MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoski socjolog nie wierzy ani w szczerość, ani w kompetencje i społeczny słuch polskiej klasy politycznej

Rozmawiał Roman Laudański [email protected] tel. 52 32 63 125
Doktor Grzegorz Kaczmarek, socjolog UKW i WSG w Bydgoszczy.
Doktor Grzegorz Kaczmarek, socjolog UKW i WSG w Bydgoszczy.
. Uważam, że mamy klasę polityczną niezdolną do podejmowania ważnych dla społeczeństwa kwestii. Nawet nie mają wyczucia, co jest ważne, a co drugorzędne - mówi doktor Grzegorz Kaczmarek, socjolog UKW i WSG w Bydgoszczy.

- Czy związki partnerskie są zagrożeniem dla rodziny, narodu i małżeństwa, jak argumentowali w piątej niektórzy posłowie?
- Potrafilibyśmy wymienić znacznie większe zagrożenia, prawda? W pytaniu kryje się zasadnicze rozróżnienie między związkiem małżeńskim, a związkiem partnerskim. Dla mnie różnica dotyczy głównie naturalnej i kluczowej dla tradycyjnej rodziny funkcji prokreacyjnej. Pojęcia małżeństwa zarezerwowałbym dla usankcjonowanego związku heteroseksualnego, natomiast związki homoseksualne nie powinny nazywać się małżeństwem.

- Dożyliśmy czasów, w których małżeństwo nie jest jedynym sposobem na życie. Na Zachodzie - część dodaje "zgniłym" Zachodzie - dla wielu małżeństwo wydaje się już nawet przeżytkiem.
- Tak, to wyraźny trend kulturowy, związany ze zmianą warunków i stylów życia oraz uwalnianiem małżeństwa od jego społecznych powinności. Szczególnie w bogatych i awansujących ekonomicznie społeczeństwach. Skutkiem tego jest ciągły spadek liczby urodzeń; wzrost liczby rozwodów, opóźnianie decyzji lub w ogóle rezygnacja ze związku małżeńskiego i założenia rodziny, poczęcia dzieci. To wygodna i krótkowzroczna postawa, dlatego państwo powinno przez odpowiednią politykę prokreacyjną stymulować jej zmianę. W dyskusji nad związkami partnerskimi umniejsza się ten kluczowy moim zdaniem problem, miesza kwestie kulturowe, obyczajowe, religijne z regulacjami prawnymi. Ogromna większość rejestrowanych związków partnerskich w krajach gdzie ta formuła prawna istnieje (np. Francja; Niemcy; Anglia; Czechy), to są związki heteroseksualne - czyli nasze, tradycyjne konkubinaty. W polskich realiach powinniśmy przede wszystkim stworzyć system chroniący i wzmacniający rodzinę i jej podstawowe funkcje: prokreacyjne; wychowawcze; psychologiczne i socjalizacyjne. Równocześnie powinno się zapewnić podstawowe prawa osobom, które wybierają inne formy związków. Ale moim zdaniem nie powinny to być przywileje. Towarzyszyć im też powinny stosowne obowiązki. Każdy przywilej rodzi jego nadużywanie. W projektach ustaw był postulat szeregu praw dla związków partnerskich, ale gdzie podkreślenie obowiązków - np. alimentowania, opieki nad partnerem czy spłacania jego zobowiązań? Powinna być symetria. Bez tego mielibyśmy falę fikcyjnych związków tylko po to, żeby otrzymać ulgi i przywileje np. dziedziczenia renty po partnerze, przejęcia mieszkania. Uważam, że wciąż politycy nie mają na to dobrego pomysłu.

- Zdarzały się nam już przypadki nadużywania ustawowo nadanych przywilejów.
- Polska tym stoi! Ale nawet te chroniące i zdawało by się słuszne, przynoszą często odwrotne skutki Podwyższenie zasiłku dla osób samotnie wychowujących dzieci spowodowało falę rozwodów.

- Samotne matki np. miały również pierwszeństwo umieszczania swoich dzieci w przedszkolach.
- Takie niby drobne "przywileje" spowodowały patologię, którą jest rozpad małżeństwa i degradacja wartości rodziny.

- Przecież już dziś można notarialnie zastrzec kwestie np. spadku dla partnerów.
- Konkubinat nie jest modą ostatnich lat, ale w małych społecznościach był - i jest - nadal naganny, lub przynajmniej wstydliwy. Kościół konsekwentnie podtrzymuje stanowisko w tej sprawie. Środowiska tradycyjne również. Dominująca praktyka społeczna i możliwości prawne coraz bardziej jednak odchodzą od takiej oceny.

Sejm odrzucił projekty o związkach partnerskich. Zobacz, jak głosowali nasi posłowie
- Także publiczny widok dwóch pań lub panów trzymających się za ręce już nie budzi tak wielkiego potępienia jak kiedyś?
- Tu też jest coraz więcej społecznego przyzwolenia. Choć w Polsce proces ten przebiega wolniej z uwagi na tradycję katolicką i tradycjonalizm naszego społeczeństwa. Potrzeba to cierpliwości, wrażliwości i społecznej wyobraźni o co tak trudno wśród rządzących. I politycy podejmują ten temat uważając, że można coś na nim ugrać.

- Czyli nie wierzy pan w szczerość intencji polityków?
- Nie chodzi tylko o szczerość, ale kompetencje i społeczny słuch. Uważam, że mamy klasę polityczną niezdolną do podejmowania ważnych dla społeczeństwa kwestii. Nawet nie mają wyczucia, co jest ważne, a co drugorzędne. A jak zabierają się za tak trudny temat, to brakuje im wiedzy i odpowiedzialności za skutki proponowanych rozwiązań.

- Żaden z projektów nie pozwalał na adopcję dzieci.
- To jest granica, której nie powinniśmy przekraczać. Jestem zwolennikiem naturalnej funkcji rodziny. Prokreacja nie jest przecież funkcją partnerskich związków homoseksualnych i nie musi. Podobnie naturalną formą adopcji powinna być adopcja do pełnej, tradycyjnej rodziny. Ale brak bardziej radykalnych propozycji nie wynika z odpowiedzialności polityków, ale ich serwilizmu a nawet tchórzostwa. Ludzie domagają się różnych swobód i życia takiego jak chcą. Ale jednak we wszystkich cywilizowanych krajach jest zakaz wielożeństwa i wielomęstwa. Nikt takich pomysłów nie wysuwa, dlaczego?

- Może dlatego, że czasami ciężko wytrzymać z jedną lub jednym.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska