Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Derby" od Raczyńskiego

Małgorzata Wąsacz
Ta klientka z pewnością nie może narzekać na obsługę w drogerii na rogu Gdańskiej i Świętojańskiej. W dokonaniu wyboru pomagają jej Zygmunt Raczyński oraz dwie ekspedientki. Kobieta w środku  - pani Aneta - została późnej kierowniczką drogerii - 1959 rok.
Ta klientka z pewnością nie może narzekać na obsługę w drogerii na rogu Gdańskiej i Świętojańskiej. W dokonaniu wyboru pomagają jej Zygmunt Raczyński oraz dwie ekspedientki. Kobieta w środku - pani Aneta - została późnej kierowniczką drogerii - 1959 rok.
Po wojnie w drogerii na Starym Rynku zaopatrywali się nie tylko bydgoszczanie. - Była największa na Pomorzu. Przez kilka lat prowadził ją mój tata Zygmunt Raczyński. Dziś w tym lokalu mieści się "Księgarnia Kujawska" - mówi syn Janusz.

Zygmunt Raczyński doskonale wiedział, jak powinno się zarządzać drogerią. Najpierw ukończył Gimnazjum Humanistyczne, a potem specjalną szkołę kształcącą adeptów tego zawodu. Przez kilka lat "praktykował" u bydgoskich drogerzystów. - Po wojnie tata pełnił funkcję wicedyrektora Miejskiego Handlu Detalicznego (MHD). Oprócz tego w połowie lat pięćdziesiątych został kierownikiem drogerii na rogu ulic: Gdańskiej i Świętojańskiej. Na początku lat sześćdziesiątych awansowano go na szefa drogerii na Starym Rynku, wówczas największej w mieście i na całym Pomorzu - wspomina pan Janusz.

Windą do magazynu

Choć był wtedy kilkuletnim chłopcem, obie drogerie pamięta doskonale. - Ta przy ul. Świętojańskiej była mniejsza. Po prawej stronie, na ścianie od strony ul. Gdańskiej, było stoisko z perfumami. Po farby, lakiery, rozpuszczalniki, naftę i artykuły chemiczne trzeba było się pofatygować w głąb sklepu. Natomiast lokal na Starym Rynku miał bardzo długie zaplecze. Ciągnęło się aż do ulicy Podwale. Pamiętam też windę, którą zjeżdżało się piętro niżej do magazynu. Bardzo lubiłem pomagać tacie w pracy. Przynosiłem towary, układałem je na półkach. Równiutko, pod sznurek. Tata wyznawał taką zasadę, że porządek zawsze być musi. Tego nauczył mnie i dwóch braci - opowiada.

Witryna drogerii na rogu Gdańskiej i Świętojańskiej - 1940 lub 1941 rok
Witryna drogerii na rogu Gdańskiej i Świętojańskiej - 1940 lub 1941 rok

Zygmunt Raczyński (pierwszy z prawej) "praktykował" u bydgoskich drogerzystów - sierpień 1940 rok.

Kanapki pachnące drogerią

Ale drogerię Janusz Raczyński zapamiętał jeszcze z jednego powodu. - Ona nie dawała o sobie zapomnieć nawet podczas zwykłych, codziennych obowiązków! Jak wiadomo, w drogerii zawsze unosi się specyficzny zapach. Nieraz zdarzało się, że tata zabierał do pracy śniadanie w foliowym worku. Gdy potem w ten sam worek mama zapakowała mi kanapki do szkoły, "czułem" drogerię przez cały dzień - opowiada z uśmiechem.

W wiklinowym koszyczku

Drogeryjne hity lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych? - Oczywiście, że takie były! - zapewnia Stanisław Raczyński, brat Zygmunta. Bez wahania wymienia: - Męskie wody kolońskie: "Derby", "Brutal" o bardzo ostrym zapachu i "Staropolska". Pamiętam, że ta ostatnia była dostępna w wiklinowym koszyczku. Ot, taka ozdoba, która robiła na klientach duże wrażenie. Z kolei panie chętnie używały ekskluzywnej wody toaletowej i kremu "Pani Walewska". Były sprzedawane w granatowych buteleczkach i słoiczkach. Natomiast z proszków najlepiej sprzedawały się "Persil" i "Radion". Przed świętami Bożego Narodzenia hitem była lameta na choinkę.
Irena Raczyńska, żona pana Stanisława dopowiada: - Szwagier kiedyś podarował mi zestaw do manicure. Pamiętam, że przybory znajdowały się w skórzanym, eleganckim etui. W tamtych czasach to był naprawdę wytworny prezent. Zestaw długo mi służył.
Witryna drogerii na rogu Gdańskiej i Świętojańskiej - 1940 lub 1941 rok

Wierni klienci

Na brak klientów Zygmunt Raczyński nie mógł narzekać.- Kiedyś w drogerii na Starym Rynku byłem świadkiem pewnej rozmowy. Jeden z klientów opowiedział tacie, że do tej pory robił zakupy na Świętojańskiej. Jednak, skoro tata przeniósł się na Stary Rynek, to od teraz będzie się tutaj zaopatrywał w artykuły chemiczne - przypomina sobie po latach pan Janusz.

Kierownik za ladą

Choć w drogerii pracowało kilka ekspedientek, jej kierownik często stawał za ladą. Nie tylko potrafił podpowiedzieć klientowi najlepszy wybór towaru, ale również wiedział, jak zachęcić go do zakupu. Klienci czuli się wyróżnieni, jeśli obsługiwał ich sam szef.

Drogerii już nie ma

Zygmunt Raczyński zginął tragicznie w dniu swoich urodzin, 7 maja 1963 roku. Drogeria na Starym Rynku istniała jeszcze w latach osiemdziesiątych.
Natomiast, do dziś, działa drogeria na rogu ulic: Świętojańskiej i Gdańskiej.

Wszystkie fotografie pochodzą z albumu Janusza Raczyńskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska