Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dostawca jedzenia odsłania kulisy pracy - UberEats, Glovo. Musisz wydać kasę, żeby zacząć zarabiać

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Dostawca posiłków opowiada, jak wygląda rekrutacja i praca w jego firmie
Dostawca posiłków opowiada, jak wygląda rekrutacja i praca w jego firmie Archiwum PPG
Jak chcesz zarabiać jako dostawca jedzenia, to najpierw musisz zainwestować - w pojazd i torbę do przewozu posiłków. Powinieneś też liczyć się z tym, że firma nie odda ci za paliwo. No i z uwagami klientów, choćby takimi, że za wolny jesteś. Albo, że za szybko przywiozłeś zamówienie.

Karol, uczeń technikum w Bydgoszczy, ma kolegę. Ten kolega pracuje jako dostawca posiłków. - Najpopularniejsze w Polsce firmy-sieciówki z branży to UberEats, Glovo, Pyszne.pl. Kumpel w jednej z nich jest zatrudniony - zaczyna Karol. - Czasami opowiadał mi o rozwożeniu jedzenia. Szukałem dodatkowej pracy. Polecił mi u siebie. I dobrze.

Dobrze też wyszedł kolega Karola. - W firmie obowiązuje program poleceń - kontynuuje Karol. - Każdy pracownik za polecenie kandydata dostaje 150 zł. Oczywiście pod warunkiem, że tenże kandydat zostanie w firmie i się sprawdzi.

Kandydat nie musi fatygować się do siedziby firmy na rozmowę kwalifikacyjną.

- Wszystko odbywa się przez internet. Najpierw wypełniłem kwestionariusz osobowy i przesłałem mailem skan dowodu osobistego i legitymacji szkolnej. Trzeba również wskazać szacowany czas dyspozycyjności. Przykładowo: zaoczny student woli dowozić jedzenie w dni powszednie, a uczeń szkoły dziennej pracuje popołudniówkami od poniedziałku do piątku oraz przez cały weekend. Kto chce poświęcić parę godzin tygodniowo, też ma taką opcję. Ostatnią rzeczą, jaką zrobiłem przed rozpoczęciem pracy, było szkolenie BHP. Nie miałem standardowego kursu. Otrzymałem miniporadnik z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy, miałem go przeczytać i podpisać formularz, że zapoznałem się z przepisami i procedurami.

Nowy pracownik musi sam zadbać o sprzęt, czyli - jak by nie patrzeć - wyposażenie stanowiska pracy plus minipark maszynowy. Dostawca jedzenia, inaczej: rozwoziciel, instaluje aplikację na telefon (służbowej komórki mu nie wręczą). Posiada własny środek transportu. Rower, motocykl albo samochód. Teoretycznie na hulajnodze też można by jeździć do klientów, chociaż w Polsce to wyjątkowo rzadki obrazek. Wybrałem najtańszą opcję, rower. Zwykły, nie elektryczny. Kosztuje najmniej i odchodzi wydatek na paliwo.

A propos paliwa: - Firma nie oddaje dostawcy pieniędzy za tankowanie. Za amortyzację, czyli zużycie samochodu czy motoru, tak samo nie. Jedyne, na co może liczyć kierowca, to zwrot połowy stawki VAT w sytuacji, gdy oddaje auto do naprawy. Za części zamienne oraz samą usługę naprawy pojazdu płaci właściciel, więc kierowca.

On musi sprawić sobie torbę do przewozu żywności. Torba jest termiczna, tzn. trzyma ciepło, a kosztuje jakieś 180 złotych, góra 250. Jak kierowca kupi torbę, zrobi jej zdjęcie i prześle je do działu kadr na dowód tego, że jest gotowy do pracy.

Kierowcy ograniczają część wydatków. - Dostawcom na rowerach zaleca się posiadać kaski, nakolanniki i ochraniacze na łokcie. Skoro to zalecenie, a nie wymóg, to wiele osób ich nie kupuje - zaznacza Karol.

Dalej: - Wielu młodych zdesperowanych rozpoczyna pracę w naszej korporacji, ale niewielu ma szansę przetrwać dłużej niż kilka dni. To ze względu na niefajne warunki finansowe. Kokosów nie zarabiamy.
Karol przetrwał bez kokosów. - Już ponad pół roku mi zleciało.

Nie narzeka. - Moja rekordowa dniówka wyniosła 150 zł. Zwykle za jeden przejazd wpada mi od 8 do 10 zł. Zależy przede wszystkim od długości trasy, jaką mam do pokonania. Cena posiłku w ogóle nie ma wpływu na mój zarobek, lecz mój zarobek jest uwzględniany w cenie jedzenia. Załóżmy, że pizza w lokalu kosztuje 38 zł. Jeśli klient zamawia ją za pośrednictwem aplikacji, płaci zazwyczaj 6-8 zł więcej.

Zamawiający płacą przeważnie przez internet. Jeżeli robią przelew, widzą jeszcze dodatkowy wariant, czyli napiwek dla dostawcy. - Wybrani w to klikną. Wtedy przy rozliczeniu dostaję w całości tę kwotę na konto, np. jak kupujący daje mi 5 zł napiwku, to o tyle będę miał wyższą wypłatę. Nie ma podatków i innych odciągnięć. Rzadko kiedy klient wręcza dostawcy monety, tym bardziej banknot. Odkąd pracuję, raz dostałem 20 zł. To był mój najwyższy napiwek. Z reguły wynosi kilka zł, o ile w ogóle wynosi.
Rozwoziciele żartują, że dostają pensje razy cztery. - System rozliczenia opiera się na tygodniówkach. Wynagrodzenie otrzymujemy co poniedziałek. Przy dobrych wiatrach, gdy dostawca pracuje choćby po pięć godzin dziennie, przez pięć dni w tygodniu, przy średniej liczbie zleceń, jest w stanie zarobić prawie 1000 zł na rękę.

Zamówienie stanowi proces. Klient zamawia z domu (albo z firmy, bo przecież załogi przedsiębiorstw też w ciągu dnia stają się głodne). Jedzenie jest przygotowywane przez restaurację, bar szybkiej obsługi czy pizzerię, które podpisały umowy z firmami dowożącymi i także korzystają z aplikacji do zamawiania. Dostawca widzi, że wskoczyło zamówienie. Podane jest, ile zajmie mu dojazd do lokalu gastronomicznego i później do klienta.

Karol zwraca uwagę na szczegół. - Zamówienie widzę wówczas, gdy odpalę aplikację dostawcy. System odczytuje to jako informację, iż jestem gotów do pracy. Sam sobie ustalam godziny. W firmach, zajmujących się dowozem posiłków, zamawianych przez aplikację, nie istnieje grafik. Żaden dostawca nie tłumaczy się, dlaczego pracował godzinę w tygodniu, brał jedynie nocki lub urządził miesięczną przerwę. Jak zechce, będzie pracował po kilkanaście godzin dziennie. O takim przypadku jednak nie słyszałem.

Nasłuchać się można natomiast o klientach, którzy posiłki zamówili i się ulotnili. - Jeśli pod wskazanym adresem nikogo nie ma, ani nie odbiera telefonu i nie odpisuje, wstawiam taką wiadomość do systemu. Muszę odczekać siedem minut. Jak w tym czasie zamawiający się nie zgłosi, mam zrobić z jedzeniem, co chcę, byle w bezpieczny sposób. Czytaj: mogę zjeść. Sęk w tym, że tego rodzaju incydent mi się nie przydarzył. Szkoda.

Czas pracy kierowcy także się kłania. - Zgłaszając w systemie, że podejmę się zadania, czyli dostarczę towar, pokazują mi się szczegóły, m.in. adres klienta. Powinienem jechać bezpośrednio do lokalu po zamówienie i zawieźć do kupującego. Dla mnie sprawa oczywista, działam od razu. Nie mamy jednak rozliczania czasu pracy. Mogłoby zdarzyć się tak, że dostawca zgłosi się do wykonania usługi przewozu, odbierze obiad dla klienta z restauracji, ale nie dowiezie go natychmiast, tylko gdzieś jeszcze podjedzie, np. załatwić swoją sprawę. Dopiero wieczorem dostarczy jedzenie, już zimne. Przełożeni zobaczą wydłużony czas wykonania dostawy, lecz konsekwencji nie wyciągną. Nie obowiązuje system oceniania.

Klientom wolno ocenić pracę dostawcy. W aplikacji istnieje możliwość oceny kuriera, w tym jego zachowania. Karol uzbierał prawie wszystkie bardzo dobre noty. - Jedna pani wystawiła mi negatywa, ponieważ dostała rozlaną kawę. Nie moja wina, tylko pracownika, który pakował zamówienie. Ci z restauracji czy baru muszą przekazać mi zapakowany towar. Nie mam do niego wglądu.

Niekiedy klienci (nie Karola) psioczą na długie oczekiwanie na posiłek.
Bywa odwrotnie: mężczyzna z Torunia poskarżył się na rozwoziciela, który dostarczył mu obiad za wcześnie. Torunianin zaplanował, że zaprosi koleżankę do domu, wręczy kwiaty, wypiją wino, potem zamówi jedzenie, a w międzyczasie zapyta ją, czy zgodzi się towarzyszyć mu na weselu najlepszego kumpla, jako oficjalna dziewczyna. Nie zdążył zapytać, a zadzwonił dostawca pizzy. Nastrój prysł.

PS. Imię bohatera na jego prośbę zostało zmienione.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska