, co zrobiono w ostatnich 20 latach i co należy jeszcze uczynić. Dlatego ma on dwuczłonową nazwę: "Kobiety dla Polski" - chodzi o nasze osiągnięcia, i - "Polska dla kobiet" - czyli co Polska powinna dla kobiet zrobić, żeby znieść różne bariery i pomóc im, np. w robieniu karier. Otóż kongres ma dziwny dla niektórych wymóg - będą tam wyłącznie kobiety.

- Mężczyznom wstęp wzbroniony!
- Tak jest. Kobiety muszą się poznać, zintegrować, dowartościować. Muszą pomyśleć o wzajemnej solidarności. A jak przychodzą mężczyźni, to zaczynają się konflikty. W radzie programowej kongresu są trzy panie prezydentowe - pani Wałęsowa, Kaczyńska i Kwaśniewska. Są kobiety z różnych partii politycznych, także z PiS-u. Słowem - od prawa do lewa, jeśli chodzi o scenę polityczną. Właściwie są wszystkie kobiety znane w kulturze - aktorki, artystki, dziennikarki. Uroczystość zakrojona jest na wielką skalę. Zaproszenie przyjęła, traktując je bardzo poważnie, Hilary Clinton, która na zakończenie kongresu wygłosi mowę. Hilary jest bardzo ważną osobą w rządzie Baracka Obamy, który - co trzeba podkreślić - powołał Urząd ds. Kobiet i powierzył go kobiecie.

- W jednym z wywiadów powiedziała pani, że lata 90. to dekomunizacja, która jednocześnie oznaczała deemancypację. Jeśli powtórzy pani te słowa na kongresie, to "zwarzy" się atmosfera...
- (śmiech) Myślę, że nie. Oczywiście, że pojawią się drażliwe tematy. Będziemy mówić o prawach reprodukcyjnych, prawie do aborcji. Myślę, że większość kobiet potrafi zrozumieć różnicę poglądów, która jest między nami. Ale chyba też większość zgodzi się, że dekomunizacja oznaczała zarazem deemancypację. Polityka socjalna różnych rządów doprowadziła do likwidacji ogromnej liczby żłobków i przedszkoli. Niezależnie od politycznych poglądów kobieta wie, jak ważne są to placówki. Już nie tylko z punktu widzenia kobiet i ich karier zawodowych, ale również z uwagi na demografię.

- Nie uważam, by decyzje o zamykaniu żłobków były stricte polityczne. Powody ekonomiczne...
- Nie, nie...

- Nie szukając daleko - na początku lat 90. w Bydgoszczy padły największe zakłady, które zatrudniały tysiące kobiet. Wtedy też zamknięto żłobki przyzakładowe.
- W Warszawie, na przykład, połowę budynków, w których były żłobki, zwrócono Kościołowi, a w nich już tego rodzaju placówki nie powstały. To była tak naprawdę polityka prorodzinna. Politycy uznali, że najtańszym sposobem wzrostu demograficznego jest... zamknięcie kobiet w domach. Nie chce mi się wierzyć, że z biedy zaczęto zamykać żłobki czy przedszkola. Na przykład w Poznaniu działały niezależnie od wielkich przedsiębiorstw, w Siedlcach również nie było wielkich fabryk, które utrzymywały żłobki, a jednak je pozamykano. Teraz w Siedlcach czy Elblągu, na 100 tysięcy mieszkańców, jest jeden żłobek. Według mnie jest to absolutnie polityka wadliwa i intencjonalna. Tak miało być.

- Politycy zgotowali Polkom ten los.
- To jest hasło powrotu do tradycyjnej rodziny. Na przykład biskup Michalik (abp Józef Michalik, metropolita przemyski - przyp. red.) ma takie hasło: "Mama zawsze w domu". To jest myśl, która przyświecała wszystkim politykom. Ona ma wsparcie ideologiczne.

- Przecież w latach 90. rządziła lewica.
- To to samo.(sic!)

- Może liderom SLD zabrakło odwagi, by tupnąć nogą i wstawić się za kobietami?
- Jeśli decyzje polityczne podejmują mężczyźni, to nie ma znaczenia, z jakiej partii pochodzą. Czynią to zgodnie z mainstreamem politycznym (mainstream - główny nurt czegoś, najbardziej popularna forma działania lub myślenia - przyp. red.). W latach 90. najważniejsze było wejście Polski do Unii Europejskiej i niesprzeciwianie się Kościołowi. Najważniejsze są również sprawy militarne, a teraz - jak się okazuje - kopanie w piłkę i Euro 2012.

- Nie znam się na piłce.
- Ja też nie. I jestem absolutnie przeciwna temu, by gigantyczne pieniądze ładować w budowę czy rozbudowę stadionów, na których potem nie będzie miał kto grać. Uważam, że mamy znacznie większe potrzeby. Że wielkim problemem w Polsce jest brak kobiet w polityce. Gdyby było ich więcej, to główne kwestie polityczne uległyby redefinicji.

- W swoim życiorysie ma pani polityczny epizod. W 2004 r. premier Marek Belka powołał panią na stanowisko pełnomocnika rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. Co było najważniejszym pani osiągnięciem?
- Myślę, że nagłośnienie, iż istnieją stereotypy, które stanowią poważną barierę przeciwko wolności i emancypacji kobiet. Że kobiety są słabe, że nie podołają i niewiele mogą, że są posłuszne. Że powinny być grzecznymi i pięknymi obiektami seksualnymi... To widać już w podręcznikach. Pełniąc tę funkcję wprowadziłam ustawę przeciwko przemocy domowej, co uważam za swój największy sukces legislacyjny. Jeszcze kilka ustaw było przygotowanych, niestety nie znalazły poparcia. Na pewno dużym osiągnięciem było wdrożenie ogromnej liczby programów europejskich, dzięki którym różne organizacje pozarządowe, wspierające kobiety zarówno w kwestiach przemocy jak i np. małego biznesu, mogły bardzo efektywnie działać nie tylko w dużych miastach. Słowem, sporo się działo i wiele spraw zostało nagłośnionych. Najważniejsze to mówić, że kobiety są dyskryminowane tylko dlatego, że są kobietami...

- Twierdzi pani, że w czasach PRL emancypacja była realna. Mam inne zdanie. Uważam, że była polityczna, bo wynikała z założeń ustrojowych. Pamiętamy sztandarowe hasło lat 40. i 50. - "Kobiety na traktory" i to, że w wiejskich świetlicach organizowano pogadanki akurat wówczas, gdy była pora na nabożeństwo majowe.
- Dziś jest odwrotnie.

- Krótko mówiąc, Polki nie mają szczęścia ani do polityków, ani do ustrojów. Kolejne rządy III RP, podchlebiając się Kościołowi, i nie tylko, doprowadziły do tego, że po 20 latach od obalenia komunizmu, w fundamentalnych sprawach kobiety nie mogą same o sobie decydować.
- Jak nie mamy szczęścia, to po prostu dlatego, że cały czas nie możemy liczyć na innych. Najwyższa pora wziąć władzę we własne ręce. Muszą zacząć obowiązywać parytety, i to nie tylko w polityce. Również na rynkach pracy, jeśli chodzi o stanowiska zarządzające, a także w sferze publicznej. To będzie najmocniejszy element kongresu - postulat wprowadzenia obligatoryjnych kwot i parytetów, które są już prawie wszędzie w Europie.

- Piekło kobiet, o którym pisał przed wojną Tadeusz Boy-Żeleński, a w PRL-u Jerzy Lowell nie przestaje być aktualne. Co według pani obecnie kryje się pod tym pojęciem?
- Prawa reprodukcyjne kobiet, wszystko co wiąże się z seksualnością i z prokreacją. Nie ma edukacji seksualnej w szkołach, nie ma dostępu do refundowanych środków antykoncepcyjnych, nie ma prawa do aborcji, a aborcja w podziemiu jest ogromnym zjawiskiem. I hipokryzja polityków jest w tej materii taka sama. Obawiam się, że zapłodnienie in vitro nie będzie refundowane, tak jak miało być, a może zostać w ogóle zakazane. Myślę, że cała sfera tzw. praw reprodukcyjnych, zdrowia kobiet, spraw okołoporodowych i tego, że kobiety nie mają refundowanego znieczulenia to jest coś więcej niż skandal. To jest Polska dziewiętnastowieczna albo nawet Polska średniowieczna.

Rozmowa nie jest autoryzowana

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska