Dla PSL jest ważne, by to Janusz Piechociński był pierwszym wicepremierem

- Premier Donald Tusk postanowił, że w rządzie będzie drugi wicepremier i zostanie nim minister finansów Jacek Rostowski. Dlaczego PO chce mieć swojego wicepremiera?
- Pan premier wyraźnie powiedział, że chodzi mu o równowagę na posiedzeniu rządu podczas jego nieobecności, gdy wyjedzie, jest na urlopie. Nie ulega wątpliwości, że rola ministra Rostowskiego została wzmocniona, ale to mi nie przeszkadza.

- Nie jest to dla PSL przytyczek w nos lub brak zaufania dla koalicjanta?
- Nie, tak tego nie odbieram. Zależy, kto będzie pierwszym wicepremierem.

- A kto jest pierwszym wicepremierem?
- Zobaczymy. I to jest dla mnie ważne. Okaże się, gdy premier np. wyjedzie. Kto wówczas będzie prowadził posiedzenia Rady Ministrów? Jeśli Janusz Piechociński nie będzie ich prowadził, wtedy będzie to dla mnie brak zaufania do koalicjanta.

- Jak pan ocenia zapowiedź zmian w rządzie latem?
- Niech pani napisze, że się śmieję. Dziecinada! "Za pół roku was rozliczę!" Czyli teraz przez pół roku mamy się wszyscy zajmować spekulacjami, kogo to trafi. Na litość boską, w naszym kraju naprawdę są poważniejsze sprawy! Wolałbym, żeby było inaczej. Żeby pan premier w uzgodnieniu z koalicjantem przedstawił strategiczne cele, które chcemy osiągnąć do końca tej kadencji i raz w roku rozliczał. Kto z ministrów nie daje rady, po prostu odchodzi. To by była jasna i przejrzysta gra. A tak, znowu będzie spekulowanie.

- Gdyby takie cenzurki wystawiać teraz, to kogo - pana zdaniem - należałoby wymienić?
- W tym rządzie nie wszyscy równo ciągną wóz. Ale ocena nie do mnie należy.

- Czyli?
- Są słabe ogniwa w rządzie, ale to, co się stało dziś, jest zgodne z zapowiedziami: z dużej chmury mały deszcz. Ale to sam premier sprowokował, mówiąc o zmianach w rządzie wśród ministrów konstytucyjnych.