W poniedziałek 18 września o godz. 4.45 jadący na służbę policjant bydgoskiej "drogówki" zauważył, jak stojący tuż przy kładce przy ul. Fordońskiej mężczyzna uderza drewnianą laską osobę leżącą. Funkcjonariusz Mateusz Mrówczyński od razu zareagował, zatrzymując najpierw auto w bezpiecznym miejscu. Już wcześniej pomocy poszkodowanemu udzielał inny mężczyzna, który chwilę wcześniej wysiadł z autobusu i usłyszał wołanie o pomoc. Napastnik był agresywny i nie reagował na polecenia, wypowiadał się w sposób nielogiczny oraz próbował się rozbierać, dlatego policjant niezwłocznie poinformował dyżurnego o konieczności wysłania patrolu policji oraz pogotowia ratunkowego.
Ofiarą okazał się 74-letni mężczyzna, który wymagał udzielenia pierwszej pomocy. Podczas jej udzielania napastnik również stawał się agresywny i utrudniał działania, dlatego został obezwładniony. Wcześniej jednak funkcjonariusz zatrzymał ruch na ulicy Fordońskiej, bo napastnik stwarzał zagrożenie nie tylko dla siebie, ale i dla otoczenia. Patrol, który pojawił się na miejscu zdarzenia niedługo później, przejął napastnika, który trafił do specjalistycznej placówki medycznej. Agresor jest mieszkańcem powiatu bydgoskiego i odpowie za popełniony czyn przed sądem. Poszkodowany senior został przewieziony do szpitala.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Szpak jak ufoludek na Marsie. Narobił zamieszania w Stanach Zjednoczonych [ZDJĘCIA]
- Daniel Martyniuk uciekł z Polski. Niewiarygodne, kto mu towarzyszy
- Wiemy, kto wspiera Magdę Mołek w trudnych chwilach. Tak dyskretny przyjaciel to skarb
- Rodzina z "Nasz nowy dom" przeżyła lata gehenny. Wiemy, kto wyciągnął do nich dłoń