Dom nagich lalek - bieżącą sytuację komentuje Adam Willma

W takiej budzie kilku panów naraz mogło na żywo oglądać rozbierająca się panią. Zza szyby oczywiście. Kosztowały te przyjemności kilka złotych za 5 minut. Nie wiem czy podobne wynalazki jeszcze dziś istnieją, ale wówczas biznes kręcił się chyba całkiem nieźle.
Zastanawiam się co by było, gdyby te plastikowe budy porozstawiać dziś pod szkołami podstawowymi, żeby dzieci miały na co wydać zaskórniaki. Że oburzające? A niby dlaczego? Statystyczny sześciolatek ma dziś w rękach narzędzie, które wpuszcza go do świata, o którym pani z pipszołu nie śniło się w najbardziej wyuzdanych snach. Trzeba by było zaprezentować te obrazki babciom i dziadkom, którzy składają się na smartfon dla wnusia. I pokazać im jak niewiele klików wystarczy, aby od słowa „zwierzęta” przejść do pornografii z udziałem zwierząt.

Trudno jest wyprowadzić na ulice młodych pod jakimkolwiek pretekstem. Trzeba jednak przyznać, że perspektywa odcięcia internetu działa na nich jak zachęta do wyniesienia śmieci. Internetu będą bronić jak niepodległości. Nie mam pewności czy wynalazek, który trzy dekady temu uważaliśmy za epokowy, rzeczywiście uczynił ich lepszymi, szczęśliwszymi i bezpieczniejszymi. Co zrobić, jeśli stał się dla młodych naturalnym mikrokosmosem, bez którego pousychają.

Zrobiliśmy fatalny błąd otwierając dzieciom na oścież drzwi do przemocy i seksu na wyciągnięcie ręki. Pozostaliśmy jednocześnie głusi na wołania psychologów i psychiatrów o rujnującym wpływie internetu i elektronicznych gadżetów na młode mózgi. No i wreszcie wracamy po rozum do głowy. Ściślej nie całkiem my, ale Brytyjczycy. Ci sami Brytyjczycy, którzy wcześniej udostępnili aborcję na żądanie nawet 13-letnim dziewczynkom, będą obowiązkowo żądać potwierdzenia pełnoletniości przy wchodzeniu na strony z pornografią. Wreszcie. Szkoda, że my jak zwykle musimy wpadać w te same dołki i łamać nogi na tych samych schodach, zanim nauczymy się na swoich błędach.