MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Billboardy i plakaty już tylko do 8 listopada

Magdalena Janowska
Rozmowa z Joanną Górską współzałożycielką toruńskiej Galerii Rusz.

- Za kilka dni kończy się festiwal"Art Moves". Rzeczywiście sztuka nas poruszyła przez ostatni miesiąc?
- Spotkaliśmy się z wieloma pozytywnymi reakcjami. Parę osób dzwoniło lub przysyłało maile, by przekazać nam swoje zadowolenie z festiwalu. Inni pytali o mapki, na których zaznaczyliśmy punkty, w których pojawiły się festiwalowe prace. Zainteresowanie jest duże, co zresztą bardzo mile zaskoczyło artystów z Anglii czy Australii, których gościliśmy. Obserwowali ludzi, którzy przystają naprzeciwko prac, oglądają je, a za chwilę wracają, by jeszcze raz na nie spojrzeć. Paul Antick - artysta z Londynu filmował przez kilka godzin wystawę przy pl. Rapackiego i był zdumiony, że odbiór jest tak intensywny.

- I nie pojawił się nikt zbulwersowany lub niezadowolony? Czasem wprost wytykają Państwo nasze wady.
- Festiwal nie wywołał negatywnych komentarzy. Bardziej kontrowersyjna mogła być nasza wcześniejsza, urodzinowa wystawa, którą również prezentowaliśmy na billboardach przy pl. Rapackiego. Co ciekawe, kiedy zaczęliśmy rozklejać tam prace festiwalowe, podeszło do nas kilka starszych osób, które żałowały, że poprzednia ekspozycja już się kończy. Jedna pani, na oko 70-80-letnia powiedziała nawet, że zrobiła zdjęcia wszystkich prac i rozdała je swoim koleżankom na imieninach. O pozytywnym odbiorze świadczy także fakt, że plakaty i fotografie prezentowane podczas "Art Moves" w ogóle nie zostały zniszczone. Nie sądziliśmy, że przetrwają w tak dobrym stanie.

- To kolejna ekspozycja przy pl. Rapackiego i druga edycja festiwalu. Wciąż udaje się Państwu zaskakiwać mieszkańców?
- Oczywiście jeśli ktoś codziennie przechodzi przez pl. Rapackiego już się tak nie dziwi. Często pojawiamy się w miejscu ekspozycji i widzimy, że nadal ludzie przyglądają się pracom z zainteresowaniem. Są to pewnie osoby, które oglądają je pierwszy raz. Na ul. Sienkiewicza, gdzie znajduje się największa praca, ludzie wciąż zadzierają głowy, by ją zobaczyć.

- Czy torunianie przekonali się już do sztuki w przestrzeni miasta i nauczyli się ją odbierać?
- Nie wychodzimy z założenia, że ludzie są nieprzygotowani do kontaktu ze sztuką. Chcemy pokazywać im coś, co ich poruszy, co wydaje nam się ważne i wartościowe. Nie ma to być sztuka hermetyczna jak w niejednej galerii, choć aby z nią obcować, potrzebna jest pewna wrażliwość.

- A jaka jest Pani opinia o festiwalu?
- Jako organizatorzy i ja, i Rafał Góralski jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało nam się zaprosić artystów z całego świata. Nie zawsze było to łatwe. Edward Burtynsky nigdy nie prezentował swoich prac w tak wielkim formacie, a na dodatek poza murami "normalnej" galerii. Poza tym miał złe doświadczenia po wcześniejszej wystawie w Polsce i na początku nie chciał w ogóle rozmawiać. Przekonywaliśmy go przez kilka miesięcy. Cieszy nas również to, że odkryliśmy pl. Rapackiego jako doskonałe miejsce do prezentacji sztuki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska